Wśród najmłodszych mieszkańców Korei Północnej zapanował szał na importowane południowokoreańskie ciasteczka zwane Choco Pie. Tak samo jak polscy rodzice uginają się pod ciężarem prezentów na różne imprezy dzieci, jest w kraju Kim Dzong Una. Tylko tam, zamiast quadów czy tabletów, rodziny wydają oszczędności na ciasteczka kupowane na czarnym rynku.
Jak pisze portal "Daily NK" prowadzony przy współpracy uciekinierów i informatorów z Korei Północnej, Choco Pie coraz częściej są niezbędnym elementem przyjęć urodzinowych. Brak tego cennego smakołyku dziecko obchodzące urodziny może przypłacić późniejszymi problemami w szkole i wykluczeniem z grupy.
Brak ciasteczka wielkim problemem
Już sam brak zaproszenia na przyjęcie i pozbawienie kogoś szansy na skosztowanie Choco Pie ma być powodem do ciężkiej urazy. - Dla dzieci to ciasteczko jest rzadkim smakołykiem. Kubek kakao i Choco Pie dla każdego gościa oznacza wiele "punktów" dla wydającego przyjęcie - twierdzi informator portalu.
To poważny problem dla rodziców. Będące bowiem obiektem pożądania ciasteczka można nabyć jedynie za duże pieniądze na czarnym rynku. Ich głównym źródłem jest strefa przemysłowa w Kaesong, gdzie północnokoreańscy robotnicy pracujący dla południowokoreańskich firm dostają część wypłaty właśnie w rzeczonych ciasteczkach. Większość sprzedaje je później na czarnym rynku.
Ostatecznie pojedyncze Choco Pie może kosztować tysiąc północnokoreańskich wonów, podczas gdy kilo ryżu to pięć tysięcy wonów. Miesięczna pensja dobrze sytuowanego robotnika to około 250 tysięcy wonów, pracownicy w regionach wiejskich zarabiają mniej. Jak wylicza portal Daily NK, zorganizowanie "odpowiedniego" przyjęcia urodzinowego, z ciasteczkami i różnymi tradycyjnymi przysmakami, może kosztować od 150 do 200 tysięcy wonów. Oznacza to, że rodziny muszą sięgać do swoich skromnych oszczędności, aby spełnić oczekiwania najmłodszych.
Autor: mk/kka/zp / Źródło: Daily NK
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Nissy Kitaq