Polak, który biegł w maratonie: nie dobiegliśmy do mety, zaczęliśmy uciekać


- Skończyłem bieg półtorej godziny przed wybuchem. Jeszcze się tam kręciłem z godzinę, więc opuściłem ten teren jakieś 25 minut przed wybuchem, z dziećmi i żoną. Jest to dla mnie bardzo dramatyczna sytuacja, bo przecież mogłem tam być - powiedział w TVN24 Polak, który biegł w maratonie w Bostonie, Grzegorz Popczyk.

Popczyk podkreślił, że skończył bieg ok. godz. 13.00 tamtejszego czasu. - Trasa prowadzi przez miejscowości, które sąsiadują z Bostonem. Na miejscu mety było niesamowicie dużo ludzi, niesamowita atmosfera - powiedział w TVN24.

Dodał, że trasa, którą pod koniec prowadził maraton "to jest szeroka aleja, jedna z głównych w centrum". - Otoczona płotkami, za którymi było bardzo dużo ludzi, z jednej strony była trybuna. Według mnie było tam kilkadziesiąt tysięcy osób - ocenił Popczyk.

- Ja biegłem w towarzystwie dwóch Polaków, których poznałem w trakcie biegu. Jeden finiszował chwilę przede mną, drugi zaraz za mną. Jeden kolega był z Warszawy, drugi z Piły. Biegli w tym samym czasie co ja, więc podejrzewam, że nic im się nie stało. Jednego spotkałem potem w metrze wracając - powiedział Popczyk.

Polak oszacował, że był wśród pierwszych 5 tysięcy osób, który ukonczyły bieg pierwsze. - Podejrzewam, że 10-15 tys. osób skończyło bieg - podkreślił Popczyk.

Dwa wybuchy

Witold Zatoński biegł w maratonie razem z żoną. Tak w TVN24 relacjonował jak dowiedział się o wybuchach. - Byliśmy około kilometra od mety, kiedy usłyszeliśmy dwa wybuchy, pierwszy bardzo mocny, drugi słabszy. Na początku nikt nie zwrócił na to uwagi, potem stało się jasne, że coś się wydarzyło. Nie dobiegliśmy już do mety, zacżęliśmy uciekać, zgodnie z instrukcjami służb porządkowych - podkreślił. I dodał: - Widzieliśmy parę osób płaczących, w reakcji na to co się wydarzyło - podkreślił. - Wszyscy stosowali się do instrukcji, uciekali, nie było paniki - stwierdził.

- Komunikacja miejska działa normalnie, ale staramy się jej unikać ze względów bezpieczeństwa - powiedział Zatoński.

Witold Zatoński biegł w bostońskim maratonie razem z żoną
Witold Zatoński biegł w bostońskim maratonie razem z żonąTVN24, CNN

Do zdarzenia doszło ok. 14.45 czasu lokalnego na ulicy Boylston Street. Dwa wybuchy były słyszalne niedaleko linii końcowej maratonu w środku hotelu Fairmount Copley Plaza. Do eksplozji doszło pięc godzin po rozpoczęciu biegu przez uczestników, kiedy najszybsi byli już na mecie. Na liście uczestników maratonu było 37 Polaków, w maratonie startowało ostatecznie 30. W całym biegu biegło 27 tys. uczestników.

Autor: mn/tr / Źródło: tvn24

Raporty: