W programie kosmicznym amerykańskiego wojska kluczową rolę odgrywają rosyjskie silniki rakietowe RD-180. Jak twierdzą dziennikarze śledczy agencji Reutera, ich dostawy do USA są dokonywane za pośrednictwem kilkuosobowej firmy, która zarabia na tym dziesiątki milionów dolarów. Natomiast sam producent silników, firma NPO Energomash, sprzedaje je ze stratą.
We władzach rosyjskiej firmy do niedawna zasiadali ludzie bliscy kręgowi zauszników Władimira Putina. Co znamienne, pomimo sankcji i ochłodzenia relacji USA-Rosja, umowa na dostawy silników jest realizowana bez najmniejszych zmian.
Dziennikarze agencji Reutera nie stawiają jednoznacznego oskarżenia, że kremlowska elita w niejasny sposób zarabia na dostawach silników dla amerykańskiego wojska. Szereg niewytłumaczonych zbiegów okoliczności pozwala się jednak tego domyśleć. Dziwić może to, że rosyjski producent silników oficjalnie traci na umowie z Amerykanami. Pomimo tego, kontrakt jest realizowany i przedłużany.
Rakietowa współpraca
Silniki RD-180 grają kluczową rolę w programie kosmicznym Pentagonu. Stanowią napęd rakiety Atlas V, która wraz z rakietami Delta II i IV, wynosi na orbitę wszystkie ładunki amerykańskiego wojska. Głównie są to tajne satelity zwiadowcze, komunikacyjne i małe bezzałogowe promy kosmiczne X-37. Wyłącznym dostawcą rakiet dla Pentagonu jest potężna firma United Launch Alliance, powstała w wyniku połączenia sił koncernów Boeing i Lockheed Martin.
Pierwotnie zakładano, że Amerykanie uruchomią produkcję silników RD-180 u siebie w kraju. Licencja została zakupiona za pośrednictwem pięcioosobowej florydzkiej firmy RD Amross, która jest spółką joint venture pomiędzy Pratt & Whitney Rocketdyne (główny producent silników rakietowych w USA) a rosyjskim producentem silników rakietowych RD-180, NPO Energomash. Pomimo licznych zapowiedzi, do realizacji pierwotnego planu nie doszło. Amerykanie stwierdzili, że taniej będzie kupować gotowe silniki w Rosji.
RD Amross pośredniczy w dostawach RD-180 do USA. Chociaż siedziba firmy mieści się w małym budynku na północnych przedmieściach Miami, obok między innymi sklepu z aparatami słuchowymi, to obraca ona setkami milionami dolarów. Rosjanie sprzedają jej swoje silniki, które są następnie odsprzedawane Amerykanom. Pracownicy RD Amross nic przy nich nie robią, a to ich firma jako jedyna zarabia. I to niemało.
Miliony za nic?
Jak wynika z dokumentów zdobytych przez dziennikarzy agencji Reutera, na mocy obecnie obowiązującej wieloletniej umowy (lata 2014-2017) na dostawy silników, mała firma z Florydy zarobi na pośredniczeniu 93 miliony dolarów. NPO Energomash sprzedaje jej RD-180 za 20,2 miliona dolarów, które są następnie odsprzedawane P&W Rocketdyne za 23,4 miliona dolarów. Z czego wynika różnica w cenie, skoro pięciu pracowników RD Amross nic przy silnikach nie robi? Nie wiadomo.
Proceder dostaw RD-180 jest zorganizowany w ten sposób już od lat. W 2011 roku stało się to przedmiotem niejawnego wewnętrznego audytu w Pentagonie. Wynikało z niego, że firma RD Amross miała zarobić na wcześniejszym kontrakcie 80 milionów dolarów. Dochodzeniowcy wojska określili to jako "niedopuszczalne i nadmierne opłaty pośrednie". Florydzka firma wykonywała "pomijalne lub żadne" prace przy silnikach.
W 2011 roku audyt umowy z Amerykanami przeprowadzili też Rosjanie, choć jego ustaleń nie ujawniono publicznie. Agencja Reutera twierdzi jednak, że wynika z niego, iż firma NPO Energomash w latach 2008-2010 straciła na dostawach silników 50 milionów dolarów. Zyski z umowy z Amerykanami miały być "przechwytywane przez anonimowe zagraniczne spółki pośredniczące". - W rzeczywistości zysk był, ale pieniądze nie trafiły do kraju - miał powiedzieć na zamkniętym spotkaniu w 2011 roku Witalij Dawidow, zastępca szefa Federalnej Agencji Kosmicznej.
Biorąc pod uwagę kształt obowiązującej obecnie umowy, można się spodziewać, że stan rzeczy od 2011 roku nie zmienił się. Nadal jako jedyna zarabia "anonimowa zagraniczna spółka pośrednicząca" czyli RD Amross. Dlaczego rosyjski producent zgadza się na taki stan rzeczy? Agencja Reutera sugeruje, że w sprawę mogą być zaangażowani zausznicy Putina.
Macki Kremla
Większościowym udziałowcem NPO Energomasz jest państwo, a dokładniej państwowa spółka Zjednoczona Korporacja Rakietowo-Kosmiczna, która została stworzona w celu renacjonalizacji całego sektora kosmicznego Rosji. Formalnie producent silników podlega nadzorowi większej firmy RKK Energia, również kontrolowanej przez państwo i włączonej do "Zjednoczonej Korporacji". Od 2010 roku kluczową postacią w obu firmach miał być "bankier Putina" i jego wieloletni towarzysz, Jurij Kowalczuk. Jego brat zasiadał w fotelu przewodniczącego rady nadzorczej RKK Energia. Sam "bankier Putina" posiadał prywatnie 12 procent akcji firmy.
Układanka skomplikowała się w marcu tego roku, kiedy inwazja na Krym i kryzys ukraiński doprowadziły do nałożenia przez Zachód sankcji na część otoczenia Putina. Ucierpiał między innymi Kowalczuk. Biznesmen zdążył jednak zawczasu całkowicie wycofać się między innymi z RKK Energia i NPO Energomasz. Agencja Reutera podaje, iż jego udziały zostały przekazane "innemu członkowi zaufanego kręgu Putina".
Co znamienne, sankcje nie zaszkodziły zupełnie umowie na dostawy silników RD-180. Amerykanie sami nie chcieli się ich pozbawiać, więc nie uderzyli w rosyjski sektor kosmiczny. Sami Rosjanie, którzy w postaci tych silników mają potężny środek nacisku na Pentagon, również zostawili sprawę w spokoju i kontynuują współpracę.
Umowa na dostawy RD-180 jest krytykowana w USA między innymi przez firmę Space-X, która sama chciałaby wysyłać satelity Pentagonu na orbitę. Sprawą interesuje się też od lat senator John McCain, który uważa umowę za błędną i szkodliwą dla amerykańskiego przemysłu kosmicznego. W reakcji na ustalenia agencji Reutera na temat roli firmy RD Amross w całym przedsięwzięciu, polityk "wyraził zaniepokojenie", że "miliony dolarów amerykańskich podatników" mogły posłużyć do "wzbogacania skorumpowanych rosyjskich biznesmenów powiązanych z Władimirem Putinem".
Autor: mk / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: NASA