Barack Obama w ogniu krytyki opinii publicznej i mediów. Wyśmiał nazwanie "drugą Watergate" sprawy nękania przez fiskus konserwatystów. Pytany o ostatnie skandale wokół swojej administracji, prezydent zapewnił jednak, że naprawi to, co nie działa w rządzie. Jak dodał, nie zamierza przepraszać za aferę ws. przecieku prasowego w AP.
- Mam pełne zaufanie do prokuratora generalnego Erica Holdera - powiedział Obama, odnosząc się do wszczętego przez prokuraturę dochodzenia kryminalnego w sprawie przecieku prasowego dotyczącego bezpieczeństwa narodowego.
W ramach tego śledztwa Departament Sprawiedliwości, którego szefem jest Holder, zebrał billingi z kilkudziesięciu telefonów dziennikarzy i wydawców agencji Associated Press bez ich wiedzy. Wywołało to ostry protest dziennikarzy i publiczną burzę.
Będący obiektem śledztwa wyciek informacji prawdopodobnie dotyczył działalności CIA i zapobieżenia zamachowi na samolot przy pomocy bomby nowej konstrukcji w 2012 roku. Według władz, ujawnianie tego rodzaju informacji ma stanowić poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i obywateli.
Nie przeprosi za aferę prasową
Prezydent, podkreślając, że nie komentuje tego konkretnego dochodzenia, stwierdził, że "trzeba znaleźć równowagę" między ochroną wolności przepływu informacji a śledztwami ws. przecieków, które zagrażają bezpieczeństwu narodowemu, a zwłaszcza amerykańskim żołnierzom i agentom wywiadu służącym na całym świecie.
- Nie będę przepraszał, bo nie myślę, by Amerykanie oczekiwali ode mnie, bym nie przejmował się informacjami, które mogą podważyć ich misję albo stanowić zagrożenie dla ich życia - powiedział Obama. Dodał, że ten konkretny przypadek dochodzenia związany z Associated Press wywołał debatę na temat konieczności zapewnienia odpowiedniej równowagi między bezpieczeństwem narodowym a demokracją, tak by "zapewnić, że opinia publiczna będzie informowana, a mój rząd kontrolowany". Dlatego, jak dodał, jego administracja już w środę zapowiedziała rewizję ustawodawstwa, tak by zagwarantować większą ochronę źródeł dziennikarzy na poziomie federalnym.
Druga Watergate? "Poczytajcie książki"
Obama został zapytany o ten, a także drugi skandal, który wybuchł kilka dni temu wokół nadmiernych kontroli, jakim Urząd Podatkowy (IRS) poddawał konserwatywne organizacje pozarządowe związane z Tea Party. Te skandale, jak powiedział dziennikarz zadający pytanie, skłaniają niektórych do porównywania Obamy do prezydenta Richarda Nixona. Po aferze Watergate, która ujawniła nielegalne działania administracji wobec przeciwników politycznych, Nixon zmuszony został do dymisji w 1974 r. - Róbcie sobie takie porównania, jakie chcecie. Radzę poczytać książki historyczne i wyciągnąć wnioski - powiedział Obama. Dodał, że jego zadanie polega na tym, by naprawiać problemy w rządzie, jeśli się one pojawią. - I zrobimy to, jestem za to odpowiedzialny - zapewnił.
Nowy szef amerykańskiej skarbówki
Ponownie podkreślił, że "z całą pewnością" nic nie wiedział o namierzaniu konserwatywnych organizacji, dopóki nie ujawniły tego media, które dotarły do audytu inspektora generalnego Departamentu Skarbu w IRS.
Nowym szefem federalnego Urzędu Podatkowego został 42-letni Daniel Werfel, wieloletni urzędnik. Po skandalu z kontrolowaniem konserwatywnych ugrupowań poprzedni naczelnik podał się do dymisji. Odejście z IRS na emeryturę zapowiedział jeden z zastępców Millera, Joseph Grant, który kierował wydziałem ds. ulg podatkowych. Ogłaszając nominację, Obama odrzucił równocześnie możliwość powołania specjalnego prokuratora, który zbadałby sytuację panującą w tym urzędzie. Prezydent powiedział, że do zbadania kto w IRS był odpowiedzialny za dopuszczanie się do nadużyć w sprawdzaniu organizacji ubiegających się ulgi podatkowe, wystarczą dochodzenia prowadzone przez Kongres i Departament Sprawiedliwości. Komentatorzy podkreślają, że Werfel przejmując ster IRS w momencie kryzysu tego urzędu będącego celem ataków i dochodzeń, będzie miał niełatwe zadanie.
Fiskus ściga za poglądy
Jak ujawnił audyt, IRS już od 2010 roku stosował ideologiczne kryteria, poddając nadmiernym kontrolom te ubiegające się o zwolnienie z płacenia podatków organizacje pozarządowe, które były związane z konserwatywnymi ruchami, jak Tea Party. Z 298 organizacji pozarządowych wybranych do szczegółowej kontroli przez IRS aż 72 miały w nazwie "Tea Party" (konserwatywny ruch sprzeciwiający się zwiększaniu obciążeń podatkowych) a 13 słowo "patriot" (patriotyczny). Dodatkowej kontroli IRS miały też podlegać te organizacje pozarządowe, które krytykowały rząd za nadmierne wydatki lub których celem było "zapoznawanie Amerykanów z konstytucją USA".
Media ujawniły też, że z audytu wynika, iż o tych niewłaściwych praktykach wiedzieli wysokiej rangi pracownicy IRS już od połowy 2011 r.
Szykanowanie prawicy
Te doniesienia wywołały niezwykle ostre reakcje wśród republikanów, którzy określili je jako dowód na nadużywanie władzy i szykanowanie prawicy. Republikanie przypominają, że organizacje związane z Tea Party od dawna skarżyły się, że IRS domagał się od nich nadmiernych informacji, w tym dostarczenia list osób, które przekazywały środki finansowe. Republikańscy kongresmeni już w 2012 roku składali w tej sprawie kilka zapytań poselskich, ale kierownictwo IRS wielokrotnie zaprzeczało, jakoby konserwatywne organizacje były poddawane nadmiernym kontrolom. Choć większość komentatorów przyznaje, że porównania Obamy do Nixona są nie na miejscu, to Obama jest powszechnie krytykowany, także przez osoby ze swego obozu, za zbyt opieszałą reakcję w sprawach, które uderzyły w podlegające administracji ministerstwo sprawiedliwości oraz urząd podatkowy (IRS).
Obama przyznał jednocześnie, że nie uważa, by sprawa wymagała specjalnego niezależnego śledztwa, które zbadałoby, co się stało w IRS. Jego zdaniem wystarczy dochodzenie karne już wszczęte przez prokuraturę generalną oraz śledztwo inspektora generalnego. - Zapewniam was, że z pierwszą minutą, gdy się dowiedziałem o tej sprawie, skoncentrowałem się na tym, jak naprawić sytuację - oświadczył Obama.
Autor: rf,mk//gak / Źródło: PAP, tvn24.pl