Martin Patzelt to polityk niemieckiej partii CDU. Ma duży dom w miejscowości Briesen niedaleko Frankfurtu. Od kilku tygodni ma również dwóch nowych współlokatorów: 19-letniego Habena i 24-letniego Aweta. Obaj są uchodźcami z Erytrei, starają się o azyl w Niemczech. Patzelt nie tylko przyjął ich pod swoim dachem, ale również pomaga odnaleźć się na rynku pracy. Zachęca też wszystkich Niemców, by zrobili to samo.
Martin Patzelt był przez osiem lat naburmistrzem Frankfurtu nad Odrą, a następnie został członkiem Bundestagu z ramienia CDU. Od dawna apeluje o lepsze traktowanie uchodźców w niemieckim społeczeństwie. Tym razem jednak nie poprzestał jedynie na słowach.
Podczas jednej z wizyt w kościele Patzelt zaczął rozmawiać z dwoma młodymi mężczyznami: 19-letnim Habenem i 24-letnim Awetem. Obaj to uchodźcy z Erytrei, którzy starają się o azyl w Niemczech. Polityk i jego żona zaprosili ich do domu na kolację. Po wspólnie spędzonym czasie Erytrejczycy zapytali, czy mogliby zatrzymać się na jakiś czas w domu małżeństwa. Ci bez wahania odpowiedzieli: tak.
- Chcemy zapewnić im start. Pomóc nauczyć się niemieckiego, a następnie oddać społeczeństwu. Jak nasze własne dzieci - wyjaśniał kilka tygodni temu.
"Małe mosty"
Haben i Awet mieszkają w Niemczech od półtora roku. Obaj uciekli z kraju, przedostali się do Libii, a następnie na drewnianej łodzi przypłynęli do Europy. Takich jak oni jest bardzo wielu - z Erytrei – rządzonej autorytarnie od ponad dwudziestu lat Isajasa Afewerkiego - wyjeżdżają przede wszystkim młodzi mężczyźni obawiający się obowiązkowej służby wojskowej, która choć teoretycznie trwa kilkanaście miesięcy, w praktyce przedłużana bywa w nieskończoność, sprawiając, że obywatel staje się niewolnikiem państwa.
Większość Erytrejczyków, podobnie jak Syryjczyków, otrzymuje status uchodźcy po dotarciu do Niemiec.
Jak przekonuje Patzelt, dodatkowi lokatorzy nie są dla jego gospodarstwa domowego żadnym obciążeniem. Małżeństwo otrzymuje od władz 200 euro miesięcznie na pokrycie kosztów utrzymania uchodźców. Mężczyźni otrzymują natomiast dodatkowe środki na ubrania i jedzenie.
Haben i Awet porozumiewają się na razie łamaną angielszczyzną, ale uczą się niemieckiego. Patzelt pomaga im się także odnaleźć na lokalnym rynku pracy. Udało im się znaleźć już tymczasowe zatrudnienie: w biurze lokalnej administracji i w supermarkecie.
- Partnerstwo, zapewnianie schronienia, dbanie o innych - to małe mosty, które nadają uchodźcom imię i twarz; pomagają ich wydobyć z anonimowej masy starających się o azyl - tłumaczy w rozmowie z niemiecką telewizją ARD Patzelt.
- Najlepiej byłoby, gdyby więcej osób podążało tą ścieżką - dodaje.
Pogróżki
W zeszłym roku Patzelt napisał list otwarty do polityka Zielonych Hansa-Christiana Ströbele,w którym wzywał Niemców i samego Ströbele, by samemu zacząć aktywnie działać w obliczu masowego napływu uchodźców i przyjąć pod własny dach osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową. Była to reakcja na domaganie się przez polityka Zielonych zwiększenia środków państwowych na zapewnienie lepszych warunków w ośrodkach dla uchodźców.
Po tym liście Patzelt otrzymał anonimowe groźby.
Niemcy są najchętniej wybieranym przez uchodźców krajem docelowym w UE. Jak informował w sobotę dziennik „Die Welt”, od początku roku przyjęto ponad 300 tys. osób ubiegających się o międzynarodową ochronę. Masowy napływ uchodźców doprowadził, zwłaszcza w niewielkich miejscowościach, do presji w lokalnych społecznościach. Od początku roku przemoc wobec uchodźców w Niemczech eksplodowała: od stycznia do czerwca doszło do 202 jej przypadków, czyli było ich tyle, co w całym roku ubiegłym.
Autor: kg/ja / Źródło: BBC, Telegraph, tvn24.pl