Producent: Paralizator "nie mógł zabić" Polaka

 
Śledztwo wykazało, że Polak nikomu nie zagrażałTVN24

Producent paralizatorów Taser zaskarżył w sądzie wyniki kanadyjskiego śledztwa, które wykazało, że broń ta mogła zabić Roberta Dziekańskiego. Firma podkreśla, że te wnioski spowodowały znaczący spadek sprzedaży jej produktów na świecie.

Według opublikowanego 18 czerwca raportu komisji badającej okoliczności śmierci Dziekańskiego, użycie paralizatora przez kanadyjską policję było nieusprawiedliwione i przyczyniło się do jego śmierci.

Raport: Paralizatory mogą zabić

W swym wstępnym raporcie z 2009 r. ta sama komisja napisała, że "broń wytwarzająca impulsy elektryczne może powodować poważne obrażenia lub śmierć". Powołała się przy tym na ponad 20 przypadków zgonów w Kanadzie i około 300 w USA.

Adwokat firmy Taser David Neave oświadczył w poniedziałek przed sądem, że przewodniczący komisji sędzia Thomas Braidwood zignorował większość ze 174 artykułów naukowych i medycznych, które producent dostarczył komisji, i zacytował tylko 60.

Śmierć na lotnisku

14 października 2007 roku Robert Dziekański zmarł na lotnisku w Vancouver, kiedy funkcjonariusze policji użyli paralizatora, w celu obezwładnienia go. Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt go nie kierował do dalszej części lotniska, ale w niczym nikomu nie zagrażał.

W raporcie dotyczącym tych tragicznych wydarzeń komisja sędziego Braidwooda stwierdziła, że nie wiadomo dokładnie, co spowodowało śmierć Polaka. Jednak według raportu, użycie paralizatora doprowadziło do wzrostu ciśnienia krwi i przyspieszenia pracy serca, a pięciokrotne użycie tej broni odegrało olbrzymią rolę w śmierci zmęczonego i zdenerwowanego Polaka.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24