Milicja ruszyła, kiedy tłum zaczął się rozchodzić. Wiasna: ponad 190 zatrzymanych

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvn24.pl

Marsz Jedności przeszedł w niedzielę ulicami stolicy Białorusi. Manifestacja licząca według różnych źródeł od kilkudziesięciu do nawet 150 tysięcy ludzi, dotarła przed siedzibę prezydenta Alaksandra Łukaszenki. W mieście pojawiły się oddziały milicji i wojska. Do centrum Mińska wjechały samochody opancerzone. Centrum Wiasna poinformowało o co najmniej 194 zatrzymanych tego dnia w samym Mińsku.

Jak przekazała Polska Agencja Prasowa, ponad 100 tysięcy ludzi wzięło udział w niedzielę w Marszu Jedności odbywającym się w Mińsku. Pochód przeszedł przez centrum stolicy Białorusi pod Pałac Niepodległości, siedzibę białoruskiego prezydenta.

Niedziela to 29. dzień protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi, które według oficjalnych rezultatów wygrał Alaksandr Łukaszenka.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Wiasna: ponad 190 zatrzymanych

W stolicy zatrzymania rozpoczęły się jeszcze przed rozpoczęciem marszu. Milicja wyłapywała ludzi idących na demonstrację m.in. w okolicach stacji metra Puszkińska i Uschod, a także na ulicy Czebotariowa. Blokowano dojścia do centrum Mińska. Do masowych zatrzymań doszło po zakończeniu protestu, gdy ludzie zaczęli dzielić się na mniejsze grupy i rozchodzić.

Na ulicy Niemiha w centrum Mińska osobnicy w cywilu rozganiali demonstrantów, a następnie rozbili szyby w oknach i drzwiach do jednej z kawiarni. Później media ustaliły, że jeden z mężczyzn jest podobny do szefa milicyjnej struktury do walki ze zorganizowaną przestępczością Mikałaja Karpiankoua.

Centrum Wiasna poinformowało o co najmniej 194 zatrzymanych w samym Mińsku. Wśród nich jest członkini Rady Koordynacyjnej, utworzonej przez opozycję, Wolha Paulawa. Do brutalnych zatrzymań, w tym niepełnoletnich osób, doszło także podczas protestu w Grodnie - wynika z relacji mediów niezależnych, powołujących się na świadków. Milicja miała tam użyć wobec demonstrantów gazu łzawiącego. Zatrzymywano również ludzi w Baranowiczach, Mohylewie, Brześciu, Witebsku.

Według MSW Białorusi w niedzielę zatrzymano ponad 100 ludzi, jednak dokładna ich liczba ma zostać podana w poniedziałek.

Tłum protestujących przed siedzibą prezydenta. "Łukaszenka - do radiowozu!"

Wcześniej w niedzielę wielotysięczna manifestacja doszła pod Pałac Niepodległości w Mińsku.

"Łukaszenka jest w tarapatach. 100-150 tysięcy ludzi zgromadziło się w pobliżu jego rezydencji. Wszyscy skandują: 'Łukaszenka - do radiowozu', 'Łukaszenka - do więziennej toalety' oraz 'Trybunał!' " - relacjonował na Twitterze białoruski dziennikarz Franak Wiaczorka. Polska Agencja Prasowa donosiła z kolei o co najmniej kilkudziecięciu tysiącach protestujących przed pałacem prezydenckim.

Uczestnicy protestu podeszli blisko do kordonu utworzonego przez funkcjonariuszy OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych, a także przez milicyjną polewaczkę i maszyny z rozkładanymi tarczami do rozpędzania demonstracji. Na płocie, który w ten sposób powstał, demonstranci przykleili plakaty i malowali grafitti.

"Odejdź!" i "Wstyd" – skandowano pod adresem Łukaszenki w trakcie demonstracji, która stała się już tradycyjnym wydarzeniem niedzieli w czasie akcji protestu po sfałszowanych wyborach prezydenckich. Ze strony sił bezpieczeństwa stale rozlegał się dźwięk syreny, który zapewne miał odstraszać demonstrantów.

"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"

W trakcie manifestacji w tłumie widać było wiele flag biało-czerwono-białych, w kolorach narodowych używanych przez opozycję. Ludzie przybyli tłumnie, mimo padającego deszczu, wielu ubrało się w stosowną odzież.

"Hasło dzisiejszego marszu to: Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - pisał wcześniej w niedzielę Wiaczorka. Pod wpisem zamieścił nagranie, na którym widać biało-czerwony tłum, maszerujący przez centrum Mińska. "Ten protest ma pokazać, że ludzie są zjednoczeni w pragnieniu zmian, podczas gdy władze próbują podzielić naród" - dodał.

Ania i Wacław przyszli na marsz z dwójką dzieci, w wieku roku i dwóch, pomimo zdecydowanych ostrzeżeń ze strony MSW, by rodzicie "opamiętali się" i zachowywali się odpowiedzialnie.

- Przede wszystkim dzieci są z nami, bo nie mamy ich z kim zostawić - śmiała się Ania. - A na poważnie to uważamy, że wszyscy powinniśmy tu być, bo rozstrzyga się przyszłość naszych dzieci – dodała. - Dlaczego mamy się bać wyjść na ulice we własnym mieście? - pytał Wacław. Jego zdaniem Białorusini mają prawo do pokojowego protestu. - Ludzi zatrzymują i zastraszają, ale liczba protestujących nie maleje. Może to da władzom do myślenia - dodał.

Pojazdy wojskowe na ulicach Mińska

Do centrum z obrzeży miasta wjechał rano sprzęt milicyjny i wojskowy, w tym ciężarówki, samochody do rozpędzania demonstracji i polewaczki, a także samochody opancerzone. Opancerzone pojazdy BRDM pojawiły się m.in. w pobliżu siedziby prezydenta - Pałacu Niepodległości. Do miasta wjechała również kolumna transporterów opancerzonych BTR - donosił portal TUT.by.

Milicja próbowała powstrzymać niedzielny pochód, blokując drogi i dokonując zatrzymań. Zablokowano ulice w centrum miasta i zamknięto większość sklepów. Nie działały też stacje metra.

W Mińsku pojawiły się także zakłócenia w działaniu internetu. Prędkość przesyłu danych znacznie się pogorszyła. Jeden z operatorów potwierdził, że stało się tak na polecenie władz.

MSW uprzedziło rano, że będzie przerywać "nielegalne akcje" i wezwało obywateli, by nie brali w nich udziału.

BiałoruśPAP/Maciej Zieliński

Autorka/Autor:ft, momo //kab,now

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Twitter/@franakviacorka

Tagi:
Raporty: