Konserwatysta Ivan Duque z prawicowego Centrum Demokratycznego (CD) został we wtorek zaprzysiężony na prezydenta Kolumbii. 42-letni Duque objął władzę po Juanie Manuelu Santosie, który piastował tę funkcję przez dwie kadencje, od 2010 roku.
Duque wygrał wybory 17 czerwca, zdobywając w drugiej turze 54 procent głosów. Pokonał kandydata lewicy Gustavo Petro (42 procent) – byłego burmistrza Bogoty i lidera lewicowego ruchu Colombia Humana.
"Kary za zbrodnie wojenne powinny być surowe"
Po ogłoszeniu wyniku wyborów Duque zapowiadał rewizję porozumienia pokojowego z 2016 roku z FARC, czyli z lewicowymi Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii. Zapewnienia te powtórzył w przemówieniu po wtorkowym zaprzysiężeniu.
- Ze względu na szacunek dla Kolumbii wdrożymy środki naprawcze, aby zapewnić odpowiednią sprawiedliwość w naszym kraju. Wiarygodny proces naprawczy musi zostać umocniony całkowitym zaprzestaniem działań przestępczych i musi zostać przeprowadzony pod międzynarodowym nadzorem - powiedział nowy prezydent Kolumbii. Jego zdaniem kary za zbrodnie wojenne powinny być surowe.
Porozumienie zamykające trwający niemal pół wieku konflikt, który pociągnął za sobą 220 tys. ofiar śmiertelnych i miliony wygnanych, jest uważane przez wielu Kolumbijczyków za kamień milowy w rozwoju kraju.
We wtorkowym przemówieniu Ivan Duque ostrzegł także inne kraje regionu przed próbami wprowadzania reżimu. - W obronie demokratycznych wartości odrzucamy wszelkie formy dyktatury na kontynencie amerykańskim, potępiamy je i nie zamierzamy ich tolerować - powiedział Duque.
Jak pisze AFP, komentatorzy nie mają wątpliwości, że chodziło o prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, który kilka dni temu uniknął w Caracas zamachu na jego życie. Wówczas Maduro o ten atak oskarżył ustępującego prezydenta Kolumbii Juana Manuela Santosa. Rząd Kolumbii określił te oskarżenia jako "absurdalne".
Zaprzesiężenie Ivana Duque odbyło się na Placu Bolivar, w historycznej części Stolicy Kolumbii - Bogoty.
Autor: kz/adso / Źródło: PAP