Prezydent Erdogan potępił "zdradę", której - jak powiedział - dopuścili się puczyści i oskarżył ich o działania z inspiracji jego wroga imama Fethullaha Gulena przebywającego na emigracji w USA.
Prezydent oświadczył, że nie zamierza się nigdzie uciekać i "pozostanie ze swoim narodem". Dodał, że "miliony wyszły na ulice" protestując przeciwko puczowi.
- Turcja ma demokratycznie wybrany rząd i prezydenta. Spoczywa na nas odpowiedzialność i będziemy wykonywać nasze obowiązki do końca. Nie oddamy kraju tym najeźdźcom - powiedział Erdogan na konferencji prasowej na lotnisku w Stambule. Według prezydenta puczyści stanowili "mniejszość" w szeregach armii. Erdogan powiedział też, że hotel w nadmorskiej miejscowości Marmaris, w południowo zachodniej Turcji, w którym przebywał na urlopie, został po jego wyjeździe zbombardowany.
Kilkugodzinny pucz
Agencja Reutera podała w piątek wieczorem, że w stolicy Turcji - Ankarze - słychać było odgłosy strzelaniny, a nad miastem przelatywały wojskowe odrzutowce i śmigłowce. Telewizja NTV poinformowała, że premier Turcji Binali Yildirim oświadczył, iż w kraju podjęto próbę wojskowego zamachu stanu.
Kilkanaście minut później wojsko doniosło w oświadczeniu, że przejęło władzę w kraju.
Po kilku godzinach rząd w Ankarze poinformował, że sytuacja jest już pod kontrolą, a część żołnierzy, która brała udział w próbie zamachu stanu, została zatrzymana.
Autor: dln / Źródło: PAP