Wenezuelskie miasteczko Potosi przez 35 lat znajdowało się pod powierzchnią wody, zalane w wyniku wybudowania gigantycznej elektrowni wodnej. Tegoroczne susze związane ze zjawiskiem El Nino, sprawiły jednak, że miejscowość znów ujrzała światło dzienne.
Do tej pory znad tafli wody wystawała jedynie wieża kościoła w Potosi. Teraz poziom wody w zbiorniku obniżył się znacznie, odkrywając zalane domy i cmentarz.
Wrócili "na stare śmieci"
Wielu dawnych mieszkańców przyszło zobaczyć, co zostało po ich miejscowości.
Niedobór wody, który dla jednych oznacza możliwość powspominania dawnych lat, dla innych stanowi nie lada problem. Brak wody uniemożliwia bowiem pracę turbin elektrowni wodnej i produkcję energii.
W Wenezueli hydroelektrownie wytwarzają sześćdziesiąt procent prądu. Ich przestój powoduje przerwy w dostawach prądu.
Źródło: Reuters