Prezydent się nie poddaje. Chce wrócić

Aktualizacja:

Obalony prezydent Hondurasu Manuel Zelaya nie zamierza składać broni i apeluje do innych amerykańskich przywódców o poparcie. W honduraskiej stolicy tymczasem tysiące jego przeciwników dało do zrozumienia, że jego powrót nie jest mile widziany.

- Kraj jest w środku przewrotu i możliwe, że to rzeczywiście jest przewrót, ale ludzie nie chcą żyć w dyktaturze - mówił agencji Reutera jeden ze zgromadzonych w centrum Tegucigalpy przeciwników Zelayi.

On i tysiące mu podobnych zarzucają obalonemu prezydentowi dążenie do zniszczenia demokracji - wojskowy zamach odbył się w dniu, w którym Zelaya chciał przeprowadzić referendum dotyczące przedłużenia prezydenckiej władzy - i sprowadzenie na kraj ekonomicznej katastrofy.

- Ludzie nie chcą więcej kryzysu w górzystych regionach, nie chcą bezrobocia. To co rząd Zelayi zrobił to nieład - żalił się jeden z demonstrantów.

W poszukiwaniu potężnego wsparcia

Zelaya jednak ma również wielu zwolenników. Szuka ich także za granicą swojego kraju. W Waszyngtonie ma zamiar spotkać się z Organizacją Państw Amerykańskich (OPA) i Departamentem Stanu USA.

Poparcie prezydenta USA Barack Obamy już ma. W poniedziałek amerykański prezydent nazwał przewrót nielegalnym i powiedział, że jeśli sytuacja nie zostanie odwrócona, będzie to "straszliwy precedens" przejęcia władzy siłą.

Za sobą Zelaya ma także Zgromadzenie Ogólne ONZ, które wezwało 192 państwa członkowskie, by w Hondurasie uznawały jedynie jego rząd.

Zelaya chce wrócić

Z takim poparciem Zelaya ma zamiar już w czwartek pojawić się w ojczyźnie. W powrocie ma mu towarzyszyć prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner, zdaniem agencji AP także szef OPA Jose Miguel Insulza.

Zelaya zapowiedział jednak, że po powrocie do kraju nie będzie już zabiegał o przeprowadzenie referendum, które pozwoliłoby mu ubiegać się o drugą kadencję. - Nawet gdyby mi zaproponowano możliwość pozostania u władzy, nie zrobię tego. Dokończę tylko bieżącą czteroletnią kadencję - oznajmił.

Puczyści łatwo go nie wpuszczą

Jednak mianowany przez honduraski Kongres pełniącym obowiązki prezydenta Roberto Micheletti nie zamierza pozwolić na powrót swojego politycznego wroga.

- Kiedy tylko Zelaya wjedzie do kraju, zostanie natychmiast aresztowany - oświadczył prokurator generalny Hondurasu Luis Rubi, a Micheletti na wielkim wiecu w stolicy obiecał rodakom, że nowego prezydenta wybiorą sobie już 29 listopada.

Ponadto Micheletti oświadczył w wywiadzie dla agencji Associated Press, że tylko inwazja wojskowa jest w stanie przywrócić do władzy 56-letniego Zelayę. Dotąd użyciem przemocy przeciwko puczystom groziła tylko Wenezuela.

- Jeśli do takiej inwazji dojdzie, 7,5 mln mieszkańców będzie gotowych do obrony naszego terytorium, naszych praw, naszej ojczyzny i naszego rządu - zagroził Micheletti.

Źródło: reuters, pap