Syryjskie siły powietrzne po raz pierwszy ostrzelały terytorium Libanu w pobliżu granicy z Syrią. Amerykański Departament Stanu określił to jako "poważną eskalację" napięć w regionie i pogwałcenie suwerenności Libanu.
Z Libanu napływały w poniedziałek sprzeczne informacji w sprawie ataku. Dopiero wieczorem oficjalna libańska agencja podała, że ostrzelano teren w pobliżu libańskiego miasto Arsal, choć źródła rządowe nie potwierdziły, że zostały tam trafione jakieś cele. Reuters poinformował, że w Arsal sunnicka ludność wspiera powstańców walczących z reżimem Baszara el-Asada. Miasto leży w górzystym i pustynnym terenie, co ułatwia sojusznikom syryjskich powstańców przekraczanie granicy oraz szmuglowanie broni do Syrii. Korespondent związanej z libańskim Hezbollahem telewizji Al-Manar zapewnił w rozmowie z AFP, że ostrzelano dwie osady znajdujące się w granicach administracyjnych Arsal i będące bazami wypadowymi syryjskich powstańców.
Oburzone USA
W poniedziałek wieczorem rzeczniczka amerykańskiej dyplomacji, Victoria Nuland potwierdziła doniesienia mediów. - Prawdą jest to, co podaje prasa: reżimowe samoloty i śmigłowce wystrzeliły rakiety na terytorium północnego Libanu - przyznała Nuland, dodając, że "takie pogwałcenie suwerenności (Libanu) jest nie do zaakceptowania". Między Syrią a Libanem dochodzi coraz częściej do starć. W czwartek Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję, wyrażając "poważne zaniepokojenie" z powodu "powtarzających się incydentów" na zapalniej granicy, a w piątek Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców Antonio Guterres ostrzegł, że nasilanie się tych starć może zagrozić rozlaniem się konfliktu syryjskiego na państwa ościenne. Libia od blisko 30 lat znajduje się w strefie syryjskich wpływów, a sami Libańczycy dzielą się na zwolenników i przeciwników reżimu Asada.
Autor: twis/iga / Źródło: PAP