Około 120 uczestników rajdowego konkursu Rainforest Challenge wydostało się z pułapki, w jaką zamknął ich monsunowy deszcz. Już jutro rajdowcy, w tym dwie ekipy z Polski, wrócą do stolicy Malezji - donosi polska ambasada.
Polskie załogi uczestniczące w rajdzie Rainforest Chalenge w Malezji są już bezpieczne. Ewakuowano z dżungli wszystkich uczestników rajdu - jutro Polacy wrócą do Kuala Lumpur.
- Z tego co wiem, spływali rzeką łódkami, w deszczu cały czas. Są trochę pogryzieni przez komary, ale zadowoleni - powiedziała RMF Katarzyna Wilkowiecka z polskiej ambasady w Kuala Lumpur.
Większość załóg biorących udział w rajdzie Rainforest Challenge przez siedem dni było uwięzionych w środku dżungli. Na bieżąco informował o tym niemiecki portal Marathonrally, który jako jedyny poprzez telefon satelitarny miał kontakt ze swoją załogą.
Oskarżenia
Jak mówił w rozmowie z RMF FM Marek Makedoński, pomysłodawca i założyciel grupy Extreme Team, który do Malezji pojechał jako członek ekipy wspomagającej polskich rajdowców, przyczyną sytuacji była seria błędów organizatora - ten jednak się do nich nie przyznaje i twierdzi, że rajd był bardzo dobrze zorganizowany
Makedoński dodał, że organizatorzy nie monitorowali pogody, wprowadzili rajd głęboko do dżungli, w góry.
- W Polsce jak pada przez 20 minut, to zalewa Gdańsk, Warszawę, Kraków i wszyscy robią z tego klęskę narodową. A tutaj pada już drugi tydzień, non stop. Rzeki, które miały metr i rajd się przez nie przeprawiał, mają teraz po 12 metrów głębokości i rozlały się na setki hektarów i rajd nie jest w stanie wrócić - mówił RMF Makedoński, który jest także założycielem Polskiego Stowarzyszenia Czterokołowców.
Z kolei Łukasz Stachura, doświadczony rajdowiec i uczestnik rajdu w Malezji w 2004 roku, powiedział, że o rajdzie nie ma dobrego mniemania i wina rzeczywiście może leżeć po stronie organizatorów. Stachura gościł w TVN24.
Źródło: RMF FM, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: marathonrally.com