O reportażu "Ukraina kontratakuje. Bitwa o Łukjaniwkę" mówił w sobotę w TVN24 dziennikarz "Superwizjera" TVN Bertold Kittel. - Materiał pokazuje wielokomponentowy obraz pola walki, która się toczy, a my obserwujemy artylerię, moździerze, komendy dla załogi czołgu. To jak pracują drony, moment ostrzału, kiedy rosyjskie czołgi są niszczone - powiedział. Przekazał, że operator kamery, który realizował zdjęcia, został ciężko ranny. - Materiał prawdopodobnie nie mógłby powstać, gdyby on nie podszedł tak blisko tego, co się tam działo. To jest niestety cena, jaką się za to płaci - dodał.
Miesiąc po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji siły ukraińskie rozlokowane na wschód od Kijowa zaplanowały kontratak. W operacji specjalnej prowadzonej między innymi przez batalion Bractwo brał udział operator kamery Aleksander Nawrocki. Reportaż "Ukraina kontratakuje. Bitwa o Łukjaniwkę" będzie można zobaczyć dziś o godzinie 20 w TVN24.
Dziennikarz "Superwizjera" TVN mówił w sobotę rano na antenie TVN24, że reportaż opowiada o bitwie, do której doszło 24 marca w Łukjaniwce położonej 80 kilometrów od Kijowa i 140 kilometrów na południe od Czernihowa.
- Tam był tak zwany umocniony post rosyjski. Stały zamaskowane czołgi wkomponowane w zabudowę cywilną - mówił Kittel. Dodał, że "dokonano specjalnej operacji". - Materiał pokazuje wielokomponentowy obraz pola walki, która się toczy, a my obserwujemy artylerię, moździerze, komendy dla załogi czołgu. To jak pracują drony, moment ostrzału, kiedy rosyjskie czołgi są niszczone - opowiadał.
Kittel: operator kamery, który realizował dla nas zdjęcia, został ranny
Kittel podkreślił, że "w przypadku Łukjaniwki mamy dowód na to, jak szalenie niebezpieczna" jest praca dziennikarzy.
- Aleksandr Nawrocki, który realizował dla nas te zdjęcia, leży w szpitalu. Miał cztery operacje. Dostał się pod ostrzał - powiedział Kittel. - Wiedząc, że może być ostrzał artyleryjski, zdecydował się na wyjście ze schronu i próbę dotarcia do samochodu, żeby wrócić do Kijowa i w tym momencie doszło do ataku na tę miejscowość. On został wtedy bardzo ciężko ranny - dodał. Przekazał, że "jest w stanie stabilnym, ale jego obrażenia są bardzo poważne".
- Materiał prawdopodobnie nie mógłby powstać, gdyby on nie podszedł tak blisko tego, co się tam działo. To jest niestety cena, jaką się za to płaci - powiedział Kittel.
Rosjanie "nawet nie patrzą, w kogo strzelają"
Jak mówił na antenie TVN24, "od pierwszych dni wojny było wiadomo, że Rosjanie strzelają do wszystkich obiektów, które się poruszają, niezależnie od tego, czy to są dziennikarze, osoby cywilne czy coś innego".
- Przejazd w strefę kontrolowaną, czy w strefę, w której można spotkać na przykład wóz pancerny rosyjski oznacza, że można zginąć właściwie w każdym momencie - powiedział.
- Widzieliśmy na zdjęciach, co robią oddziały rosyjskie. Oni często strzelają w czasie jazdy. Nawet nie patrzą w kogo strzelają, dlatego to jest skrajnie niebezpieczne. Dziennikarze, którzy tam pracują, mają tego świadomość - mówił dziennikarz "Superwizjera".
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO:
Źródło: TVN24