Portorykańczycy powiedzieli "tak". 51 stan USA?


Podczas gdy Amerykanie decydowali, kto będzie prezydentem przez najbliższe cztery lata, mieszkańcy Portoryko głosowali nad tym, czy chcą stać się pełnoprawną częścią USA. Mieszkańcy karaibskiej wyspy powiedzieli "TAK" i niedługo USA będą być może liczyć 51 stanów.

Wyspa znajduje się pod kontrolą USA od 1898 r. Wcześniej była kolonią Hiszpanii, która straciła ją w wyniku przegranej wojny z USA. W 1917 r. mieszkańcy Portoryko uzyskali obywatelstwo amerykańskie, ale do dziś nie dysponują pełnią związanych z tym praw. Nie mogą np. głosować w wyborach prezydenckich. Z drugiej jednak strony nie płacą podatków federalnych.

Portoryko cieszy się autonomią w ramach USA, ale to do Kongresu USA i prezydenta należy decydujące słowo sprawach polityki socjalnej, zagranicznej i obronnej. Mieszkają tutaj blisko 4 mln ludzi. Ponad dwa razy tyle żyje w USA.

Cztery warianty

W referendum konsultacyjnym na pytanie, czy są za przedłużenie obecnego statusu terytorium, prawie 54 proc. Portorykańczyków odpowiedziało przecząco. W kolejnym pytaniu 61 proc. uczestników referendum odparło, że chciałoby, by Portoryko stało się 51. amerykańskim stanem, 33 proc. opowiedziało się za bardziej suwerenną formą stowarzyszenia, a 5,5 proc. - za niepodległością. Frekwencja wyniosła niemal 80 proc.

Udane podejście

To już czwarte takie głosowanie w ciągu ostatnich 45 lat. Poprzednie nie przyniosły zmian w statusie wyspy. Tym razem może być inaczej, a decydującym czynnikiem jest gospodarka. Portoryko jest bowiem pogrążone w długiej i głębokiej recesji. W 2011 r. zadłużenie sięgnęło 68 mld dolarów, a bezrobocie wyniosło 13 proc.

Dotychczasowy gubernator Portoryko Luis Fortuno jest związany z republikanami i poparł Romneya. Opowiadał się za wejściem w skład USA. Jego rywal, demokrata Alejandro Garcia Padilla chciał utrzymania dotychczasowego statusu wyspy. Tym razem Fortuno przegrał w wyborach na gubernatora przegrał.

Mieszkańcy Portoryko mają amerykańskie obywatelstwo, ale nie mają prawa głosowania w wyborach prezydenckich, a tylko w prawyborach. Przedstawiciel Portoryko zasiada w Kongresie, lecz ma status obserwatora, bez prawa głosowania.

Niezależnie od wyniku referendum, decydujący głos należał będzie do Waszyngtonu, a konkretnie Kongresu USA, który może, ale nie musi uznać decyzję Portorykańczyków i przyjąć wyspę w skład Stanów Zjednoczonych na pełnoprawnych warunkach. Amerykańscy politycy najprawdopodobniej nie odmówią jednak prośbie Portoryko.

Autor: mk//gak / Źródło: BBC, tvn24.pl, PAP

Magazyny:
Raporty: