Przed piątkowym meczem w Doniecku trzy aktywistki Femen zostały porwane. W sobotę tuż po północy na ich profilu na Facebooku poinformowano, że odnalazły się w szpitalu.
W piątek po południu na oficjalnym facebookowym profilu Femen poinformowano, że 15 nieznanych zamaskowanych mężczyzn porwało feministyczne działaczki Annę Bolszakową, Aleksandrę Szewczenko oraz Janę Żdanową. Jak stwierdzono, mężczyźni nie byli ubrani w mudnury, jednak organizacja określiła ich jako "siły bezpieczeństwa albo szpiegów".
Brytyjski "Guardian" poinformował, że w piątek kobiety po przyjeździe do miasta rozdzieliły się, jednak po kilku godzinach, ok. 16. stracono kontakt z Szewczenko. Po kolejnej godzinie nie było także kontaktu z dwiema pozostałymi Ukrainkami.
Policja w Doniecku nie przyjęła zgłoszenia o zaginięciu kobiet.
Kilkanaście godzin później, ok. 1 w nocy czasu lokalnego Femen na swoim profilu Facebooku napisało, że "działaczki skontaktowały się ze szpitala w Doniecku, do którego zostały doprowadzone przez ukraińskie służby bezpieczeństwa.
Kolejne porwanie?
Szczegóły zdarzenia nie są znane, jednak piątkowe zajście przypomina te z grudnia ubiegłego roku z Białorusi. Wtedy to również trzy aktywistki rozebrały się przed siedzibą KGB w Mińsku, a kilka godzin później zostały porwane przez nieznanych mężczyzn i wywiezione 300 km od Mińska do lasu. Jak mówiły, były wtedy bite, zastraszane i polewane łatwopalną substancją. Później zostały wypuszczone.
Autor: tvn24.pl, The Guardian//kdj
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com | Femen