Setki młodych ludzi znów wyszły na ulice dużych szwedzkich miast. To czwarta noc zamieszek w Sztokholmie, do starć z policją doszło też w Malmo. Demonstranci podpalali samochody, wybijali szyby i rzucali kamieniami w policję.
W nocy ze środy na czwartek obszar objęty zamieszkami rozszerzył się na kolejne dzielnice Sztokholmu i podstołeczne miejscowości. Do podpaleń samochodów doszło też w położonym na południu kraju Malmo. W podsztokholmskim Regsved podpalono posterunek policji. W starciach ranny został co najmniej jeden policjant, a do aresztu trafiło pięciu uczestników zamieszek. Jak mówią świadkowie, grupa około 40-50 młodych ludzi najpierw rzucała kamieniami w policję i wybijała szyby. Potem uczestnicy zajść się rozpierzchli. Szwedzkie media na bieżąco relacjonują zajścia. Obrazy płonących aut są dla wielu Szwedów szokiem - dotąd panowała opinia, że Szwecja może być dumna ze swojego systemu socjalnego i sposobu radzenia sobie z imigrantami i uchodźcami.
Skutki "modelu szwedzkiego"
Pretekstem do zajść było zastrzelenie 13 maja przez policję 69-latka w Husby na zachodnich przedmieściach stolicy Szwecji. W Sztokholmie zamieszki szybko rozprzestrzeniły się na imigranckie dzielnice Skaerholmen, Fittja oraz Norsborg, położone na południe od centrum stolicy Szwecji. Na tych przedmieściach mieszka również wielu imigrantów z Polski. Według ekspertów, wydarzenia mają związek z wysokim bezrobociem wśród młodzieży w tych dzielnicach. W Husby, gdzie w niedzielę wybuchły zamieszki, aż 20 proc. nastolatków nie pracuje, ani się nie uczy. Szwecja przez dziesięciolecia oferowała swoim mieszkańcom hojną pomoc socjalną, ale od początku lat 90. przywileje są ograniczane. To powoduje wzrost niezadowolenia wśród biedniejszej części społeczeństwa. Mimo że poziom życia przeciętnego Szweda należy do najwyższych na świecie, bieda i bezrobocie są powszechne wśród imigrantów. Szacuje się, że obce pochodzenie ma obecnie 15 procent populacji. Bezrobocie w tej grupie sięga 16 procent, wśród rodowitych Szwedów wynosi ok. 6 proc. W ubiegłym roku do Szwecji wjechało 103 tys. imigrantów, z czego prawie połowa to uchodźcy szukający azylu. Połowa z nich pochodzi z Syrii, Afganistanu i Somalii, a większość dostała pozwolenie na pobyt czasowy. W statystykach światowych Szwecja zajmuje czwarte miejsce pod względem liczby przyjmowanych uchodźców.
"Gigantyczna porażka rządu"
Lewicowa popołudniówka "Aftonbladet" oceniła, że zamieszki to efekt "gigantycznej porażki" polityki rządu, który dopuścił do wytworzenia się gett na przedmieściach miast. Dodatkowym skutkiem ubocznym ostatnich wydarzeń jest wzrost poparcia dla Partii Demokratycznej, która opowiada się za zaostrzeniem przepisów imigracyjnych. Obecnie zajmuje ona trzecie miejsce w sondażach. Wybory parlamentarne odbędą się w Szwecji w przyszłym roku.
Autor: jk\mtom / Źródło: Reuters, PAP, Sveriges Radio