Rosyjskie służby bezpieczeństwa (FSB) uważają, że samobójczynie z moskiewskiego metra były częścią 30-osobowej grupy szahidek, wyszkolonych przez czeczeńskiego lidera rebeliantów. Tymczasem, według nieoficjalnych informacji gazety "Kommiersant", organy ścigania mogły dysponować danymi o planowanych zamachach bombowych w metrze. Gazeta podaje, że w poniedziałek rano na różnych stacjach pod pretekstem kontroli dokumentów zatrzymywano kobiety o rysach kaukaskich.
Agenci Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) badają teorię, że tzw. "Czarne Wdowy" zostały wysłane do Moskwy, by pomścić śmierć kaukaskiego rebelianta Saida Buriackiego. Buriacki (właściwie Aleksander Tichomirow) zginął na początku marca w potyczce niedaleko Nazrania, największego miasta republiki Inguszetia, która obok Czeczenii stanowi największy bastion muzułmańskich separatystów na rosyjskim Kaukazie.
Wiemy, że w tym wypadku przyczaili się oni na dnie, ale jest sprawą honoru organów ochrony porządku publicznego, by ich stamtąd wykurzyć Putin
FSB obarczyła Buriackiego odpowiedzialnością za zamach na pociąg Newskij Ekspress relacji Moskwa-Petersburg w listopadzie 2009 roku, w którym zginęło 28 osób, a ponad 100 zostało rannych. Islamscy rebelianci z Kaukazu przyznali się do tego zamachu i zapowiedzieli następne.
30 zwerbowanych
Według rozmówcy gazety, Buriacki zwerbował w Czeczenii oraz Inguszetii 30 potencjalnych szahidek, czyli kobiet-samobójczyń. Po odbyciu nauki w medresie (szkole muzułmańskiej) w Turcji wszystkie wróciły na Kaukaz, gdzie ich dalszym szkoleniem zajął się osobiście Buriacki.
Dziewięć z nich już wysadziło się w powietrze. Pozostałe są poszukiwane. Informator "Kommiersanta" dopuszcza, że kobiety-samobójczynie mogły zostać przerzucone do Moskwy, by pomścić zabitego terrorystę.
Jego zdaniem, jeśli szahidki z moskiewskiego metra rzeczywiście są uczennicami Buriackiego, to poniedziałkowy atak, to zaledwie początek. Tym bardziej, że przywódca kaukaskich rebeliantów Doku Umarow, pod którego komendą operował Buriacki, odgrażał się, że przeniesie pożar wojny z Kaukazu do Rosji.
Putin straszy
We wtorek rano w podziemnym centrum handlowym Ochotnyj Rjad, w samym centrum Moskwy, w bezpośrednim sąsiedztwie Kremla, przeprowadzono ćwiczenia antyterrorystyczne.
Tymczasem na spotkaniu w sprawie środków bezpieczeństwa w transporcie głos zabrał premier Rosji Władimir Putin. Zauważył, że jeden z wysadzonych w poniedziałek wagonów metra był wyposażony w kamery monitoringu. - Widzimy i rozumiemy, że takie systemy nie mogą zapobiec aktom terrorystycznym, jednak nie są one bezużyteczne, bo pomagają ujawnić pomocników i organizatorów - podkreślił Putin.
Następnie dodał: "wiemy, że w tym wypadku przyczaili się oni na dnie", ale "jest sprawą honoru organów ochrony porządku publicznego, by ich stamtąd wykurzyć".
W następstwie poniedziałkowych zamachów śmierć poniosło co najmniej 39 osób, a ponad 70 zostało rannych.
Źródło: PAP, timesonline.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA