Filipińska policja użyła w środę gazu łzawiącego, żeby rozpędzić ok. tysiąc osób, które protestowały przed ambasadą USA w Manili. Aresztowano 23 osoby. Telewizja pokazała, jak furgonetka policyjna, na którą przypuszczono atak, wjechała w manifestantów.
- Przemoc nie miała absolutnie żadnego uzasadnienia - powiedział lider antyamerykańskich protestów, sekretarz generalny lewicowej organizacji Bayan, Renato Reyes, cytowany przez Reutera. - Chociaż prezydent deklarował niezależną politykę zagraniczną, siły filipińskiej policji wciąż zachowują się jak psy Ameryki - dodał.
Nie wiadomo ilu poszkodowanych
Na razie nie wiadomo, ile osób zostało rannych.
Wcześniej agencja AP podawała, że co najmniej trzech działaczy studenckich zostało zabranych do szpitala po tym, jak przejechał ich samochód policyjny. W materiale telewizyjnym widać, jak furgonetka, otoczona przez demonstrantów, dynamicznie rusza do przodu i do tyłu, potrącając ludzi. Manifestanci uderzali w samochód drewnianymi pałkami, zabranymi wcześniej policjantom. Około tysiąc osób zgromadziło się przed placówką dyplomatyczną USA, żądając zakończenia obecności wojsk amerykańskich na Filipinach. Manifestanci wyrażali również poparcie dla prezydenta Rodrigo Duterte, który chce uniezależnić politykę zagraniczną od Waszyngtonu, długoletniego sojusznika Manili.
Filipiny ograniczają współpracę wojskową z USA
Na początku października Duterte zapowiedział rewizję porozumienia z 2014 roku o współpracy wojskowej między Filipinami a USA. Na mocy tego porozumienia siły amerykańskie mają dostęp do filipińskich baz wojskowych. Duterte oświadczył, że Stany Zjednoczone powinny wspierać Filipiny w rozwiązywaniu problemu narkomanii, a zamiast tego krytykują je za znaczną liczbę ofiar operacji przeciwko handlarzom narkotyków i narkomanom, podobnie jak i UE.
Jak wynika z udostępnionych na początku września źródeł policyjnych, od chwili objęcia przez Duterte prezydentury, czyli od 30 czerwca, filipińska policja zabiła ponad tysiąc osób w operacjach wymierzonych w handlarzy narkotyków, a 1894 osoby zostały zamordowane w "niewyjaśnionych okolicznościach". Duterte jest ostro krytykowany przez społeczność międzynarodową za brutalne metody walki z przestępczością narkotykową. Gdy pozasądowe egzekucje na Filipinach wzbudziły krytykę ONZ, prezydent zagroził wyjściem kraju z tej organizacji. Na początku września prezydent Duterte wywołał dyplomatyczny skandal, nazywając Baracka Obamę "sk...synem" w reakcji na skrytykowanie przez prezydenta USA sposobu, w jaki filipińskie władze prowadzą walkę z kartelami narkotykowymi. USA i Filipiny współdziałały dotąd w ramach strategii mającej na celu powstrzymywanie wzrostu wpływów Chin w regionie Morza Południowochińskiego.
Autor: kło/adso / Źródło: PAP