Pijani Polacy, Rosjanie, Czesi i Węgrzy stanowią prawdziwe zagrożenie na stokach - alarmują instruktorzy narciarstwa z prowincji Trydent na północy Włoch. Według nich, to właśnie cudzoziemcy piją najwięcej, a co gorsza - organizują "konkursy", kto przed zjazdem wleje w siebie więcej litrów.
Dwa tysiące włoskich instruktorów wystąpiło przeciwko górskim schroniskom, gdzie bez ograniczeń sprzedaje się alkohol - informuje dziennik "La Repubblica".
W rezultacie - argumentują instruktorzy - narzuca się "absurdalna modę" picia alkoholu po dotarciu na szczyt, a przed zjazdem na nartach. Przypominają, że jeszcze kilka lat temu było inaczej. Bary i tawerny na dole w górskich kurortach zapełniały się dopiero wieczorami, kiedy zamknięte już były wyciągi i kolejki. Teraz alkohol sprzedawany jest w schroniskach już od godziny 10 rano.
Nie można zaakceptować zjazdów na rauszu Maturi
Instruktorzy alarmują, że pijani narciarze są zagrożeniem nie tylko dla samych siebie, ale też dla innych użytkowników tras oraz wszystkich, którzy na nich pracują. Na dowód tego, przywołuje się statystyki, z których wynika, że najgroźniejsze wypadki na stokach powodują właśnie pijani narciarze.
"Nie można zaakceptować zjazdów na rauszu"
- Nie można zaakceptować zjazdów na rauszu - mówi szef związku instruktorów z Trydentu Luciano Maturi. Przypomina jednocześnie, że to właściciele i kierownicy schronisk ponoszą odpowiedzialność za swych klientów.
Największy niepokój budzą grupy zagranicznych turystów, bo to oni - jak zauważają instruktorzy - piją najwięcej, a nawet organizują "konkursy", kto przed zjazdem najwięcej wypije. Następnie nietrzeźwi w grupach ruszają w dół. Wśród nich, gazeta wymienia też Polaków.
"La Repubblica" przewiduje, że następnym postulatem mogą być alkomaty na stokach.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu