Ukraińska aktywistka, którą w poniedziałek rebelianci postawili w Doniecku przy "słupie hańby", a później wywieźli w nieznanym kierunku, została uwolniona - podała rosyjska niezależna telewizja "Dożd".
W poniedziałek dziennikarze "The New York Times", nadający relacje z Doniecka na wschodzie Ukrainy, stali się świadkami dramatycznej sceny - zobaczyli postawioną pod słupem kobietę, owiniętą ukraińską flagą, wokół niej stali uzbrojeni rebelianci, a wokół stał agresywny tłum. Kobietą była wyzywana, bita po twarzy i kopana.
Separatyści oskarżyli kobietę o współpracę z ukraińskimi wojskowymi, ponieważ zobaczyli w jej oknie światło. Okazało się, że kobieta ma w domu generator prądu, ale przy okazji bojówkarze znaleźli u niej ukraińską symbolikę i oskarżyli o to, że pomagała ukraińskim artylerzystom, wskazując cele, które mieli ostrzeliwać.
"Irina Dowhań żyje, jest zdrowa"
W czwartek kobieta została uwolniona m.in. dzięki interwencji znanego rosyjskiego fotoreportera i korespondenta wojennego Dmitrija Bielakowa, który relacjonował wojnę w Czeczenii i Osetii Południowej w 2008 roku.
Dmitrij Bielakow powiedział na antenie rosyjskiej telewizji Dożd, że dowiedział się, iż kobieta jest przetrzymywana na terenie bazy batalionu "Wostok". Wraz z brytyjskim dziennikarzem Markiem Franchettim interweniował u dowódcy batalionu Aleksandra Chodakowskiego.
- Udało nam się go przekonać, że koniecznie trzeba uwolnić Irinę. Nie musieliśmy go długo namawiać - Aleksandr sam przeprowadził własne śledztwo, wyraził oburzenie zatrzymaniem kobiety i powiedział, że nie miał pojęcia o przetrzymywaniu kobiety w jego bazie. Mogę zaświadczyć, że Irina Dowhań żyje, jest zdrowa, wszystko z nią w porządku - poinformował dziennikarz.
15-letnia córka Iriny Dowhań przebywała dotąd w nieznanym miejscu, reporterowi udało się jednak ustalić, że matka i córka wkrótce się połączą i prawdopodobnie opuszczą obwód doniecki.
Autor: asz//gak / Źródło: Dożd TV, tvn24.pl