"Negatywne rezultaty dla USA". Premier Turcji ostrzega w sprawie dozbrajania Kurdów


Premier Turcji Binali Yildirim ostrzegł w środę, że decyzja USA, by dozbrajać kurdyjskie milicje YPG walczące w Syrii z tak zwanym Państwem Islamskim będzie miała konsekwencje i "negatywne skutki" dla Waszyngtonu.

Na konferencji prasowej w Ankarze przed odlotem do Londynu Yildirim powiedział, że nie może sobie wyobrazić, iż USA muszą wybierać między strategicznym partnerem Turcją a organizacją terrorystyczną.

"Negatywne rezultaty dla USA"

- Administracja USA nadal ma szanse wziąć pod uwagę podejście Turcji do PKK (Partii Pracujących Kurdystanu - red.). Jeśli podjęta zostanie inna decyzja, będzie ona na pewno miała konsekwencje i spowoduje negatywne rezultaty także dla USA - dodał Yildirim. We wtorek przedstawiciele władz USA poinformowali, że prezydent Donald Trump zatwierdził dostawy broni dla Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Ma to stanowić wsparcie dla kurdyjskich bojowników w prowadzonej przez nich operacji, która ma na celu odbicie z rąk dżihadystów Ar-Rakki, nieformalnej stolicy tak zwanego Państwa Islamskiego w Syrii. Turcja uważa YPG za ramię zdelegalizowanej w Turcji PKK, która zarówno przez Ankarę, jak i USA oraz UE uważana jest za ugrupowanie terrorystyczne. PKK przez trzy dziesięciolecia walczyła z bronią w ręku przeciwko tureckim władzom i armii.

"Każda przejęta przez nich sztuka broni jest zagrożeniem"

Turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu oświadczył w środę, że każda sztuka broni, jaką dostają kurdyjskie milicje YPG w Syrii, stanowi zagrożenie dla Turcji. Cavusoglu, wypowiadając się podczas wizyty w Czarnogórze, oznajmił, że Stany Zjednoczone powinny rozróżniać członków YPG od ich arabskich sojuszników, wraz z którymi tworzą koalicję kurdyjsko-arabską do walki z dżihadystami o nazwie Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF). Według szefa tureckiej dyplomacji to Arabowie powinni wejść do Ar-Rakki. - Zarówno PKK jak i YPG są organizacjami terrorystycznymi i oprócz nazw niczym się od siebie nie różnią. Każda przejęta przez nich sztuka broni jest zagrożeniem dla Turcji - powiedział. - W ramach SDF należy rozróżniać Arabów i YPG, to siły arabskie powinny wkroczyć do Ar-Rakki - dodał Cavusoglu. Podkreślił, że Stany Zjednoczone znają to stanowisko i że prezydent Recep Tayyip Erdogan omówi te sprawy ze swym amerykańskim odpowiednikiem Donaldem Trumpem, gdy spotka się z nim w Waszyngtonie w przyszłym tygodniu.

"Rozwiejemy wszelkie obawy"

Minister obrony USA Jim Mattis oznajmił, że jest przekonany, iż Stany Zjednoczone będą w stanie rozwiązać problemy wynikające z decyzji o dozbrojeniu Kurdów. - Rozwiejemy wszelkie obawy - powiedział. - Będziemy ściśle współpracować z Turcją w celu zwiększenia ich bezpieczeństwa na ich południowej granicy - oznajmił Mattis podczas wizyty na Litwie. Turcja jest zdecydowanie przeciwna współpracy Amerykanów z Kurdami w Syrii oraz Iraku i oskarża siły YPG o to, że usiłują stworzyć kurdyjskie państwo na północy Syrii. Ankara obawia się, że z powodu zdobywania przez YPG nowych terenów na północy Syrii na nowo rozgorzeje rebelia PKK. Od kiedy w 1984 roku PKK sięgnęło po broń, w walkach zginęło około 40 tysięcy ludzi, głównie Kurdów. Waszyngton rozróżnia między YPG a PKK i twierdzi, że milicje są cennym partnerem w walce z tak zwanym Państwem Islamskim w Syrii.

Autor: mart/sk / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: VOA/Wikipedia

Raporty: