"Piloci wiedzieli, co muszą robić"

Aktualizacja:

Przesłuchiwany przez amerykańską radę ds. bezpieczeństwa transportu (NTSB) kapitan wodującego na rzece Hudson Airbusa zeznał, że słyszał grzmot i czuł płonące silniki po tym, gdy uderzyły w nie ptaki. Trzy dni po katastrofie udało się wreszcie wydobyć na stały ląd wrak samolotu, ocalonego dzięki niezwykłym umiejętnościom pilota. Wodowanie odrzutowca US Airways ze 155 osobami na pokładzie nagrała kamera przemysłowa w Nowym Jorku.

Najpierw piloci dostrzegli stado dużych, ciemnobrązowych ptaków zbliżających się w kluczu do samolotu, później był grzmot i silniki zaczęły się palić - zeznał nowy bohater Ameryki kapitan Chesley B "Sully" Sullenberger przed NTSB.

Wtedy przejął stery od drugiego pilota Jeffa Skilesa i w ułamku sekundy podjął decyzję o wodowaniu, by uniknąć "katastrofalnego" rozbicia się samolotu w gęsto zaludnionym obszarze. Gdy tylko silniki odmówiły posłuszeństwa, zdał sobie sprawę, że Airbus jest za nisko, by wykonywać nim jakiekolwiek manewry, poza próbą wodowania.

Niemal niemożliwy manewr udał się perfekcyjnie - nikt ze 155 osób na pokładzie nie zginął ani nie doznał obrażeń. Dzięki temu cały świat mówi o "cudownym lądowaniu".

Rzeczniczka NTSB Kitty Higgins krótko podsumowała całą sytuację. - To dwaj bardzo doświadczeni piloci. Wiedzieli, co muszą zrobić - powiedziała na konferencji prasowej, na której nie pojawili się ani Sullenberger, ani Skiles.

Wyciągnęli na powierzchnię

Od tego czasu trwają też prace przy wraku samolotu - dopiero po trzech dniach wydobyto kadłub Airbusa i podniesiono go na barkę. Później maszyna została przeniesiona na stały ląd. Na razie wiadomo tylko, że spalone zostało prawe skrzydło maszyny, i że - wbrew przewidywaniom - jeden z silników pozostał na swoim miejscu. Drugi silnik, który odpadł, nurkom udało się znaleźć i wyłowić, mimo bardzo mętnej wody. Nadal jednak nie udało się dotrzeć do czarnej skrzynki - rejestratora zapisującego parametry lotu, którego dane będą kluczowe dla określenia przyczyny wypadku.

W sobotę opublikowano unikalne nagrania: na filmie z kamery przemysłowej widać ostatnią fazę wodowania samolotu. Z lewej strony obrazu pojawia się biały pióropusz, wzbijanej przez ślizgającą się po tafli wody maszynę. Chwilę później samolot zatrzymuje się i spokojnie unosi się na wodzie. W jego kierunku natychmiast wyruszają łodzie znajdujące się na rzece.

Samolot w opałach

Airbus należący do amerykańskiego przewoźnika US Airways tuż przy starcie z lotniska La Guardia zderzył się ze stadem ptaków. Spowodowało to awarię obu silników, a pilot po trwającym 6 minut locie zmuszony był wodować na rzece Hudson.

Cudowny manewr udał się. Dokładnie o 15:32 czasu lokalnego (21:32 czasu polskiego) samolot bezpiecznie wylądował na wysokości 48. ulicy w śródmieściu Manhattanu.

Pilota Chesley'a Sullenberger'a okrzyknięto bohaterem. Podkreślano, że nie tylko wykazał się fenomenalnymi umiejętnościami, ale także zaprezentował godną pochwały postawę po wodowaniu: zanim opuścił pokład dwukrotnie upewnił się, że maszynę opuścili już wszyscy pasażerowie.

Źródło: PAP, ABC News, tvn24.pl