Nowy zaawansowany pocisk antyrakietowy SM-3 Block IIA eksplodował podczas testu. Byłby to cios dla amerykańskiego programu tarczy antyrakietowej, bo prace nad nim są opóźnione, a już niedługo ma on trafić choćby do Polski. Jednak wstępne śledztwo miało wykazać, że nie zawiódł sprzęt, a człowiek. Marynarz miał przypadkiem nacisnąć złą ikonkę, w wyniku czego rakieta sama się wysadziła - podaje portal zajmujący się wojskowością, Defense News.
Bardzo ogólnie o wstępnych wynikach śledztwa miał poinformować w oświadczeniu cytowanym przez portal Defense News szef amerykańskiej Agencji Obrony Przeciwrakietowej (MDA), która przeprowadzała czerwcowy test, podczas którego doszło do wybuchu. Bardziej szczegółowe informacje portal podał, powołując się na nieoficjalne źródła w agencji.
Drobny błąd, a efekty poważne
"Dochodzenie trwa, jednak wykluczyliśmy sprzęt jako źródło problemu" - stwierdził szef MDA, generał Sam Greaves w oświadczeniu cytowanym przez portal.
"Dalsze komentowanie (sprawy - red.) przed zakończeniem śledztwa byłoby nieodpowiednie" - dodał.
Defense News twierdzi jednak, powołując się na anonimowego informatora w MDA, że już ustalono, co było źródłem problemu. Miał być nim jeden z marynarzy w centrum dowodzenia na pokładzie niszczyciela USS John Paul Jones, który wystrzelił antyrakietę. Odpowiadał za nadzorowanie automatycznej wymiany informacji pomiędzy jego okrętem a innymi uczestnikami testu, czyli zarządzał łącznością.
Z niewyjaśnionych przyczyn, prawdopodobnie nieumyślnie, zmienił w systemie klasyfikację nadlatującej rakiety balistycznej z "wróg" na "swój". W ten sposób pędząca w jej stronę antyrakieta SM-3 otrzymała tę informację automatycznie i jej komputer pokładowy doszedł do jedynego słusznego wniosku - "nie mogę zestrzelić swojego". Zainicjował więc autodestrukcję.
W efekcie test zakończył się niepowodzeniem. Antyrakieta eksplodowała, a nadlatująca rakieta, która miała zostać zniszczona, bezpiecznie minęła niszczyciel.
Uzbrojenie dla Redzikowa
Zakończona niepowodzeniem próba była ważna dla Amerykanów, bo faza testów antyrakiety SM-3 Block IIA zbliża się do końca. Seria udanych przechwyceń ma potwierdzić, że jest sprawna i gotowa do masowej produkcji. Pierwsze na początku roku poszło zgodnie z planem, ale drugie, czerwcowe, zakończyło się opisanym już wynikiem.
Jeśli rzeczywiście zawinił przypadkowo marynarz, a nie sprzęt, będzie to dużą ulgą dla Amerykanów. Prace nad SM-3 Block IIA są już opóźnione o kilka lat i przekroczyły koszty. Dodatkowe problemy są bardzo niepożądane.
Najnowsza wersja rakiety SM-3 ma móc przechwytywać rakiety balistyczne znacznie dłuższego zasięgu niż poprzednie. Nawet takie pokonujące pięć tysięcy kilometrów, czyli zdolne dolecieć do Europy z Bliskiego Wschodu czy azjatyckiego terytorium Rosji. Nie przypadkiem SM-3 IIA mają w założeniach trafić do bazy antyrakietowej w Redzikowie. Dotychczas plany mówiły, że stanie się to już w przyszłym roku, ale nie wiadomo, na ile nieudany test wpłynie na harmonogram prac.
Autor: mk/adso/jb / Źródło: Defense News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MDA