Wenezuelskie media poinformowały w poniedziałek o planach zamachu na życie prezydenta Nicolasa Maduro. Prezydent Wenezueli wezwał do "bezterminowego strajku i powstania", gdyby spisek się powiódł.
- Nie chcę państwa niepokoić, ale mamy kilkudziesięciu aresztowanych, a wczoraj zatrzymaliśmy ludzi, którzy zajmowali pozycje na najwyższych kondygnacjach kilku budynków, "w pobliżu miejsca, gdzie miał się zakończyć dzisiejszy pochód" - oświadczył Maduro w przemówieniu transmitowanym przez publiczne radio i telewizję.
W związku podejrzeniem, że prezydent miał być celem snajperów, zmieniono trasę pochodu pierwszomajowego. Zakończył się on pod Pałacem Prezydenckim w Caracas.
"Oligarchia oraz imperializm są zdesperowane" i jeśli "któregoś dnia zdołają coś uczynić przeciwko mnie i opanować w taki czy inny sposób ten pałac, nakazuję wam, mężczyznom i kobietom z klasy robotniczej, ogłosić bunt i ogłosić bezterminowy strajk generalny - wzywał Maduro swych zwolenników.
Prezydent Maduro zapowiedział również ujawnienie "w najbliższych godzinach" dowodów, że siły paramilitarne wykryte w obozach paramilitarnych w wenezuelskim stanie Miranda przygotowują zamach na szefa państwa. Nic takiego jednak nie uczynił.
Jak podała agencja EFE, działacz opozycyjny Henry Ramos Allup ogłosił tego dnia, że generałowie i admirałowie z wenezuelskiego najwyższego dowództwa mieli uprzedzić prezydenta Maduro, że w przypadku "wybuchu buntów i rozruchów, nie wezmą na siebie ciężaru represji wobec ludu".
Decydujący tydzień dla projektu referendum przeciwko Maduro
Ostatnie dni to gorący okres dla Maduro. Opozycja spodziewa się, że zdoła udowodnić autentyczność 2,5 miliona podpisów zebranych w celu rozpisania referendum w sprawie odwołania prezydenta Maduro.
Mająca większość w parlamencie Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) przedstawi we wtorek Krajowej Radzie Wyborczej (CNE) listy z podpisami - zapowiedział rzecznik koalicji Jesus Torrealba.
Ich zebranie zabrało zaledwie dwa dni w ubiegłym tygodniu dzięki temu, że Wenezuelczycy masowo udawali się do punktów, w których wyłożono listy do składania podpisów.
- Taki sukces osiągnięty w ciągu niewielu godzin, to zapewne rekord świata - powiedział lider opozycji Henrique Capriles.
- To jeszcze jedna demonstracja wagi, jaką my, Wenezuelczycy, przywiązujemy do wartości konstytucyjnych, demokratycznych i pokojowych. Chcemy zadecydować naszymi głosami o przyszłości kraju - dodał polityk, który kandydował jako konkurent Nicolasa Maduro w wyborach prezydenckich 2013 roku.
CNE, uważana za sprzyjająca rządowi, ma zweryfikować podpisy. Wymagana liczba dla przeprowadzenia referendum to 195721 podpisów, co stanowi 1 proc. elektoratu.
Autor: kło/kk / Źródło: PAP