Ok. 8 km od granic Mariupola przebiega linia frontu. - Tutaj jest zaminowane pole, żeby nie przenikali do nas separatyści i rosyjska armia - powiedział Stanisław, mieszkaniec Tałakiwki, położonej ok. 7 km na północny wschód od Mariupola. Wieś była wielokrotnie ostrzeliwana. Wiele domów zniszczyły rakiety.
- Czy dużo uciekło? Łatwiej powiedzieć, ile zostało. Jeszcze parę dni temu były trzy rodziny, wczoraj wróciły kolejne dwie, żeby odremontować domy (...), a domów tutaj jest 47 - powiedział.
Przetrwać najgorsze
Reporter TVN24 w Hranitnem spotkał Irynę Dameszko, miejscową nauczycielkę. Kobieta pod nieobecność córki opiekuje się kilkuletnim wnuczkiem. Chłopiec nigdy nie zostaje sam z obawy przed ostrzałem. Rodzina w piwnicy zrobiła schron.
- Tam mamy takie małe oświetlenie. Jest akumulator samochodowy, zrobiliśmy też ławki i ocieplenie pod nogami, żeby chłodno nie było - opowiadała. - No i co? Krzyżówki, długopis. W przerwach między wybuchami pocisków wychodzę na górę, gotuję wodę, robię herbatę.
Na linii frontu
Reporter TVN24 był także we wsi Kominternowo, która znajduje się dokładnie pomiędzy oboma walczącymi stronami, ok. 2 km od samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Polscy dziennikarze byli tu pierwszymi obcokrajowcami od miesięcy. Przedstawicieli rządu nie było tu od pół roku, dlatego że drogi dojazdowe do wsi są zaminowane.
- Najlepszego wam nie pokazali. Przyjechaliście przez pole minowe. Tam są cztery przeciwczołgowe miny, wszystkie sterowane przez przewody - powiedział reporterowi TVN24 Anatolij, jeden z mieszkańców.
Do wsi zapuszczają się nocą tylko separatyści, pogotowie i straż pożarna odmawia przyjazdu. Nie ma legalnej władzy, rządzi rada złożona z mieszkańców. Jeden z mieszkańców, Siergiej, mówi, że Kijów nie rozumie mieszkańców Donbasu, został porzucony. - Do mnie dzisiaj zadzwonili z administracji i u nich główny problem to dekomunizacja. Ja im mówię, że ludzie mają problem, żeby przetrwać, a oni, że dekomunizacja, że trzeba zmienić nazwę miejscowości, żeby już się z komunistami nie kojarzyła - żalił się. - I co to jest ten główny problem obecnych władz?
Szyrokine - nadmorski kurort, którego już nie ma
W wymarłym Szyrokine reporter TVN24 spotkał się z ukraińskimi żołnierzami. Kiedyś była to miejscowość wypoczynkowa, dziś przebiega tędy linia frontu. Oleg, żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy, twierdzi, że dopóki separatystyczne republiki i Krym próbuje się odzyskać wyłącznie poprzez naciski polityczne, to nie będzie powodzenia. Jego zdaniem wojsko musi odbić zajęte tereny.
- Każdej nocy śni mi się wojna - mówi Oleg. - I tak jak się kładziesz jest jedna myśl, że przeciwnik w każdej chwili może przyjść i zaatakować.
- Wszyscy przegraliśmy. Przegraliśmy spokojne, normalne życie. Przegraliśmy po półtora roku tego koszmaru. Przegraliśmy przyjaciół - mówi Margarita Kosonogow.
Epilog
"Od chwili naszego wyjazdu walki na Ukrainie stają się coraz ostrzejsze" - informuje na końcu reportażu Frątczak. Hranitne zostało trzykrotnie ostrzelane. 22 grudnia Kominternowo zostało zajęte przez separatystów.
Cały reportaż Łukasza Frątczaka "Porzuceni"
Autor: pk/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24