Reporter TVN24 Łukasz Frątczak przez dwa tygodnie przemierzał rejon południowego frontu na Ukrainie, obszar, który od największego miasta, Mariupola, nazywany jest "sektorem M". To pas ziemi niczyjej, znajdujący się pomiędzy pozycjami prorosyjskich separatystów i ukraińskiego wojska.
Ok. 8 km od granic Mariupola przebiega linia frontu. - Tutaj jest zaminowane pole, żeby nie przenikali do nas separatyści i rosyjska armia - powiedział Stanisław, mieszkaniec Tałakiwki, położonej ok. 7 km na północny wschód od Mariupola. Wieś była wielokrotnie ostrzeliwana. Wiele domów zniszczyły rakiety.
- Czy dużo uciekło? Łatwiej powiedzieć, ile zostało. Jeszcze parę dni temu były trzy rodziny, wczoraj wróciły kolejne dwie, żeby odremontować domy (...), a domów tutaj jest 47 - powiedział.
Przetrwać najgorsze
Reporter TVN24 w Hranitnem spotkał Irynę Dameszko, miejscową nauczycielkę. Kobieta pod nieobecność córki opiekuje się kilkuletnim wnuczkiem. Chłopiec nigdy nie zostaje sam z obawy przed ostrzałem. Rodzina w piwnicy zrobiła schron.
- Tam mamy takie małe oświetlenie. Jest akumulator samochodowy, zrobiliśmy też ławki i ocieplenie pod nogami, żeby chłodno nie było - opowiadała. - No i co? Krzyżówki, długopis. W przerwach między wybuchami pocisków wychodzę na górę, gotuję wodę, robię herbatę.
Na linii frontu
Reporter TVN24 był także we wsi Kominternowo, która znajduje się dokładnie pomiędzy oboma walczącymi stronami, ok. 2 km od samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Polscy dziennikarze byli tu pierwszymi obcokrajowcami od miesięcy. Przedstawicieli rządu nie było tu od pół roku, dlatego że drogi dojazdowe do wsi są zaminowane.
- Najlepszego wam nie pokazali. Przyjechaliście przez pole minowe. Tam są cztery przeciwczołgowe miny, wszystkie sterowane przez przewody - powiedział reporterowi TVN24 Anatolij, jeden z mieszkańców.
Do wsi zapuszczają się nocą tylko separatyści, pogotowie i straż pożarna odmawia przyjazdu. Nie ma legalnej władzy, rządzi rada złożona z mieszkańców. Jeden z mieszkańców, Siergiej, mówi, że Kijów nie rozumie mieszkańców Donbasu, został porzucony. - Do mnie dzisiaj zadzwonili z administracji i u nich główny problem to dekomunizacja. Ja im mówię, że ludzie mają problem, żeby przetrwać, a oni, że dekomunizacja, że trzeba zmienić nazwę miejscowości, żeby już się z komunistami nie kojarzyła - żalił się. - I co to jest ten główny problem obecnych władz?
Szyrokine - nadmorski kurort, którego już nie ma
W wymarłym Szyrokine reporter TVN24 spotkał się z ukraińskimi żołnierzami. Kiedyś była to miejscowość wypoczynkowa, dziś przebiega tędy linia frontu. Oleg, żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy, twierdzi, że dopóki separatystyczne republiki i Krym próbuje się odzyskać wyłącznie poprzez naciski polityczne, to nie będzie powodzenia. Jego zdaniem wojsko musi odbić zajęte tereny.
- Każdej nocy śni mi się wojna - mówi Oleg. - I tak jak się kładziesz jest jedna myśl, że przeciwnik w każdej chwili może przyjść i zaatakować.
- Wszyscy przegraliśmy. Przegraliśmy spokojne, normalne życie. Przegraliśmy po półtora roku tego koszmaru. Przegraliśmy przyjaciół - mówi Margarita Kosonogow.
Epilog
"Od chwili naszego wyjazdu walki na Ukrainie stają się coraz ostrzejsze" - informuje na końcu reportażu Frątczak. Hranitne zostało trzykrotnie ostrzelane. 22 grudnia Kominternowo zostało zajęte przez separatystów.
Autor: pk/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24