Wszyscy widzieliście zdjęcia z Białorusi. Widzieliście nagrania mojego pobitego, torturowanego syna. Widzicie, jak na Białorusi represjonują młodych ludzi, którzy chcą wolności - mówiła na konferencji prasowej w Warszawie Natalia Pratasiewicz, matka zatrzymanego w niedzielę dziennikarza Ramana Pratasiewicza.
W niedzielę białoruski kontroler ruchu lotniczego poinformował załogę lecącego nad terytorium tego kraju samolotu linii Ryanair o zagrożeniu bombowym na pokładzie. Władze białoruskie poderwały myśliwiec MiG-29, co stało się powodem do oskarżeń o zmuszenie maszyny do lądowania. Po lądowaniu samolotu w Mińsku białoruskie władze zatrzymały podróżującego nim białoruskiego opozycjonistę i blogera Ramana Pratasiewicza oraz podróżującą z nim kobietę.
W czwartek na konferencji prasowej w Warszawie wystąpili rodzice blogera – Natalia oraz Dzmitry, a także współzałożyciel portalu Nexta, gdzie pracował Pratasiewicz, Sciapan Puciła oraz prezes fundacji Dom Białoruski Aleś Zarembiuk.
"Błagam was, pomóżcie mi uwolnić mojego syna"
- Chce się do was zwrócić jako matka Ramana. Chcę, żebyście usłyszeli mój krzyk, krzyk mojej duszy. Żebyście zrozumieli, jak nam jest teraz ciężko i jak bardzo przeżywamy tę sytuację. Bardzo chcę, żebyście przekazali moją prośbę wszędzie, na całym świecie (…). Błagam was, pomóżcie mi uwolnić mojego syna - mówiła matka zatrzymanego aktywisty.
Zwróciła uwagę na obiegające media na całym świecie zdjęcia z Białorusi. - Widzieliście nagrania mojego pobitego, torturowanego syna. Widzicie, jak na Białorusi represjonują młodych ludzi, którzy chcą wolności, którzy walczyli o lepszą przyszłość, o demokrację, którzy chcieli w sposób pokojowy domagać się przemian na Białorusi - powiedziała.
- Mój syn informował świat o tym, co się działo na Białorusi, bo chciał jak najlepiej dla swojego państwa - zaznaczyła. - Mój syn nie nawoływał do masowych zamieszek, nie mówił, że trzeba wprowadzić wojsko przeciw Białorusi. Mój syn jako dziennikarz informował o tym, co się działo na Białorusi – dodała
- Widzicie, co tam się dzieje. Widzicie przemoc, tortury, pobicia, siniaki. Widzieliście to na nagraniu, że mojego syna duszono, że ma złamany nos, że jego twarz jest pokryta pudrem – zwróciła uwagę Natalia Pratasiewicz, apelując do społeczności międzynarodowej o pomoc.
"Świat wspiera dążenia młodych do życia w wolnym kraju"
- Reakcja społeczności międzynarodowej pokazała, że cały świat wspiera ludzi takich jak mój syn. Świat wspiera dążenia młodych ludzi do wolności słowa, do życia w wolnym kraju, w państwie, gdzie obowiązują demokratyczne wartości. Gdzie ceni się wartość życia i zdrowia człowieka – powiedział Dzmitry Pratesiewicz.
Podkreślił, że "cała ta sytuacja dotyczy wszystkich na Białorusi". - Chcę wyrazić ogromne słowa podziękowania wszystkim dziennikarzom, wszystkim mediom za obiektywne informowanie świata o tym, co się wydarzyło z naszym synem. Raman był dziennikarzem takim jak wy - mówił ojciec zatrzymanego.
Raman "nie przestał być dziennikarzem, ale został bohaterem" – podkreślił Dzmitry Pratesiewicz. Jak dodał, "bohaterowie mają w sobie to, że potrafią wytrwać najgorsze trudności". – Mamy nadzieję, że Raman demonstruje te wszystkie cechy. Jest silnym człowiekiem, całe swoje życie dążył do prawdy, przekazywał ludziom prawdę – zaznaczył.
- Dlatego obywatel Łukaszenka zorganizował to podłe wydarzenie – ocenił.
"Rozumieliśmy, że mogą być zastosowane przeciwko nam represje"
Rodzice Ramana Pratasiewicza byli także pytani o to, czy ich samych dotknęły represje. - W sierpniu, po rozpoczęciu protestów, podjęliśmy decyzję o wyjeździe z kraju. To była świadoma decyzja, ponieważ widzieliśmy dziwnych ludzi dyżurujących obok naszego domu. Kontaktowano się z naszymi znajomymi, żebyśmy wywarli presję na naszego syna, żeby wrócił na Białoruś – mówiła Natalia Pratasiewicz.
- Podjęliśmy taką decyzję, ponieważ nasz syn był na celowniku, a my nie chcieliśmy przeszkadzać w jego działalności dziennikarskiej. Rozumieliśmy, że mogą być zastosowane przeciwko nam represje – powiedziała.
- Tydzień przed wyborami 9 sierpnia spotkał się ze mną przedstawiciel KGB. (…) Po tym spotkaniu podjęliśmy decyzję, żeby opuścić kraj. Już w tym roku prezydent Łukaszenka pozbawił mnie stopnia podpułkownika. Uważam, że to wszystko zrobiono przeciwko nam, by zemścić się za to, że opuściliśmy nasz kraj, żeby wspierać syna – dodał ojciec Pratasiewicza.
"Mamy do czynienia z bezprecedensową falą represji"
- Nie ma wątpliwości, że samolot został uziemiony, bo leciał nim pan Raman Pratasiewicz. Razem robiliśmy kanał informacyjny Nexta, który czytały miliony ludzi. Byliśmy uznani za terrorystów numer jeden i numer dwa przez Alaksandra Łukaszenkę - mówił współzałożyciel portalu Nexta Sciapan Puciła. Jak dodał, "za to, że ludzie wysyłają do nas informacje, teraz łukaszenkowski sąd daje im nawet 18 lat więzienia".
Puciła zwrócił uwagę, że na Białorusi cały czas kontynowanie są represje. - W tamtym tygodniu zmarł więzień polityczny Witold Aszurak, była nagonka na dziennikarzy portalu Tut.by. Codziennie zapadają nowe wyroki, po 5-7 lat pozbawienia wolności dla więźniów politycznych. Mamy do czynienia z bezprecedensową falą represji - ocenił.
- Dostajemy cały czas bardzo dużo pogróżek, szczególnie po tej niedzieli, kiedy był uziemiony samolot i zatrzymano Ramana Pratasiewicza. W związku z tym prosimy Zachód, Unię Europejską, Polskę o pomoc, o ochronę, bo obawiamy się o swoje życie i zdrowie – powiedział.
"W kraju panuje terror"
W ocenie prezesa fundacji Dom Białoruski Alesia Zarembiuka, "wideo pobitego Ramana nie pojawiło się tak po prostu". - Łukaszenka przestraszył się zdecydowanej reakcji Zachodu i dlatego opublikował to wideo – powiedział.
- Codziennie zapadają wyroki, w kraju panuje terror – zaznaczył. Jak dodał, by trwale zmienić sytuację, jest potrzebna wspólna polityka Zachodu wobec Białorusi, która nie będzie opierała się jedynie na reakcjach na działania białoruskich władz. - Po 10 miesiącach od rozpoczęcia porostów mieliśmy tylko oświadczenia, deklaracje i tak dalej – zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24