Niszczyciele za miliard funtów nie znoszą ciepłej wody

Brytyjski niszczyciel Typu 45 HMS Dauntless
Brytyjski niszczyciel Typu 45 HMS Dauntless
BAE Systems
Niszczyciele typu 45 to filar brytyjskiej Royal NavyBAE Systems

Brytyjskie wojsko po latach niedomówień przyznało, że jego najnowsze niszczyciele typu 45 nie są w stanie przez dłuższy czas działać na ciepłych wodach. Ich systemy napędowe w takich warunkach ulegają przeciążeniu i potrafią całkowicie się wyłączyć, zostawiając okręty nieruchome oraz bez energii elektrycznej.

Wojskowi i przedstawiciele przemysłu przyznali się do problemów podczas przesłuchania w parlamencie przed Komitetem Obrony Izby Gmin. Posłowie byli delikatnie rzecz biorąc zszokowani, tym co usłyszeli. - Mamy sprzęt warty miliard funtów, który wysyłacie w strefę działań bojowych i nawet nie wiecie, czy ich załogi są w stanie wyjść z tego całe? Jestem porażony - powiedział Douglas Chapman z partii szkockich nacjonalistów.

Chłodnica torpeduje największe okręty Royal Navy

Problemy z najnowszymi niszczycielami Royal Navy zaczęły się niemal natychmiast po ich przekazaniu do służby. W 2010 roku prototypowy HMS Daring zepsuł się na Atlantyku i musiał przejść doraźne naprawy w Kanadzie. Później jeszcze kilka razy kolejne z sześciu okrętów typu 45 doznawały awarii napędu. Wojsko za każdym razem bagatelizowało skalę problemu, nazywając je "chorobami wieku dziecięcego" i zapewniając, że okręty muszą się jeszcze dotrzeć.

Nieoficjalnie od lat było jednak wiadomo, że niszczyciele mają jakiś poważny błąd w systemie napędowym. Teraz wojsko i producent przyznali, że źródłem problemu jest chłodnica przy dwóch turbinach gazowych i ogólnie zarządzanie ciepłem w napędzie. W ciepłych wodach (okręt pobiera wodę zza burty do chłodzenia) wymiennik ciepła skonstruowany przez amerykański koncern Northrop Grumman nie daje sobie rady i nie jest w stanie dość szybko chłodzić turbin.

Pracujące w podwyższonej temperaturze turbiny gazowe Rolls-Royce WR-21 stają się mniej sprawne i dostarczają mniej mocy do generatorów. W efekcie cały okręt zaczyna cierpieć na niedobór energii elektrycznej. System kontrolny stara się to rekompensować zwiększeniem mocy turbin, które w efekcie zaczynają się jeszcze bardziej grzać. Ostatecznie system napędowy wpada w błędną spiralę, aż dochodzi do osiągnięcia krytycznych wartości i awaryjnego wyłączenia. Przy okazji może dochodzić do uszkodzeń systemów.

Przerzucanie się winą

Przedstawiciel odpowiadającego za turbiny koncernu Rolls-Royce stwierdził, że ich niedoskonałość jest spowodowana tym, iż "niszczyciele działają w cięższych warunkach, niż założono w specyfikacjach". Oznaczałoby to, że Royal Navy nie wzięła pod uwagę możliwości wysłania swoich okrętów na np. Bliski Wschód, w co ciężko uwierzyć. Przedstawiciel floty zapewnił, że niszczyciele projektowano do działania na całym świecie i funkcjonują one od lat praktycznie bez problemu na ciepłych wodach Zatoki Perskiej. Prawdą jest, że awarie są incydentalne.

Brytyjczycy obarczali też winą Amerykanów, którzy początkowo wspólnie z nimi brali udział w programie budowy turbin WR-21. Kształt chłodnicy ma być wynikiem wprowadzonych na ich życzenie zmian. Później Amerykanie się wycofali z programu a Brytyjczycy nie przeprowadzili samodzielnie dokładnych testów. Układ napędowy wypróbowywano tylko przez 1,5 tysiąca godzin, podczas gdy problemy na okrętach zaczęły się po około czterech tysiącach.

Niezależnie od przyczyn i wzajemnego przerzucania się winą wszystkich zaangażowanych, niszczyciele muszą przejść przebudowę. Otrzymają dwa dodatkowe generatory napędzane silnikami diesla, które pomogą turbinom sprostać zapotrzebowaniu na prąd w ciepłych warunkach. Koszty przebudowy mają wynosić "dziesiątki milionów funtów". Nie podano, kiedy zostanie przeprowadzona.

Autor: mk\mtom / Źródło: Guardian, Financial Times, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: MoD | LA Caz Davies