"Nowaja Gazieta": wiemy, kto zabił Politkowską

 
Zamordowana dziennikarka Anna PolitkowskaTVN24/Archiwum

Dwóch wysokich rangą funkcjonariuszy prorosyjskiej administracji Czeczenii było zamieszanych w zlecenie zabójstwa rosyjskiej dziennikarki Anny Politkowskiej w październiku 2006 roku - poinformowała rosyjska opozycyjna "Nowaja Gazieta", w której pracowała dziennikarka.

"Nowaja Gazieta", która od czasu śmierci Politkowskiej prowadzi własne, dziennikarskie śledztwo w tej sprawie, dowiedziała się, że obaj wysokiej rangi funkcjonariusze, zbliżeni do prorosyjskiego prezydenta Czecznii Ramzana Kadyrowa, zostali po zamachu na Politkowską awansowani. Jeden z nich - twierdzi gazeta - mógł mieć kontakty z rosyjską służbą bezpieczeństwa FSB - informują rosyjskie media internetowe.

48-letnia Anna Politkowska była publicystką "Nowej Gaziety". Wybitna rosyjska dziennikarka i obrończyni praw człowieka, autorka książek o wojnie w Czeczenii i autorytarnej polityce prezydenta Władimira Putina, zajmowała się między innymi badaniem przestępstw wojennych w Czeczenii. Szokujące fakty, które zebrała podczas licznych podróży do Czeczenii, opublikowała w książce "Druga Wojna Czeczeńska", w której opisała między innymi mechanizm powstawania nielegalnego handlu ropą i zaangażowania w niego skorumpowanych rosyjskich wojskowych i związanych z nimi czeczeńskich watażków. Przed śmiercią zbierała informacje do kolejnej uderzającej we władze książki o zamachu w moskiewskim teatrze na Dubrowce w 2002 roku.

Politkowska została zastrzelona w windzie własnego bloku przez "nieznanych sprawców" w październiku 2006 roku. Do tej pory nie znaleziono ani zabójców ani zleceniodawców zamachu. - Sądzimy, że cisi wspólnicy (zamachowców) znajdują się w Czeczenii - powiedział dziennikarz Wiaczesław Ismaiłow, były oficer rosyjskiej armii, zajmujący się w "Nowej Gaziecie" badaniem sprawy Politkowskiej.

"Nowaja Gazieta" nie podała tożsamości podejrzanych mężczyzn do wiadomości publicznej, ale poinformowała o tym brytyjską BBC, francuski dziennik "Liberation" i amerykański Komitet Ochrony Dziennikarzy z siedzibą w Nowym Jorku. - Mamy poważnych podejrzanych, ale musimy to jeszcze potwierdzić. Obecnie zajmuje się tym prokuratura. To nie są jacyś zwykli urzędnicy. To są o wiele ważniejsi ludzie - dodał zastępca redaktora naczelnego pisma Siergiej Sokołow.

Źródło: tvn24.pl, PAP, Polskie Radio

Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Archiwum