Policja w niemieckiej Lubece sprawdza doniesienia o tym, że nauczyciel lokalnej szkoły budował wraz z uczniami bomby, podaje "Der Spiegel". Dzieci w klasie miały produkować proch, a ładunki detonować na pobliskich łąkach.
Szkoła w Lubece, w sprawie której toczy się śledztwo, znana jest z niekonwencjonalnego podejścia do nauczania, wyjaśnia internetowe wydanie tygodnika. Chodzi o to, by zachęcać dzieci do nauki w kreatywny sposób. Tym razem nauczyciel mógł posunąć się jednak za daleko.
W ubiegłą środę o sprawie doniosła lokalna gazeta: 39-letni mężczyzna miał produkować w klasie proch, którym następnie wypełniał rury. Bomby były następnie detonowane na pobliskiej łące.
Nauczyciel miała prowadzić te praktyki z uczniami piątych klas w latach 2009-2011.
"Tego nie ma w żadnym programie"
- Tego nie ma w żadnym programie nauczania - mówią oburzeni rodzice. Jedna z matek zdradziła, że ładunki wybuchały w odległości zaledwie 30 metrów od dzieci, które nie nosiły ochronnych okularów ani nauszników. - Wybuchy były tak silne, że czuć było falę uderzeniową - powiedziała kobieta. Mimo to nie było przypadków zranień.
Policja potwierdza "Der Spieglowi", że prowadzi dochodzenie w sprawie. Jeśli okaże się, że nauczyciel faktycznie złamał prawo, może trafić do więzienia na trzy lata. Policja nie zdradza, jakiego przedmiotu uczył mężczyzna. Podobno był jednak bardzo lubiany przez uczniów.
Źródło: spiegel.de
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu