Nowojorska policja poinformowała, że nastąpił "znaczący przełom" w sprawie seryjnego zabójcy z Gilgo Beach. Zatrzymano podejrzanego o zamordowanie kobiet, których ciała znaleziono ponad dekadę temu na plaży w Nowym Jorku. W 2011 roku eksperci sporządzili profil zabójcy. Okazuje się, że 59-latek, który usłyszał zarzuty, wpisuje się w niego niemal idealnie - donosi "New York Times". To jednak - jak dodaje dziennik - niczego nie przesądza. A Rex Heuermann nie przyznaje się do winy.
W latach 2010-2011 na plaży Gilgo Beach położonej na południowym wybrzeżu nowojorskiej wyspy Long Island znaleziono ciała 11 kobiet. Zwłoki były zawinięte w płótno i zakopane w odległości kilkuset metrów od siebie. Sprawca zbrodni, które wstrząsnęły nowojorczykami i całą Ameryką, przez ponad dekadę pozostawał nieznany. W tym tygodniu amerykańskie media obiegła informacja o zatrzymaniu podejrzanego.
Media za oceanem ujawniły jego tożsamość. To Rex Heuermann. Mężczyzna, którego do tej pory formalnie oskarżono o trzy morderstwa, przebywa w zakładzie karnym hrabstwa Suffolk w Riverhead w stanie Nowy Jork. Nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.
Profil zabójcy
Okazuje się, że Heuermann wpisuje się w profil zabójcy, stworzony w kwietniu 2011 roku przez grupę ekspertów i kryminologów na zlecenie "New York Timesa".
Według ich ustaleń zabójcą był to prawdopodobnie biały mężczyzna w wieku od 20 do 40 lat, pozostający w związku z kobietą, dobrze wykształcony, z dobrze płatną pracą, jeżdżący drogim, dużym samochodem, mieszkający niedaleko miejsca, w którym znaleziono ciała.
Rex Hauermann ma 59 lat, co oznacza, że w okresie, gdy dochodziło do morderstw, był po czterdziestce. Jest żonatym białym mężczyzną, który pracuje jako architekt na Manhattanie i mieszka w Massapequa Park, około 25 kilometrów od Gilgo Beach, gdzie odkryto ciała. Prokuratorzy twierdzą, że w 2011 roku Heuermann był właścicielem pick-upa marki Chevrolet Avalanche.
Nic z tego nie dowodzi, że Heuermann rzeczywiście jest poszukiwanym mordercą - zauważa "New York Times". Ale dodaje, że zbieżność z cechami zatrzymanego zwróciła uwagę ekspertów, którzy 12 lat temu opracowali profil zabójcy z Gilgo Beach
- Kiedy usłyszałem tę wiadomość, uśmiechnąłem się sam do siebie, bo to wszystko mniej więcej zgadzało się z tym, co przewidziałem - powiedział kryminolog Scott Bonn w rozmowie telefonicznej z "New York Timesem".
Okolica domu Heuermanna została zabezpieczona przez policję, a wstęp mają tam wyłącznie okoliczni mieszkańcy. W sobotę rano przed budynkiem stało kilka ciężarówek, do których pakowano zgromadzone dowody - donosi "NYT".
"Zwyczajny" zabójca
W 2011 roku dr Bonn, który zajmował się tworzeniem profilu zabójcy z Gilgo Beach, wówczas adiunkt socjologii na Drew University w Madison, przewidywał, że sprawca to ktoś, kto "może wejść do pokoju i wyglądać jak przeciętny Joe". Ocenił, że to człowiek dobrze zorganizowany i ostrożny, "wystarczająco przekonujący i wystarczająco racjonalny", by przekonać swoje ofiary do tego, by spotkały się z nim na jego warunkach - pisze "New York Times".
Bonn powiedział dziennikowi, że nie był zaskoczony, gdy dowiedział się o zawodzie Heuermanna. - Kto jest lepiej zorganizowany, kto jest bardziej skrupulatny niż ktoś, kto studiował inżynierię i architekturę? - stwierdził.
Nowojorski dziennik zaznacza jednak, że profilowanie zabójców "nie jest nauką ścisłą", a portret sporządzony przez ekspertów w 2011 roku mógłby opisywać wielu mężczyzn mieszkających na Long Island i dojeżdżających do pracy na Manhattanie.
- W przypadku seryjnych morderców często jest tak, że są oni niezwykle zwyczajni — wyjaśnia James Alan Fox, profesor z Northeastern University, który zajmuje się kryminalistyką od ponad 40 lat. Jak dodaje, szukając zabójcy, nie można bazować wyłącznie na profilu stworzonym przez śledczych. Często zdarza się bowiem, że jest on nietrafiony - zauważa.
"Był kimś, do kogo raczej nie chcesz się zbliżać"
Eksperci wskazują, że seryjni mordercy są z reguły bardzo ostrożni, by nie pozostawić po sobie dowodów i często ukrywają się na widoku, wtapiając się w swoje społeczności. - Na ogół mają pracę i rodziny, a zabijają po godzinach – mówi James Fox, dodając, że zabijanie to "nie jest ich jedyne zajęcie w życiu".
Heuermann miał własną firmę architektoniczną, codziennie rano brał pod pachę teczkę, wsiadał do pociągu i jechał do centrum miasta jak miliony mieszkańców Nowego Jorku. Osoby, które pracowały z Heuermannem mówią, że był "niezwykle skrupulatny", co imponowało niektórym klientom, ale innych doprowadzało do szału - pisze "NYT".
Część jego sąsiadów opisywała go jako "zwyczajnego" człowieka, inni twierdzili, że woleli go unikać, wskazując na jego groźny wygląd i wysoki wzrost. - Gdy go widzieliśmy, przechodziliśmy na drugą stronę ulicy. Był kimś, do kogo raczej nie chcesz się zbliżać - powiedział dziennikowi 24-letni Nicholas Ferchaw, sąsiad podejrzanego.
Dr Bonn zaznacza, że seryjni mordercy mogą mieć "sprzeczne osobowości". - Ci ludzie prowadzą podwójne życie - zauważa. Na pierwszy rzut oka wydają się zwyczajni. - Ale potem zachowują się tak, jakby ktoś nacisnął przełącznik i stają się całkowicie inną osobą - dodaje.
11 zwłok na nowojorskiej Gilgo Beach
Gilgo Beach leży na mierzei, w pobliżu bardzo popularnych plaż pod Nowym Jorkiem - Jones Beach i Robert Moses State Park. W letnie upalne dni przyjeżdżają tu tysiące mieszkańców metropolii i Long Island. Gdy jednak w 2010 roku zaczęto znajdować pierwsze ciała, była zima i plaże były puste.
Na pierwsze zwłoki natknięto się 11 grudnia, należały do 24-letniej Melissy. Dwa dni później znaleziono kolejne ciała - 22-letniej Megan, 27-letniej Amber i 25-letniej Maureen. W marcu 2011 roku policja znalazła przy pobliskiej drodze szybkiego ruchu szczątki Jessiki. W kwietniu trzy kolejne ciała - 24-letniej Valerie, kilkuletniej dziewczynki i mężczyzny. I na końcu, pod koniec 2011 roku, 24-letniej Shannan. Jak informowała wówczas policja, niektóre z ofiar miały świadczyć usługi seksualne.
Źródło: New York Times, NBC News