Ranni umierają w szpitalach

Aktualizacja:

Do 39 wzrósł tragiczny bilans ofiar poniedziałkowych wybuchów w moskiewskim metrze. W szpitalach nadal przebywa 71 osób, część z nich w bardzo ciężkim stanie, 5 w krytycznym. Wtorek w Moskwie ogłoszono dniem żałoby narodowej.

Z Rosji Paweł Płuska
Z Rosji Paweł PłuskaTVN24

- W nocy w jednej z klinik zmarła kolejna bardzo ciężka ranna ofiara wybuchów - poinformował Andrej Selcowskij, przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia.

Lekarze nie wykluczają kolejnych zgonów. Jak tłumaczą, stan wielu rannych w wybuchach jest bardzo ciężki. Mają rozległe oparzenia, a także uszkodzone organy wewnętrzne. Wielu ma pourywane kończyny.

Selcowskij zapewnił także, że we wtorek ma zakończyć się identyfikacja ofiar. Wiadomo już, że w wybuchach ucierpieli młodzi ludzie, w większości do 40 roku życia.

"Za zamachem stoją Szahidki"

Do wybuchów na stacji Łubianka i Park Kultury doszło w poniedziałek rano czasu moskiewskiego. Dwie kobiety - samobójczynie, prawdopodobnie Szahidki dokonały zamachu na stacjach metra, kiedy wagony zapełnione ludźmi znajdowały się na stacji. Radio "Echo Moskwy" donosi, że materiały zostały zdetonowane za pomocą telefonów komórkowych, jednak tych informacji nadal nie potwierdzono.

Porozrywane ciała Szahidek

Jak donosi wtorkowy "Kommersant" - powołując się na relacje śledczych - znalezione na stacjach ciała samobójczyń, "trzeba było składać z fragmentów, jak mozaikę". Śledczy podkreślają, że odtworzyli niemal całe ciała - brakowało jedynie środkowej części ciała i nadgarstka. Świadczy to o tym, że materiał wybuchowy zawieszony był na poziomie brzucha, a prawdopodobnie ukryty w damskiej torebce przewieszonej przez ramię. Jak udało się ustalić, kobiety były w wieku 20-25 lat o kaukaskim typie urody. Ubrane były w czarne chusty i czarne ubrania. Jedna z kobiet miała na sobie długie spodnie, druga czarną długą spódnicę.

Z ustaleń śledczych wynika także, że do ataku użyto materiałów wybuchowych – na stacji Łubianka o sile 4 kg trotylu, na Park Kultury około 2 kg.

Miedwiediew w metrze

Siergiej Ławrow szef rosyjskiego MSZ powiedział, że nie jest wykluczone, że zamachy były przygotowywane za granicą. Dotychczas nie ustalono sprawców zamachu, jednak ślady wskazują, że byli to zamachowcy powiązani z Północnym Kaukazem.

- Pociąg zatrzymał się, otworzyły się drzwi i wówczas nastąpił wybuch. Cofnęliśmy się do wagonów i czekaliśmy na dalsze wskazówki - mówił rosyjskiej telewizji RTR jeden ze świadków zdarzenia.

Przerażeni ludzie próbowali opuścić stację i wydostać się na zewnątrz. - Ludzie wybiegali, byli cali we krwi. W szoku po wyjściu na zewnątrz - mdleli - relacjonuje jeden z naocznych świadków na łamach "Komsomolskiej Pravdy".

Wieczorem na stacji Łubianka, gdzie nastąpił wybuch, kwiaty złożył Dmitrij Miedwiediew. Prezydent zapowiedział, że władze zrobią wszystko, by ukarać winnych zamachów. Prezydent zapewnił także, że wszyscy poszkodowani w wybuchach otrzymają pomoc finansową.

Stolica wraca do normalności

- Stolica powolutku wraca do normalności, i tak naprawdę nie widać, żeby coś się wydarzyło - mówi w relacji z Moskwy specjalny wysłannik Faktów TVN Paweł Płuska. Jak podkreśla, już dziś w metrze było tak tłoczno jak przed zamachami. - Ludzie znów zaczęli korzystać z metra. - Jeszcze wczoraj jak jechałem do hotelu wagony były puste. To się w godzinach szczytu w stolicy kraju nigdy wcześniej nie zdarzało - dodaje. Przyznaje jednak, że oprócz opuszczonych do połowy flag przewiązanych kirem i większej liczby milicji na ulicach po poniedziałkowych zamachach nie ma już śladu.

CZYTAJ RAPORT O ZAMACHACH W MOSKIEWSKIM METRZE

Źródło: newsru.com