Załoga południowokoreańskiego samolotu patrolowego P-3 Orion bardzo pechowo rozpoczęła nowy rok. Podczas patrolu w sylwestra jeden z lotników przez przypadek wcisnął przycisk odpowiadający za awaryjny zrzut uzbrojenia. Kilka ton rakiet, torped i bomb spadło do morza.
Wyrzucony z samolotu ładunek był nieuzbrojony, więc nie doszło do żadnej eksplozji. Na szczęście, bowiem w pobliżu znajdowała się łódź rybacka. Nie sprecyzowano jak blisko, ale wojsko Korei Południowej zapewniło, że nikt nie ucierpiał i nie było zniszczeń.
Uzbrojenie warte miliony dolarów
Szczegóły incydentu nie są znane. Wojsko informuje o nim lakonicznie - Około godziny 6:10 rano jeden z członków załogi dotknął przycisku awaryjnego zrzutu uzbrojenia - oznajmił przedstawiciel wojska. - W pobliżu była jedna łódź rybacka, ale nie odniosła uszkodzeń - dodał. Trzy rakiety przeciwokrętowe Harpoon, jedna torpeda i kilkanaście bomb głębinowych spadło do morza około 45 kilometrów od północno-wschodniego krańca Korei Południowej, w pobliżu granicy z Koreą Północną. Wszystko było nieuzbrojone, więc po uderzeniu w powierzchnię wody po prostu zatonęło bez eksplozji. Flota Korei Południowej zapewnia, że nie ma ryzyka, iż uzbrojenie niespodziewanie wybuchnie. Na miejsce incydentu wysłano trałowiec i okręt ratunkowy, które zajmą się znalezieniem oraz wydobyciem tego, co zostało z rakiet, torpedy i bomb głębinowych. Przed pomyłkowym wyrzuceniem z samolotu razem były warte nawet kilka milionów dolarów.
Autor: mk/ja / Źródło: Yonhap, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA 3.0 | Lord Mounttbaten