Należy ponownie przeanalizować decyzję o umorzeniu śledztwa wobec policjantów, którzy przyczynili się do śmierci Polaka Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver - tak uważa specjalny prokurator Richard Peck.
Taką rekomendację dla Korony, czyli dla strony rządowej, Peck wydał we wtorek - poinformowano w komunikacie prasowym Criminal Justice Branch Kolumbii Brytyjskiej.
Prokurator specjalny
Richard Peck został wyznaczony na specjalnego prokuratora przez rząd prowincji Kolumbia Brytyjska po publikacji kilkanaście dni temu raportu komisji emerytowanego sędziego Thomasa Braidwooda.
Raport uznał użycie paralizatora wobec Polaka za nieuzasadnione. Braidwood zaś mówił podczas konferencji prasowej, że gdyby policjanci nie mieli tasera, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń. Określił wydarzenia z Vancouver jako "haniebne zachowanie kilku oficerów".
Wznowienie dochodzenia
Po tym, jak opublikowano raport Braidwooda rząd Kolumbii Brytyjskiej postanowił wznowić dochodzenie w sprawie zarzutów karnych wobec policjantów, którzy przyczynili się do śmierci Dziekańskiego.
O konieczności wznowienia śledztwa umorzonego w 2008 roku pisała polska ambasada w Ottawie, w oświadczeniu wydanym po konferencji Braidwooda.
Śledztwo umorzone
W 2008 roku uznano, że nie należy prowadzić śledztwa przeciwko czterem funkcjonariuszom Royal Canadian Mounted Police (RCMP). Obecnie podano, że rekomendacje specjalnego prokuratora w sprawie wznowienia śledztwa są możliwe, ponieważ podczas dochodzenia prowadzonego przez komisję Braidwooda ujawniono nowe fakty, które nie były znane podczas wcześniejszego dochodzenia.
Śmierć Dziekańskiego
Do śmierci Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver doszło w październiku 2007 roku. Wtedy to funkcjonariusze policji użyli paralizatorów, żeby go obezwładnić. Wszystko zostało nagrane przez jednego z podróżnych. Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt go nie skierował do właściwej dalszej części lotniska, jednak w niczym nie zagrażał policjantom.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24