Korea Północna opublikowała serię zdjęć przedstawiających najnowszą próbę rakiety balistycznej odpalanej spod wody. Po raz pierwszy pokazano ją z naprawdę bliska i w pierwszej fazie odpalenia. Wojska Korei Południowej i USA potwierdziły przeprowadzenia testu, ale według ich radarów północnokoreańska rakieta przeleciała zaledwie 30 kilometrów.
Oficjalne media Korei Północnej nazwały odpalenie „wielkim sukcesem”, który zaowocował „jeszcze jednym narzędziem do przeprowadzenia potężnego uderzenia jądrowego”. Test był „osobiście nadzorowany” przez dyktatora Kim Dzong Una. - Odpalenie w pełni potwierdziło i umocniło wiarygodność podwodnego systemu startowego oraz idealnie wypełniło wszystkie wymogi techniczne do przeprowadzenia operacji podwodnego ataku - oznajmiła państwowa agencja KCNA, stosując swój tradycyjny kwiecisty i zawiły język. Przytoczono również wypowiedź wodza, który oznajmił, że flota Korei Północnej jest teraz zdolna „uderzyć w łby marionetkowych sił Korei Południowej i amerykańskich imperialistów”.
Krótki lot, ale dlaczego?
Wraz z oświadczeniem opublikowano serię zdjęć z testu, pokazujących po raz pierwszy tak dużo szczegółów. Widać na nich między innymi z bliska nowy okręt podwodny określany roboczo przez zachodnich analityków Sinpo, od nazwy stoczni i bazy, w której powstał i cumuje pomiędzy testami. To prawdopodobnie północnokoreańska konstrukcja stworzona w oparciu o radzieckie wzorce. Sinpo w przedłużonym kiosku (wystający pionowy element na kadłubie okrętu podwodnego) ma umieszczony silos dla pojedynczej rakiety balistycznej. Nie pokazano tego elementu z bliska, ale wśród zdjęć znajdują się trzy, przedstawiające moment odpalenia pocisku pod wodą. Widać na nich otwarcie pokrywy silosa i moment, gdy czubek rakiety przebija wodoszczelną osłonę rozpoczynając drogę ku powierzchni. Większość zdjęć przedstawia moment wyskoczenia rakiety na powierzchnię i rozpoczęcia lotu. Ujęcia wykonane podczas wcześniejszych prób były mocno kadrowane i nie dało się stwierdzić, czy pocisk rzeczywiście zdołał poprawnie uruchomić główny silnik. Podczas jednego testu rakieta prawdopodobnie gwałtownie skręciła i wpadła do morza, a podczas drugiego eksplodowała kilka sekund po wyskoczeniu na powierzchnię. Tym razem zdjęcia nie pozostawiają jednak wątpliwości, że pocisk poleciał. Przyznały to wojska Korei Południowej i USA, które śledziły rakietę przy pomocy radarów. Miała pokonać około 30 kilometrów. Nie jest to imponujący wynik, a raczej bardzo słaby, ale możliwe, że rakieta tak została ustawiona. Jej szczątki są na pewno bardzo pożądaną zdobyczą dla obcych wywiadów, więc im bliżej wybrzeża skończy swój lot, tym łatwiej będzie zabezpieczyć miejsce upadku.
Krótki lot mógł być też oczywiście efektem awarii lub bardzo słabych możliwości rakiety. Nie ma jednak możliwości tego zweryfikować.
Ambitne przedsięwzięcie
Reżim inwestuje w prace nad okrętami podwodnymi z rakietami duże pieniądze. Widać to zwłaszcza po stoczni i bazie w Sinpo. W ostatnich latach na zdjęciach satelitarnych widać jej wyraźną rozbudowę. Powstała między innymi duża kryta hala stoczniowa, która najpewniej posłuży do produkcji kolejnych okrętów podwodnych z rakietami. Próbne odpalenia są natomiast przeprowadzane co kilka miesięcy. To bardzo często, zwłaszcza jak na Koreę Północną. Program budowy rakiety balistycznej odpalanej spod wody jest najambitniejszym przedsięwzięciem zbrojeniowym Korei Północnej. Reżim chce uzyskać broń, która pozwoli mu szachować Japonię czy USA. Okręt podwodny z rakietą może próbować ukryć się blisko wybrzeża i odpalić ją z zaskoczenia, zostawiając mało czasu na reakcję. Dzięki takiej możliwości Pjongjang mógłby twierdzić, że posiada broń realnie zagrażającą np. miastom na zachodnim wybrzeżu USA.
Autor: mk/tr / Źródło: tvn24.pl, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: KCNA