- Donald Trump wielokrotnie przechwalał się, że zakończył już sześć wojen, a ostatnio stwierdził, że nawet o jedną więcej.
- Administracja USA uważa, że należy mu się za to Pokojowa Nagroda Nobla.
- Deklaracje Trumpa są przesadzone, ale stosuje narzędzie, które pozostanie już w arsenale amerykańskiej polityki zagranicznej.
- Odbiorcą jego przekazów nie są eksperci od polityki międzynarodowej. O co więc chodzi?
"Skończyłem sześć wojen. Średnio jedną wojnę na miesiąc" - oświadczył Donald Trump pod koniec lipca, relacjonując swoją rozmowę z premierem Kambodży. Amerykańska opinia publiczna usłyszała to twierdzenie nie pierwszy raz, ostatnio pada bowiem coraz częściej. Dzień przed szczytem na Alasce Trump stwierdził: "W tym roku powstrzymałem sześć wojen. Zatrzymałem jedną, która trwała 35 lat - tę, którą prowadziliśmy w Kongu. W Rwandzie, jak wiecie, trwała 31 lat. A ta (między Rosją a Ukrainą - red.) trwała tylko trzy i pół roku. Nie jestem z tego zadowolony. To absurdalne. Zatrzymamy ją" - deklarował.
Niedługo potem, 18 sierpnia, podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Gabinecie Owalnym Trump znowu powtórzył: "Skończyłem sześć wojen, zakończyłem sześć wojen". A na spotkaniu z europejskimi liderami chwalił się: "Skończyłem sześć wojen… Wszystkie te porozumienia zawarłem, nie wspominając nawet słowa 'zawieszenie broni'".
Dzień później prezydent Stanów Zjednoczonych podbił stawkę. "Rozwiązałem siedem wojen. Zakończyliśmy siedem wojen" - stwierdził w programie "Fox & Friends" stacji Fox News. W trakcie połączenia telefonicznego podał przykłady rzekomo zakończonych konfliktów: między Indiami a Pakistanem oraz między Kongiem a Rwandą. Później Trump dodał: "Zawarłem porozumienie pokojowe. Wiele, wiele porozumień, wiecie, sześć, a właściwie siedem".