Premier Bułgarii Bojko Borysow potwierdził autentyczność nagrania rozmowy telefonicznej, której był bohaterem, a która świadczyła o handlu wpływami politycznymi. Jeden z bohaterów afery zmarł w dziwnych okolicznościach.
W wywiadzie dla wydania internetowego Politikat.net Borysow mówi: "Nie powinienem był tego robić, (...) lecz zadzwoniłem do (szefa urzędu celnego Wanio) Tanowa, wiedząc doskonale, że jego telefon jest podsłuchiwany". W styczniu 2011 r. tygodnik "Galeria" ujawnił nagranie rozmowy Borysowa z Tanowem, podczas której premier polecił wycofanie celników z operacji w pozbawionym licencji browarze "Ledenika". "Postanowiłem go nie ruszać (...). Skoro obiecałem, nie tknę go" - mówił Borysow o właścicielu browaru.
Ekspertyza potwierdziła autentyczność
W zeszłym roku w parlamencie premier utrzymywał, że nagranie jest sfałszowane. O autentyczności nagrań i ich pochodzeniu miała wypowiedzieć się prokuratura. Redakcja tygodnika "Galeria" wysłała nagrania do francuskiego laboratorium, które potwierdziło ich autentyczność oraz fakt, że nie były one zmanipulowane. Jednak śledztwo w sprawie umorzono, a biznesmen, w którego obronie występował premier, zmarł w dziwnych okolicznościach. Teraz premier twierdzi, że rozmowa co prawda się odbyła, lecz "nie miała żadnych następstw".
Premierowi grozi do 10 lat?
Według prawników naciski ze strony premiera są przestępstwem zgodnie z dwoma artykułami kodeksu karnego. Jeden przewiduje karę do 6 lat pozbawiania wolności, drugi - do 10 lat. Potwierdzenie autentyczności rozmowy przez Borysowa może być wykorzystane w przyszłości, gdyby śledztwo w sprawie zostało kiedyś wznowione - pisze we wtorek gazeta internetowa e-vestnik. Media krajowe zwracają również uwagę na to, że Borysow przyznał, iż wiedział o podsłuchu u swojego podwładnego. Bułgarski premier niejednokrotnie mówił, że w kraju jest "za dużo demokracji" i że nie widzi nic złego w podsłuchiwaniu własnych ministrów w celu walki z korupcją na wysokich szczeblach władzy. Od dojścia do władzy centroprawicowego gabinetu Borysowa trzy lata temu liczba podsłuchów znacznie wzrosła. W 2010 r. sądy wydały zezwolenia na 22 tys. podsłuchów - dwukrotnie więcej niż w roku poprzednim. W 2011 r. zezwoleń było 74 tys. Sądy odrzuciły tylko 1,5 proc. wniosków - podał w minionym tygodniu szef parlamentarnej komisji ds. kontroli nad specjalnymi środkami wywiadowczymi Michaił Mikow.
Autor: jak\mtom\k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia