To, co tutaj zastaliśmy, przechodzi wszelkie pojęcie - opowiadał reporter TVN24 Konrad Borusiewicz, który dotarł do zniszczonej przez ogień greckiej miejscowości Mati w pobliżu Aten. Temperatury w szalejącym żywiole były tak wysokie, że w zaparkowanych przy ulicach autach topiły się aluminiowe felgi.
Jak relacjonuje Borusiewicz, ogień zaczął się z drugiej strony wzgórz, na których leży Mati. Silny wiatr sprawił jednak, że gwałtownie się rozprzestrzenił i dotarł do miasteczka w kilkadziesiąt minut, zaskakując mieszkańców.
Z tego wynika znaczna liczba ofiar wynosząca kilkadziesiąt osób w samym Mati. Ile dokładnie jest ofiar jeszcze nie wiadomo. Według najnowszej informacji greckich władz, w ostatniej fali pożarów zginęło co najmniej 79 osób, a 187 jest rannych.
W samym Mati trwa przeczesywanie pogorzelisk i liczenie strat. Domy są określane jako nieuszkodzone, uszkodzone, ale nadające się do remontu oraz takie, które można tylko wyburzyć. - Tych drugich jest podobno najwięcej - stwierdził Borusiewicz.
Autor: mk//now / Źródło: tvn24