Solista Chóru Aleksandrowa Władimir Halimon, który zginął w katastrofie samolotu Tu-154, osierocił dziesięciomiesięczną córkę. Następnego dnia po katastrofie zmarł jego młodszy brat. Historię rodziny, która w ciągu dwóch dni przeżyła podwójną tragedię, opisał rosyjski dziennik "Izwiestia".
Młodszy brat 32-letniego Władimira Halimona, 21-letni Paweł, zmarł 26 grudnia w Jekaterynburgu na Uralu. Od kilku lat zmagał się z białaczką. "W ostatnich dniach życia był nieprzytomny. Nie dowiedział się o tym, że jego brat zginął w katastrofie lotniczej" – napisała gazeta "Izwestia".
Władimir Halimon, absolwent konserwatorium w Rostowie nad Donem i solista Chóru Aleksandrowa, wraz z innymi członkami tego zespołu, miał wystąpić przed rosyjskimi żołnierzami w bazie Hmejmim w Syrii. 25 grudnia, samolot Tu-154, którym leciał, spadł do Morza Czarnego tuż po starcie z lotniska w Soczi.
Bez matki
Władimir Halimon i Jewgienija, która jest stewardesą, pobrali się w 2011 roku. Córka Anfisa urodziła im się w lutym bieżącego roku. Rodzina mieszkała w Moskwie.
Władimir stracił matkę wiele lat temu, wychowywał go ojciec. Leonid Halimow mieszka w Rostowie nad Donem, gdzie pracuje jako kierowca karetki.
"Wiadomość o śmierci Władimira w katastrofie lotniczej była dla niego ciosem. Ojciec wyjechał do Moskwy, by zidentyfikować ciało syna. W tym czasie w Jekaterynburgu zmarł jego drugi syn, Paweł" – napisała gazeta "Izwestia".
Lot do Syrii
25 grudnia samolot Tu-154 wykonywał lot z Moskwy do Latakii w Syrii. W Soczi maszyna miała międzylądowanie w celu uzupełnienia paliwa. Wkrótce po starcie z lotniska w Soczi Tu-154 runął do Morza Czarnego.
Na pokładzie samolotu znajdowały się 92 osoby: 84 pasażerów i ośmiu członków załogi.
Wśród pasażerów było 64 członków słynnego Chóru Aleksandrowa, którzy mieli wystąpić z noworocznym koncertem przed żołnierzami rosyjskimi w wojskowej części lotniska w Latakii w Syrii. Nikt nie przeżył katastrofy.
Autor: tas//rzw / Źródło: izvestia.ru, ura.ru