Władze okupowanego przez Rosję Krymu zaczynają mieć problem z wypłatami pensji. W środę w Symferopolu stanęły trolejbusy. Kierowcy domagali się zaległej jeszcze ze stycznia zapłaty. Krymski minister transportu tłumaczył, że "nie otrzymuje pieniędzy z ministerstwa finansów od trzech miesięcy".
Kierowcy trolejbusów w Symferopolu, gdzie znajdują się siedziby krymskiego rządu i parlamentu, przez kilka godzin strajkowali. W mieście tworzyły się kilometrowe korki. Mieszkańcy spóźniali się do pracy.
W sprawie zabrał głoś premier Siergiej Aksionow. Obiecał, że motorniczy otrzymają zaległe wynagrodzenie w "ciągu kilku godzin". Powiedział, że "podobne sytuacji nie mogą mieć miejsca" i obiecał "ukarać winnych".
"Ktoś organizuje sabotaż"
Minister finansów Władimir Lewandowskij wyjaśniał, że motorniczy otrzymają wynagrodzenie, ale tylko za styczeń. I że w tej sprawie będzie zmuszony zwrócić się do moskiewskich banków z prośbą o udzielenie kredytu.
Władze okupowanego przez Rosję Krymu tłumaczą, że zaistniałe problemy z wypłatą pensji pracownikom budżetówki zostały spowodowane "brakiem koordynacji i porozumienia między ministerstwami finansów, transportu i polityki socjalnej".
- Mam wrażenie, że ktoś organizuje sabotaż. Problemy z wypłatami pensji mieliśmy wielokrotnie - tłumaczyła Antonina Jurasowa, przedstawicielka związku zawodowego Krymtrolejbus.
Trolejbusy w Symferopolu są unikatowym systemem komunikacji, łączącej miasto z kurortami w południowej części Krymu.
Długość trasy trolejbusu kursującego między Symferopolem i Jałtą liczy ponad 80 km.
Autor: tas//gak / Źródło: bbc.co.uk, Radio Swoboda
Źródło zdjęcia głównego: CC BY SA Wikipedia | Bohdan T601-11