- Razem pokonamy wspólnych wrogów - zapewnił prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad swojego wenezuelskiego "brata" Hugo Chaveza. Gość z Ameryki Południowej potępił natomiast "groźby militarne" pod adresem Iranu i zapewnił o swoim wsparciu dla rewolucji islamskiej.
Obaj prezydenci wystąpili na konferencji prasowej, zorganizowanej na zakończenie dwudniowej wizyty Chaveza w Teheranie. Zwracali się do siebie per "bracie". Ahmadineżad podkreślał, że Wenezuela i Iran są częścią "rewolucyjnego frontu", rozciągającego się od Ameryki Łacińskiej po Azję Wschodnią.
- Wiemy, że "oni" nigdy nie zdołają powściągnąć rewolucji islamskiej. (...) Zawsze będziemy stać razem, nie tylko stawimy opór, ale także będziemy stać obok siebie jako zwycięzcy - powiedział swemu gospodarzowi Chavez. - Wrogowie naszych krajów odejdą pewnego dnia. Taka jest obietnica Boga i z pewnością zostanie spełniona - ripostował Ahmadineżad.
Transkontynentalna przyjaźń
Prezydent Wenezueli poinformował, że podpisał w Teheranie kilka nowych porozumień, mających na celu intensyfikację współpracy przemysłowej między obu krajami.
Idąc za przykładem Teheranu, Chavez przed przybyciem do Iranu porozumiał się z Rosją w sprawie pomocy przy budowie pierwszej wenezuelskiej elektrowni atomowej, co - jak pisze Reuters - "nie spodobało się niektórym ludziom w Waszyngtonie".
Reuters odnotowuje, że Chavez przybył do Teheranu tydzień po tym, gdy Ahmadineżada serdecznie witano w Libanie. Zdaniem agencji, oba te wydarzenia dyplomatyczne miały m.in. pokazać Waszyngtonowi, że Iran wciąż ma na świecie przyjaciół, gotowych przeciwstawić się interesom USA.
Źródło: PAP