Prokuratura we Wrocławiu wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie niespodziewanej śmierci małej Irakijki po powrocie do Ojczyzny. - Stęskieni rodzice chcieli nacieszyć się dzieckiem. Dlatego mogli zaniedbać podawanie lekarstw i konsultacje u lekarza - uważa dr Girish Sharma, który leczył dziewczynkę w Polsce.
Leczona we wrocławskim szpitalu mała Irakijka Jannat, zmarła wkrótce po powrocie do Iraku. Przesłuchiwani w tej sprawie będą lekarze, żołnierze uczestniczący w transporcie i rodzina dziecka. - Zabezpieczyliśmy dokumenty w szpitalu, w którym była operowana dziewczynka. Będziemy wyjaśniać okoliczności wypisu ze szpitala i transportu do Iraku. Wystąpimy też o międzynarodową pomoc prawną do Iraku - mówi Małgorzata Klaus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Zdaniem operującego dziewczynkę lekarza, najprawdopodobniej dziecko zmarło z powodu niepodawania leków. - Gdy wypisywaliśmy ją ze szpitala, była w dobrym stanie. Z doniesień żołnierzy wiem, że podróż zniosła dobrze - mówi dr Girish Sharma. Co w takim razie się stało, że w środę wieczorem dziewczynka źle się poczuła, a rano następnego dnia zmarła? - Rodzice dostali informacje, jakie leki i ile razy dziennie trzeba jej podawać. Zaraz po przylocie mieli z małą udać się na konsultacje. Przypuszczam, że stęskniona mama i tata chcieli nacieszyć się dziewczynką i zaniedbali leki oraz nie poszli do lekarza - dodał.
Lekarz odrzuca opinie, że mogli wcześniej przewidzieć, iż rodzice mogą nie podołać sytuacji. - Ojciec dziewczynki nie chciał zostać w Polsce, był gotów nawet we własnym zakresie wrócić do Iraku. Nie mogliśmy zatrzymać dziecka bez ojca - powiedział lekarz. - To prawda, że wypisana na próbę ze szpitala Jannat, którą zajmował się tata, szybko do nas wróciła w złym stanie. Myśleliśmy nawet, że potrzebna będzie kolejna operacja. Jednak po lekach wróciła do zdrowia - opowiada dr Sharma. - Przed dziewczynką był jeszcze jeden poważny zabieg. Najlepiej wykonać go, gdy dziecko trochę podrośnie. Byliśmy przekonani, że mama dziewczynki da sobie z nią radę. Dziecko wzmocni się w domu i będzie mogło przejść kolejną operację - dodał.
Lekarz zapewniał, że Irakijka dostała zapas leków na cały miesiąc.
Informację o śmierci dziewczynki otrzymał por. Artur Pinkowski, rzecznik prasowy 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu, która to dywizja pomogła w sprowadzeniu małej Irakijki do Polski.
- Zadzwonił do nas dziadek i powiedział, że Jannat nie żyje. Relacjonował, że rano dziewczynka gorzej się poczuła. Lekarze ze szpitala w Bagdadzie stwierdzili powiększoną wątrobę i nadciśnienie płuc - powiedział nam Pinkowski.
Zapewnił, że po powrocie z Wrocławia dziewczynka czuła się bardzo dobrze i nic nie wskazywało na to, że jej stan może się pogorszyć. Dodał, że polscy żołnierze w Iraku postarają się potwierdzić tę informację. - Jeśli to prawda, to wszystkim nam jest bardzo przykro, bowiem bardzo się zaangażowaliśmy w jej wyleczenie - podkreślił rzecznik.
Operacja w Polsce 11-miesięczna Jannat we Wrocławiu przeszła pomyślnie skomplikowaną operację serca. W poniedziałek w dobrym stanie odleciała z dziadkiem i ojcem transportem wojskowym do Bagdadu. Jannat urodziła się z anatomiczną wadą serca i innymi anomaliami, które wrocławscy lekarze zdecydowali się zoperować - mimo wielkiego ryzyka ze względu na wiek dziecka. W Polsce tego typu wadę operuje się u dzieci tuż po urodzeniu, w pierwszych dwóch tygodniach. Zabieg przeprowadzali najwybitniejsi kardiochirurdzy dziecięcy.
Do Polski Jannat trafiła dzięki polskim żołnierzom stacjonującym w Iraku. Gdy dowiedzieli się od irackiego tłumacza - Basima, dziadka Jannat o kłopotach zdrowotnych jego wnuczki, zorganizowali transport do Polski.
Dziewczynka była operowana pod koniec lipca, dzięki pomocy ludzi, którzy wpłacali pieniądze na specjalne konto bankowe. W sumie udało się uzbierać ponad 30 tys. zł, które wydano na operację, opiekę oraz pobyt ojca i dziadka w Polsce.
Kilka dni przed powrotem Jannat do Bagdadu dr Piotr Kołtowski, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Chorób Serca Medinet we Wrocławiu tłumaczył, że dziewczynka będzie potrzebowała drugiej operacji, ale nie teraz. Dziewczynka potrzebowała zastawki, ale - według dr. Kołtowskiego - na razie operacja nie była wskazana z wielu powodów, m.in. dlatego, że mała Irakijka była osłabiona po pierwszej operacji i powinna dochodzić do siebie pod troskliwym okiem matki. M.in. dlatego dziewczynka miała wrócić do kraju.
Dziadek Basim do ostatniej chwili próbował przekonywać lekarzy, aby operację przeprowadzili za miesiąc lub dwa i aby on wraz z Jannat i Ahmedem mogli pozostać w Polsce.
Źródło: tvn24.pl, PAP, Polskie Radio