To nie strach i ksenofobia stoją za niechęcią Polaków, Czechów czy Węgrów do pomocy Unii w uporaniu się z kryzysem imigracyjnym, a pewność tego, że na Zachodzie nie udało się zintegrować muzułmanów – pisze w analizie polityki Grupy Wyszehradzkiej magazyn "Politico". Brytyjski "Guardian" zastanawia się, jak na relacje z Rosją wpłynie nowe śledztwo smoleńskie, "The Washington Post" przedstawia z kolei sylwetkę Jarosława Kaczyńskiego, a jeden ze szwajcarskich dzienników zastanawia się nad klimatem gospodarczym w Polsce. Zachodnie media #PisząoPolsce.
Magazyn "Politico" umieszcza Polskę w kontekście dyskusji o całej Europie Środkowej i jej reakcji na kryzys imigracyjny, bo ten – jak się okazuje – "scalił" region. Grupa Wyszehradzka, o której od lat wielu europejskich polityków myślało jako przebrzmiałej idei i "nieistotnej części Unii Europejskiej", nagle – w obliczu kryzysu na Starym Kontynencie – odżyła i ma się świetnie, pisze w komentarzu dla "Politico" Radko Hokovsky z think-tanku European Values.
V4 pójdzie drogą Danii i Wielkiej Brytanii?
"Mocno spolaryzowane" politycznie kraje i ich społeczeństwa, mające zupełnie inny stosunek np. do Rosji, znalazły wspólny cel i chcą "restrykcyjnej polityki migracyjnej" na kontynencie. Wszystkie zgadzają się, że obrona zewnętrznych granic UE powinna być pierwszym celem.
"Brak solidarności, strach i ksenofobia" to czynniki, które odgrywają tylko pewną, na pewno nie decydującą rolę w myśleniu państw i narodów V4, bo te "nie mają problemu z imigracją samą w sobie" – pisze komentator. Podaje przykłady Ukraińców, uchodźców z Bałkanów i Wietnamczyków, którzy w tych krajach znaleźli nowe domy. To, co dominuje w myśleniu, to "przekonanie o fiasku Europy Zachodniej w integracji społeczności muzułmańskich". "Środkowi Europejczycy czytają o gettach, zamieszkach na przedmieściach i komórkach terrorystycznych" na Zachodzie i "są przerażeni tysiącami dżihadystów wywodzących się z muzułmańskich społeczności" – pisze Hokovsky. Po drugie, "nie przyjmują oni do wiadomości tego, że obecnej fali migracji nie da się kontrolować". Po trzecie, "Czesi, Węgrzy, Polacy i Słowacy nie uznają swojej polityki zagranicznej za główny powód sytuacji na Bliskim Wschodzie czy w Afryce", bo w przeciwieństwie do Niemców, Francuzów czy Belgów – "nie dzielą historycznej winy" za II wojnę światową i kolonializm. Po czwarte w końcu, obywatele krajów V4 nie wierzą w to, że ich starzejące się społeczeństwa skorzystają na napływie nowej siły roboczej, a ich gospodarki na tym zyskają – dodaje komentator.
Wszystkie te czynniki stoją u podstaw przekonania państw V4 o "złej odpowiedzi UE pod przywództwem Niemiec na kryzys". Polska, Czechy, Słowacja i Węgry będą walczyły o zmianę polityki azylowej. Jej podstawą powinno być działanie poprzez agendy ONZ, które tworzyłyby i rozbudowywały ośrodki dla uchodźców jak najbliżej krajów ich pochodzenia. Poza tym, rządom tych krajów będzie zależało na zachowaniu decydującego głosu w sprawie tworzenia i realizowania polityki migracyjnej. Równocześnie, procesy integracji tych grup w społeczeństwie powinny prowadzić do przyjęcia zachodnich wzorców kulturowych właściwych liberalnej Europie – tłumaczy politolog.
"Jeżeli V4 nie uda się zrealizować nowej misji w UE (...), Środkowi Europejczycy prawdopodobnie wybiorą drogę wycofania się z realizacji kwestii (w sferze) sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, podobnie jak Dania i Wielka Brytania. To skierowałoby ich na trudną ścieżkę poddawania w wątpliwość członkostwa w Unii w kolejnych latach" – kończy swoją analizę Hokovsky.
Śledztwo smoleńskie i granica z Rosją
Brytyjski "Guardian" boi się tymczasem o Polskę. Dziennik pisze o powołaniu nowej komisji, która zbada jeszcze raz przebieg i przyczyny katastrofy smoleńskiej, którą wielu Polaków wciąż uznaje za zamach zorganizowany przez Kreml. 10 kwietnia 2010 roku "Polska pogrążyła się w głębokiej żałobie, nieporównywalnej do niczego od czasu ostatnich dni II wojny światowej" – pisze gazeta, zwracając jednak uwagę na to, że dziś warunki geopolityczne są zupełnie inne niż sześć lat temu i ponowne badanie katastrofy prezydenckiego tupolewa "jest ryzykowne".
"Polska jest jednym z najbardziej otwartych krytyków rosyjskiej polityki", a "znajduje się na dalekiej, wschodniej flance NATO i Unii Europejskiej". Równocześnie "Guardian" wskazuje na "pragmatyzm" rządu w Warszawie i wnioskuje, że w kolejnych miesiącach będzie on budował presję wokół Rosji, by ta oddała wrak, czarne skrzynki i dała możliwość przesłuchania kontrolerów lotów ze Smoleńska. "Guardian" posiłkuje się słowami szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, które w jednym z wywiadów stwierdził, że "Rosja nie oddając wraku sama rzuca na siebie podejrzenie (...); kiedy ktoś tak się zachowuje, znaczy to, że ma coś do ukrycia".
Równocześnie dziennik zwraca uwagę na Antoniego Macierewicza, szefa MON, który mówił w przeszłości wprost w Parlamencie Europejskim, że to Kreml jest odpowiedzialny za katastrofę i "była ona pierwszym etapem wojny, która teraz toczy się na wschodniej Ukrainie". Zdaniem "Guardiana" nowe śledztwo może mieć więc już ustaloną tezę.
"The Washington Post" prezentuje z kolei portret Jarosława Kaczyńskiego – polityka, który "pociąga za sznurki" w Warszawie. - "WaPo" tworzy oraz samotnika, dla którego najważniejszymi osobami na świecie byli brat i matka. Po katastrofie smoleńskiej i śmierci Lecha Kaczyńskiego, Jarosław "zrobił się twardszy – mówi cytowany przez dziennik Kazimierz Marcinkiewicz. Dodaje on równocześnie, że jego samotność widać "w stylu rządzenia". - Chce rządzić twardą ręką. (...) Wywyższył siebie do rangi głowy państwa, nie zajmując żadnej realnej pozycji i jest mu z tym dobrze. Nie ponosi bezpośredniej odpowiedzialności i może dowolnie poruszać pionkami na swojej szachownicy – mówi dalej były premier.
"WaPo" zauważa, że po dwóch zwycięstwach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości dających kontrolę nad gabinetem prezydenta, rządem i większość parlamentarną, "w ciągu 26 lat trwania polskiej demokracji, nigdy żadna partia nie cieszyła się tak wielką władzą".
Równocześnie – jak zaznacza "WaPo" – tak Kazimierz Marcinkiewicz, jak i Lech Wałęsa, którzy krytykują Kaczyńskiego na każdym kroku, nie odmawiają mu "intelektu" i "wizji". - Kaczyński jest niesamowitą osobą, smutną osobą, bardzo przyjacielską i prawdopodobnie jedyną, która ma dla Polski plan. (...) Jednak ten plan jest bardzo konserwatywny i nie sądzę, by większości Polakom było z nim po drodze – mówi były premier. Dla Wałęsy zaś Kaczyński to "wspaniały intelekt, którego diagnoza sytuacji w Polsce jest poprawna, ale lek, którego używa (by ją uleczyć), nie jest najpewniejszy".
"Mit Polski eksploatowanej"
"Zagraniczne firmy podobno zbyt dominują, wykorzystują kraj i jego mieszkańców – mówi motto nowego polskiego rządu. Oskarżenie stawia pod znakiem zapytania sukces gospodarczy Polski. Czy to prawda?" – pyta szwajcarska "Neue Zuercher Zeitung" ("NZZ") w artykule "Mit Polski eksploatowanej".
Gazeta pisze, że nawet dla ministra skarbu Mateusza Morawieckiego, który jest "głosem rozsądku" w Warszawie, zagraniczne firmy "wyciągają zbyt wiele zysków" z Polski, przez co stają na drodze do jej pełnego, gospodarczego rozkwitu. Taki stosunek do zagranicznego kapitału nie podoba się inwestorom z zewnątrz i w ciągu zaledwie dwóch miesięcy rządowi PiS udało się "zakwasić atmosferę inwestycyjną" wokół Polski – pisze "NZZ". Zaznacza jednak, że takie pytania nakazują też zapytać o to, czy faktyczny sukces Polski – "gwiazdy Europy Wschodniej (...) nie jest iluzją".
"NZZ" wylicza, że zagraniczny kapitał, który zdaniem krytyków za pomocą transferów pieniężnych wyprowadza z Polski miliardy dolarów rocznie, równocześnie ponad połowę pieniędzy z zysków netto, dywidend i odsetek "ponownie w niej inwestuje". Zagraniczne korporacje, które wykorzystują potencjał ludzki, nie dbając o prawa pracownicze, mają też w ten sposób generować większe zyski. Zdaniem ekonomistów przepytywanych przez szwajcarski dziennik – i to jest nieprawdą, bo "badania wykazują, że Polacy nie przywiązują się do marek i kupują z ostrożnością". Ta jedna informacja prowadzi dziennik do stwierdzenia, że "osiąganie przez firmy dodatkowych dochodów nie jest możliwe". To dlatego – twierdzi NZZ – podatki od supermarketów, podobnie jak banków, nałożone przez Warszawę "nie mają twardej podstawy".
"NZZ" zgadza się jednak z tym, że zagraniczne firmy "płacą w Polsce mniejsze podatki od firm krajowych", łączy to jednak z powstawaniem przed laty specjalnych stref ekonomicznych. W podsumowaniu dziennik zauważa, że w okresie transformacji zachodnie firmy rozpoczęły wdrażanie swoich systemów na polu nowo otwartej gospodarki rynkowej, ale przy równoczesnym generowaniu zysków, pozwalały też rozwijać się pracownikom. Dzisiaj inwestycje w Polsce kapitał zagraniczny finansuje tylko w ponad 20 proc., gdy tymczasem polskie firmy wykładają na to 70 proc. całej kwoty.
Szwajcarzy dodają na zakończenie, że klimat inwestycyjny wokół Polski się pogarsza. Nowe podatki nałożone na banki i duże sieci handlowe, z których finansowane będą świadczenia socjalne każą się zastanawiać inwestorom z zagranicy nad tym, czy w kolejnych latach – gdy wydatki te będą wzrastały – rząd nie wymyśli nowych podatków. "W kogo uderzy tym razem?" – powtarza ich pytanie "NZZ".
"Financial Times" również pisze o polskiej gospodarce, skupiając się na słowach wypowiedzianych m.in. przez Jarosława Gowina, o tym, że zagraniczne firmy będą witane z otwartymi ramionami, ale "nie mogą już oczekiwać uprzywilejowania (...) i będą konkurowały z polskimi na bardziej uczciwych warunkach". "FT" zwraca jednak uwagę na "niepokój" inwestorów, który widać choćby po kondycji warszawskiej giełdy. Od maja, gdy prezydentem został Andrzej Duda, wartość obrotów spadła o 29 procent. "FT" przypomina, że wielkie sieci handlowe będą już w tym roku płaciły podatki, które mają przynieść skarbowi państwa nawet 450 mln euro. "FT" zauważa, że prawie wszystkie takie sieci mają kapitał zagraniczny.
Autor: adso\mtom / Źródło: Politico, Guardian, Washington Post, Neue Zuercher Zeitung, Financial Times