Strona kościelna nawiązała kontakt z porywaczami księdza Mateusza Dziedzica. Uprowadzonemu w Republice Środkowoafrykańskiej polskiemu duchownemu dostarczono lekarstwa i wodę pitną - powiedział w środę PAP jego współpracownik, ks. Leszek Zieliński.
Z jego informacji wynika, że porwany w nocy z niedzieli na poniedziałek misjonarz jest dobrze traktowany przez rebeliantów i nie boi się o swoje życie.
Ks. Zieliński, który był też naocznym świadkiem uprowadzenia, powiedział, że "stronie kościelnej udało się nawiązać kontakt telefoniczny z porywaczami", którzy zaatakowali misję katolicką Baboua w RŚA, ok. 50 km od granicy z Kamerunem. Ks. Mirosław Gucwa, który jest wikariuszem generalnym diecezji Bouar, rozmawiał przez telefon zarówno z uprowadzonym, jak i porywaczami - wyjaśnił ks. Zieliński.
Już w poniedziałek ks. Dziedzic rozmawiał przez telefon z kurią diecezjalną w Tarnowie, którą poinformował, że został zakładnikiem i traktowany jest dobrze.
- Ks. Mateusz ma swój telefon przy sobie, tzn. miał w dniu porwania, ale nie odbiera połączeń i dlatego też z nikim innym (oprócz kurii - red.) się nie kontaktował, nie ma takiej możliwości. Tylko raz mu pozwolili - mówił Zieliński.
Kontakt z porwanym
Księdzu Gucwie, który od ponad 20 lat pracuje na misjach, "udało się zdobyć telefon do tych ludzi, rozmawiał z porywaczami, a później rozmawiał z księdzem Mateuszem" - dodał ks. Zieliński.
Podczas rozmowy ks. Dziedzic powiedział, że napastnicy "dobrze go traktują, nie stosują żadnej przemocy, żadnej agresji" - relacjonował ks. Zieliński. Dziedzic "nie boi się o swoje życie i dostaje jedzenie" - dodał. Jedynym żądaniem porywaczy jest uwolnienie ich przywódcy, który przebywa w więzieniu w Kamerunie. - Ksiądz Dziedzic powiedział, że oni są zdeterminowani, nie wypuszczą go dopóki (szef rebeliantów - red.) nie znajdzie się na wolności - podkreślił ks. Zieliński.
- Z tego, co mi wiadomo, udało się też dostarczyć ks. Mateuszowi lekarstwa i wodę pitną, bo na to tylko zgodzili się porywacze - dodał. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o leki na malarię. - Nie znam szczegółów tej operacji, wiem tylko, że strona kościelna to zrobiła - powiedział Zieliński.
"Nie ma mowy o żadnym okupie"
Jak poinformował we wtorek krajowy dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych ks. Tomasz Atłas, w nocy z niedzieli na poniedziałek ośmiu uzbrojonych mężczyzn w mundurach wojskowych wtargnęło na misję w Baboua. Przedstawili się jako "ludzie Miskina". Ks. Atłas podkreślił, że w przypadku uprowadzonego polskiego misjonarza "nie ma mowy o żadnym okupie tylko o wymianie osoby za osobę".
W MSZ powołano zespół kryzysowy, który jest w stałym kontakcie z Komisją Episkopatu Polski ds. misji. Szef resortu Grzegorz Schetyna powołał też specjalny zespół międzyresortowy w tej sprawie.
W Republice Środkowoafrykańskiej pracuje obecnie 32 polskich misjonarzy. Sytuacja wewnętrzna w tym kraju jest bardzo trudna. Aby zapobiec eskalacji przemocy i stworzyć warunki powrotu do stabilizacji, w RŚA działają trzy misje zagraniczne: misja pokojowa ONZ MINUSCA, misja Unii Europejskiej EUFOR CAR oraz misja specjalna Francji Sangaris. W skład misji EUFOR CAR wchodzi polski kontyngent liczący ok. 50 żołnierzy.
Autor: pk//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Parafia w Skrzyszowie