Najpierw piloci dostrzegli stado dużych, ciemnobrązowych ptaków zbliżających się w kluczu do samolotu, później był grzmot i silniki zaczęły się palić - zeznał nowy bohater Ameryki kapitan Chesley B "Sully" Sullenberger przed NTSB.
Wtedy przejął stery od drugiego pilota Jeffa Skilesa i w ułamku sekundy podjął decyzję o wodowaniu, by uniknąć "katastrofalnego" rozbicia się samolotu w gęsto zaludnionym obszarze. Gdy tylko silniki odmówiły posłuszeństwa, zdał sobie sprawę, że Airbus jest za nisko, by wykonywać nim jakiekolwiek manewry, poza próbą wodowania.
Niemal niemożliwy manewr udał się perfekcyjnie - nikt ze 155 osób na pokładzie nie zginął ani nie doznał obrażeń. Dzięki temu cały świat mówi o "cudownym lądowaniu".
Rzeczniczka NTSB Kitty Higgins krótko podsumowała całą sytuację. - To dwaj bardzo doświadczeni piloci. Wiedzieli, co muszą zrobić - powiedziała na konferencji prasowej, na której nie pojawili się ani Sullenberger, ani Skiles.
Wyciągnęli na powierzchnię
Od tego czasu trwają też prace przy wraku samolotu - dopiero po trzech dniach wydobyto kadłub Airbusa i podniesiono go na barkę. Później maszyna została przeniesiona na stały ląd. Na razie wiadomo tylko, że spalone zostało prawe skrzydło maszyny, i że - wbrew przewidywaniom - jeden z silników pozostał na swoim miejscu. Drugi silnik, który odpadł, nurkom udało się znaleźć i wyłowić, mimo bardzo mętnej wody. Nadal jednak nie udało się dotrzeć do czarnej skrzynki - rejestratora zapisującego parametry lotu, którego dane będą kluczowe dla określenia przyczyny wypadku.
W sobotę opublikowano unikalne nagrania: na filmie z kamery przemysłowej widać ostatnią fazę wodowania samolotu. Z lewej strony obrazu pojawia się biały pióropusz, wzbijanej przez ślizgającą się po tafli wody maszynę. Chwilę później samolot zatrzymuje się i spokojnie unosi się na wodzie. W jego kierunku natychmiast wyruszają łodzie znajdujące się na rzece.
Samolot w opałach
Airbus należący do amerykańskiego przewoźnika US Airways tuż przy starcie z lotniska La Guardia zderzył się ze stadem ptaków. Spowodowało to awarię obu silników, a pilot po trwającym 6 minut locie zmuszony był wodować na rzece Hudson.
Cudowny manewr udał się. Dokładnie o 15:32 czasu lokalnego (21:32 czasu polskiego) samolot bezpiecznie wylądował na wysokości 48. ulicy w śródmieściu Manhattanu.
Pilota Chesley'a Sullenberger'a okrzyknięto bohaterem. Podkreślano, że nie tylko wykazał się fenomenalnymi umiejętnościami, ale także zaprezentował godną pochwały postawę po wodowaniu: zanim opuścił pokład dwukrotnie upewnił się, że maszynę opuścili już wszyscy pasażerowie.
Źródło: PAP, ABC News, tvn24.pl