Obserwowałem to z 16 piętra sąsiedniego budynku. Byłem tam dzień wcześniej. Miałem tam być rano. Widziałem te straszne kłęby czarnego dymu - nie ma nowojorczyka, który nie pamiętałby, co robił 11 września 2001 roku. Ale swojego miasta nie zamieniliby na żadne inne. W Nowym Jorku z jego mieszkańcami rozmawiała specjalna wysłanniczka tvn24.pl.
- Dzień wcześniej tam byłem. Dziesiątego – Mark wyjmuje z portfela trochę zmięty czerwony kwadrat, przepustkę do WTC, który nosi od dziesięciu lat, i przekrzykując hałas w barze dodaje: - Pamiętam, jak wtedy dotknąłem jednego z ogromnych filarów budynku i pomyślałem sobie: jakie to strasznie mocne. Następnego dnia wszystko było w gruzach.
- Ja pracowałem tu, w budynku jakieś 100 jardów od północnej wieży. Dzień był przepiękny, a ja wciąż pamiętam, z kim się miałem wtedy spotkać – Bob dzień przed rocznicą wybrał się w to samo miejsce, z którego oglądał porwane przez terrorystów samoloty niszczące symbol Nowego Jorku: budynek Merrill Lynch po zachodniej stronie Ground Zero.
- Rokrocznie jeździliśmy we wrześniu na targ w Tower Building (cztery przecznice od WTC - red.). Pamiętam, powiedziałem przyjaciółce: tym razem nie pójdziemy tam rano, zostaniemy w domu i najpierw naprawimy płot mojej mamy – opowiada Tom, sprzedawca na targu staroci w East Village.
8 rano.
Z Waszyngtonu i z Bostonu w odstępie kilku minut startują trzy Boeingi z terrorystami na pokładzie. W Nowym Jorku nic nie zapowiada tragedii. Miasto stoi w porannych korkach, taksówkarze trąbią na przechodniów przechodzących notorycznie na czerwonym, radio dożyna wakacyjne hity, "It's raining man" i "Moi Lolita", w kinach średni udany "Muszkieter" kończy sezon letnich blockbusterów. Burmistrzem Nowego Jorku od prawie sześciu lat jest Rudy Giuliani, prezydentem USA od pół roku – w co nowojorczykom wciąż trudno uwierzyć – George W. Bush, a dwie wieże Światowego Centrum Handlu od prawie trzydziestu lat górują nad panoramą Manhattanu. Mało kto słyszał o Osamie bin Ladenie i al Kaidzie.
- Był piękny dzień, słońce świeciło, wilgotność niewielka. Właśnie jadłem bajgla i wybierałem się na plażę. No i wtedy włączyłem radio, a tam mówią, że niewielki samolocik uderzył w World Trade Center – Joseph, który przyszedł sprawdzić, jak rosną nowe wieże na Ground Zero, obserwował upadek WTC w Queens po drugiej stronie rzeki.
Anna była wtedy w pracy na środkowym Manhattanie. - Nasza brokerka, pani Dorota, miała biuro w World Trade Center. Powiedziała mi potem, że w tym dniu jej mała córeczka strasznie płakała, była chora, miała temperaturę i mówiła: mamo, mamo, nie idź do pracy. No i nie poszła. Dziecko ją uratowało, jej znajomi niestety zginęli.
8:46.
Boeing 767 linii American Airlines uderza w jedną 110-piętrowych wież WTC na wysokości 93 piętra.
Bob: - Pracowałem tu, w budynku jakieś 100 jardów od północnej wieży. Najpierw, gdy uderzył pierwszy samolot, wszyscy mówili, że to Cessna, ale oczywiście żadna Cessna nie mogłaby tu lecieć. Gdy samolot wbił się w drugą wieżę, byłem na 16. piętrze, przyklejony do okna.
Powiedziałem stojącemu obok koledze: chodźmy stąd. Wziąłem teczkę i moje blackberry, zszedłem po schodach, wyszedłem przed budynek i stałem tam może z 10-15 minut, patrząc w górę, na wieże. Widziałem ludzi przylepionych do okien, próbujących je otworzyć, co im się oczywiście nie udało, widziałem, jak skaczą. To było straszne.
Tom: - Zamiatam chodnik przed domem mojej matki i widzę samolot, który wlatuje w wieżę. Nie mogłem w to uwierzyć. Przed dom wyszła moja mama, to powiedziałem jej: patrz, to kolejne Pearl Harbor.
9:03
Pierwszy samolot, który wbił się w północną wieżę, odcina na najwyższych piętrach ponad 1340 ludzi. 17 minut później kolejna maszyna uderza w południową wieżę WTC, tym razem niżej, na wysokości 77. piętra. Powyżej zniszczonej wybuchem strefy znajduje się ponad 700 osób.
Ross, informatyk z New Jersey, szedł wtedy do pracy na górnym Manhattanie. - Znam ludzi, którzy tam pracowali. Jak ktoś był w biurze poniżej miejsca, gdzie uderzyły samoloty, to szans przeżycia miał ponad 90 procent. Jak powyżej, to, cóż, zero.
9:30. Trwa ewakuacja budynków. W żółwim tempie po wąskich schodach ewakuacyjnych z obu budynków wydostają się na wpół uduszeni, poparzeni, przerażeni ludzie. W przeciwną stronę ruszają strażacy i ratownicy, pomagając najciężej rannym, podając wodę i pokazując drogę. Bohaterskiej akcji nie przeżywa 343 z nich.
Bob: - Wsiedliśmy na prom, jak się okazało ostatni prom do New Jersey. Gdy byliśmy w jednej trzeciej rzeki Hudson, jeden z budynków się zawalił. To było jak film z Hieroshimy - w jednej chwili Nowy Jork spowiła chmura pyłu. Na promie, pamiętam, zapadła kompletna cisza.
Joseph: - Z mojego mieszkania w Queens, to dość blisko Manhattanu, wystarczy pójść za róg i wszystko widać. To poszedłem. Ja i może 200-300 ludzi staliśmy na ulicy i obserwowaliśmy płonące wieże. Widziałem te kłęby czarnego dymu, ale nie sądziłem, że całe się rozwalą.
9:59. Po niecałej godzinie od uderzenia upada południowa wieża. O 10:28 – północna. Cały Manhattan jest sparaliżowany.
Anna: - To 65. ulica, tu cały czas jest ruch, samochód za samochodem, a nagle zrobiło się zupełnie cicho. Metro stanęło, taksówki nie jeździły. Prezes wysłał nas do domu, a że ja mieszkałam na Brooklynie, po drugiej stronie rzeki, więc musiałam na piechotę przejść przez most. To był taki marsz ludzi milczących, bo przez całą drogę, kilka godzin, mało kto się odzywał.
Joseph: - Zgłosiłem się do pomocy w rozładunku ciężarówek z zaopatrzeniem. Setki nowojorczyków klaskały na widok tych ciężarówek. Staliśmy wzdłuż West Side Highway, klaskaliśmy, a kierowcy trąbili. A ta restauracja Roberta De Niro w Tribece karmiła ochotników. Wspaniałe kanapki swoją drogą
Anna: Strasznie było ciepło, piękny dzień, świeciło słońce. Nas puścili jednym pasem, a w drugą stronę jechał ciężki sprzęt, samochody, dźwigi. Idąc, oglądaliśmy się do tyłu,wiedzieliśmy te kłęby czarnego dymu. Nie wiedzieliśmy, co się stało, a ja się bałam, że może ten most jest też podminowany, że nastąpi wybuch i my wpadniemy do tej rzeki, że tak to się wszystko skończy.
Ross: Szef kazał nam iść do domu. Przez cały dzień siedziałem przyklejony do telewizora. Wieczorem przyszedł kolega ze zgrzewką piwa, to ją otworzyliśmy. No a co ty byś w takiej sytuacji zrobiła?
Carol, właścicielka sklepu z antykami: - Nie to, że wtedy czułam się jakoś mniej bezpieczna. Bardziej miałam wrażenie, że każde takie zdarzenie, na taką skalę, sprawia, że bardziej doceniasz życie.
Po ataku
Po pierwszym szoku zaczęło się sprzątanie i przywracanie normalności. Nowojorska giełda otworzyła się po 6 dniach. Przez osiem miesięcy 24 godziny na dobę robotnicy usuwali gruzy po WTC. Wielu ochotników, a także strażaków i policjantów, którzy pracowali na miejscu tragedii, ucierpiało od kontaktu z rakotwórczym azbestem, który był użyty w konstrukcji wież.
Ross: - A wiesz, że zgliszcza tliły się przez trzy miesiące? No przez trzy miesiące nie mogli tego ugasić. Nie, wielkiej chmury dymu nie było, ale paliło się cały czas. Na początku zresztą nie wpuszczali w okolice WTC nikogo oprócz mieszkańców.
Joseph: - Przez trzy miesiące, gdy wiatr wiał w stronę Queens, czułem zapach spalenizny.
Tom: - Mój wuj pracował później w gruzach, a były tam tony azbestu i innych chemikaliów. Ci, którzy nie umarli od razu, teraz umierają, na raka i inne dziwne choroby.
Dziesiąta rocznica
Nowy Jork pamięta i Ameryka również pamięta. Strona "Never forget 9/11" na Facebooku zachęca: "Do rocznicy zbierzmy 300 tysięcy fanów". W księgarni Barnes&Noble rocznicowe książki zajmują kilka półek. Wbrew wcześniejszym obawom, że nie starczy pieniędzy na iluminację, z miejsca po wieżach 11 września zaświeci snop światła. Władze miasta wzmocniły też środki bezpieczeństwa w związku z obawą przed kolejnymi zamachami i cały teren wokół Ground Zero obstawiony jest policją i wojskiem.
Anna: - Zawsze nam się wydawało, że to jest niemożliwe, że to się nie może zdarzyć w Nowym Jorku. Ja się tu zawsze czułam bezpiecznie. A wtedy chciałam w pierwszy samolot do Polski wsiadać, bo mój poukładany, bezpieczny świat nagle się zawalił. Teraz, po 10 latach, już tak nie myślę. Ta tragedia nie złamała ducha Nowego Jorku i w niedzielę też nic złego tam się nie stanie. Na pewno.
Bob: - Następnego dnia chciałem stąd uciekać, wyjechałem nawet na kilka lat, ale wróciłem. To moje miasto, tu są moje wspomnienia. Dziś uważam, że to najbezpieczniejsze miejsce na świecie.
Tom: - Raz tam tylko byłem. Zabrałem tam kolegę z Londynu, ale on doszedł do końca, do samego Ground Zero, a ja nie. To było jak nóż w serce, nie sądziłem, że aż tak to odczuję. Mieszkałem w NY przez 30 lat, pamiętam czasy Warhola i Nowy Jork z "Taksówkarza", ale dla mnie to był przełom. 9/11 zmienił całą naszą mentalność, co wciąż odczuwamy. I to się szybko nie zmieni
Carol: - Oczywiście, Nowy Jork był długo smutny i przerażony – ale co mam zrobić, schować się piwnicy?
Joseph: - Czy jest tu niebezpiecznie? Nie. Kocham moje miasto, a dziś jest silniejsze niż kiedykolwiek. Silniejsze niż kiedykolwiek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl (Fot. EPA)