Komentator "Sueddeutsche Zeitung" Daniel Broessler ocenił, że kanclerz Niemiec Friedrich Merz próbował zbudować solidarny front Zachodu przeciw Rosji, by pomóc Ukrainie, jednak prezydent USA Donald Trump wystawił go do wiatru.
Autor komentarza Daniel Broessler nazwał wynik rozmowy telefonicznej między Donaldem Trumpem a Władimirem Putinem "katastrofalnym" dla Ukrainy zaznaczając, że jest to równocześnie pierwsza poważna porażka kanclerza Friedricha Merza. Kanclerz uznał politykę zagraniczną za jeden z głównych obszarów swojej działalności.
Merz jest przekonany, że zdolność Europy do obrony przed atakami wrogów zależy w dużej mierze od postawy Niemiec. Niemiecki kanclerz uważał, że zdoła pozyskać Trumpa do wywarcia presji na Putina. Przez pewien czas wydawało się, że może się to udać. Teraz Merz musi przyjąć do wiadomości, że w świecie Trumpa Europejczycy niczego nie mogą być pewni – czytamy w komentarzu opublikowanym we wtorek na portalu "SZ".
Jak pisze Broessler, Merz - stawiając wraz z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem i premierem Donaldem Tuskiem rosyjskiemu dyktatorowi ultimatum – "podjął ryzyko". Jego plan zakładał pokazanie Putinowi, że tak jak wcześniej ma do czynienia ze zwartym frontem Zachodu.
"Nawet Trump to zrozumiał"
Merz uważał, że niestały w poglądach Trump traci powoli cierpliwość do gospodarza Kremla i poprze groźbę sankcji. Nowy kanclerz postąpił inaczej, niż jego poprzednik Olaf Scholz, który raczej bałby się ryzyka i zastanowiłby się, co się stanie po upływie ultimatum, jeśli Trump wystawi Europejczyków do wiatru.
"Czy demonstracja jedności Europejczyków i dyplomatyczna ofensywa Merza były w związku z tym błędem?" – pyta komentator. Jego zdaniem nie było żadnej alternatywy, a próba polepszenia położenia prezydenta Ukrainy była tego warta. "Przynajmniej okazało się po raz kolejny, że Putin nie zamierza zatrzymać swojej wojennej machiny. Podczas dwugodzinnej rozmowy nawet Trump to zrozumiał" – pisze Broessler.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Następstwem rozmowy z Putinem była jednak utrata przez Trumpa chęci do dalszego zajmowania się problemem. W rzeczywistości prezydent USA oznajmił Merzowi i innym Europejczykom, że Ukraina jest teraz ich problemem - pisze gazeta.
Zdjęcie z Macronem, Starmerem i Tuskiem świadectwem nadziei
Merz wie, że wsparcia wojskowego z USA nie da się na dłuższą metę niczym zastąpić. Z musu kanclerz odwołuje się do amerykańsko-europejskiej jedności, której nie ma. I grozi sankcjami wiedząc, że będą trudne do uchwalenia.
Ukraina nie jest jeszcze - zdaniem "SZ" - stracona. Warunkiem jest to, żeby sankcje były bardziej dolegliwe, niż wyobraża sobie Putin i żeby dostawy broni, łącznie z rakietami Taurus, zapewniły Ukrainie chwilę oddechu. Musi być też kontynuowana presja dyplomatyczna.
Wszystko to zależy w dużej mierze od Merza. Wspólne zdjęcie kanclerza z Macronem, Starmerem i Tuskiem było świadectwem nadziei. Merz szybko przekonał się, jak trudno będzie mu sprostać tym nadziejom. Czasami może to być wręcz niemożliwe – pisze w konkluzji Daniel Broessler w "Sueddeutsche Zeitung".
Autorka/Autor: asty/ads
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA