Demonstranci pojawili się na ulicach Stambułu, Anakary i Izmiry.
W Stambule demonstranci skandowali m.in.: "Złodziej, morderca, Erdogan". Zarzucali Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK), że jest "upartyjniona".
"Głosowanie nie jest ważne"
Główne tureckie ugrupowanie opozycyjne Partia Ludowo-Republikańska (CHP) we wtorek formalnie zażądało anulowania i powtórzenia niedzielnego referendum w sprawie zmiany systemu rządów na prezydencki. Eksperci są jednak zdania, że nie ma szans na anulowanie rezultatów głosowania.
- Głosowanie nie jest ważne. Aby zakończyć z tymi nielegalnymi działaniami, zwracamy się do Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK), aby anulowała referendum - oświadczył wiceprzewodniczący CHP Bulent Tezcan po złożeniu formalnego wniosku w tej sprawie.
Jak wyjaśnił socjaldemokratyczny polityk, za ważne uznano setki tysięcy kart do głosowania, które nie miały obowiązkowej pieczęci z punktu wyborczego.
- YSK nie udało się wyeliminować niepodstemplowanych kart. Nie zostały one oddzielone i wszystkie karty, podstemplowane i niepodstemplowane, zostały włożone do worków i policzone - tłumaczył Tezcan. Według niego obecnie niemożliwe jest oddzielenie tych kart.
Według jednej z poprawek do ustawy dotyczącej wyborów z 2010 roku "karty do głosowania bez oficjalnej pieczęci są nieważne", powiedział turecki prawnik Burcak Unsal, współpracujący z CHP. - To jest obowiązkowa klauzula tej ustawy, która nie może być dowolnie interpretowana. Karty powinny być podstemplowane przez szefa komisji wyborczej każdego lokalnego punktu wyborczego tuż przed rozpoczęciem głosowania – tłumaczył.
Dodał, że kilkakrotnie w przeszłości YSK nakazywała powtórzenie głosowania na podstawie właśnie tego paragrafu, w tym przynajmniej raz w sporze między AKP a HDP, na korzyść tej pierwszej.
Powtórzyć referendum
CHP chce powtórzenia niedzielnego referendum, w którym według wstępnych danych 51,4 proc. głosujących opowiedziało się za zmianami w konstytucji mającymi na celu wprowadzenie w Turcji prezydenckiego systemu rządów.
Zwolenników tego rozwiązania było o 1,25 mln więcej niż głosujących przeciwko wprowadzaniu zmian.
Według CHP za ważne uznano co najmniej 2,5 mln kart do głosowania, które nie zostały podstemplowane.
Eksperci nie wierzą w powtórkę
Eksperci są jednak zgodni, że turecka opozycja ma małe szanse na przekonanie Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK), by powtórzyła głosowanie.
- Wszyscy obecni członkowie Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK) zostali nominowani przez rządzącą Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Od ich decyzji nie ma odwołania. Dlatego nie za bardzo wierzę, aby opozycji udało się uzyskać pozytywną decyzję w tej sprawie – powiedział wykładowca nauk politycznych na Uniwersytecie w Grazu w Austrii, Kerem Oktem.
Według profesora nauk politycznych ze stambulskiego Uniwersytetu Koc, Ali Carkoglu istnieje możliwość, że YSK zgodzi się na ponowne przeliczenie głosów, co "nie jest bardzo skomplikowane i zajęłoby maksymalnie jeden dzień". Carkoglu nie wierzy jednak, by komisja zaakceptowała powtórkę referendum.
- Już teraz Najwyższa Komisja Wyborcza twierdzi, że podobna sytuacja z kopertami miała miejsce kilka razy i że nie rozumie reakcji opozycji. Myślę, że komisja podtrzyma wyniki referendum i powie, że nie widzi w aferze z kartami żadnego problemu – skomentował politolog.Także Ahmet Sozen, wykładowca nauk politycznych na Uniwersytecie Wschodniośródziemnomorskim w Famaguście (turecka część Cypru) uważa, że opozycja nie odniesie w tej sprawie sukcesu. - Według mnie nie mają żadnej szansy. W Turcji panuje stan wyjątkowy, który właśnie został przedłużony. Nie wierzę, aby w takiej atmosferze unieważniono głosowanie – powiedział Sozen.
Usunięto "ważne zabezpieczenie"
W poniedziałek wspólna misja OBWE i Rady Europy uznała, że procedury zastosowane w kampanii i podczas referendum nie spełniały międzynarodowych standardów. Według obserwatorów decyzja o uznaniu niepodstemplowanych kart za ważne "usunęła ważne zabezpieczenie" przed oszustwami i była "niezgodna z przepisami".
Autor: aw,mm\mtom / Źródło: PAP