"Nie można uwierzyć w to, że Alaksandr Łukaszenka rzeczywiście zdobył 80 procent głosów w wyborach prezydenckich na Białorusi" - oceniła rosyjskojęzyczna edycja "Forbesa", podkreślając "jednomyślność" w tej sprawie zapytanych przez nią ekspertów. "Najtrudniejsze jest przed Łukaszenką" - prognozuje gazeta "Wiedomosti". "Łukaszenka przegrał, zaczyna się wojna" - to tytuł analizy na portalu Radia Swoboda.
"Alaksandr Łukaszenka jeszcze przez jakiś czas pozostanie u władzy, ale jego pozycja została mocno zachwiana i będzie postrzegany jako słaby polityk nie tylko w Moskwie i na Zachodzie, ale także we własnym aparacie" - komentuje portal rosyjskojęzycznej edycji dwutygodnika "Forbes", powołując się na opinie ekspertów.
"Łukaszenka próbował urządzić jakieś całkowicie zamknięte, nieprzejrzyste wybory. Na tym przegrał, ponieważ w oficjalne liczby nie uwierzą nie tylko środowiska opozycyjne, ale także osoby z białoruskiego aparatu władzy, w tym aparatu bezpieczeństwa" - wyraził przekonanie były doradca Kremla Gleb Pawłowski. Jego zdaniem po wyborach prezydent Białorusi będzie jeszcze bardziej uzależniony od Rosji i "słabszy". "A ponieważ jest on osobą nieprzewidywalną, możemy spodziewać się nowych 'eksplozji'" - dodał politolog.
W leadzie publikacji portal podkreśla: "Nie można uwierzyć w to, że Alaksandr Łukaszenka rzeczywiście zdobył 80 procent głosów w wyborach prezydenckich na Białorusi. Pytani o to przez Forbesa eksperci są jednomyślni".
"Najbardziej dramatyczne w historii kraju"
"Najtrudniejsze jest przed Łukaszenką" - ocenił w tytule renomowany rosyjski dziennik "Wiedomosti". "Wybory podzieliły społeczeństwo białoruskie, a nieufność wobec Alaksandra Łukaszenki będzie się tylko pogłębiać" - twierdzi gazeta na podstawie opinii ekspertów. Prognozują oni, że protesty na Białorusi mogą się nasilać. Pytani o reakcje świata uznali, że zarówno Rosja, jak i Zachód będą oczekiwały na dalszy rozwój wydarzeń w Mińsku.
"Wybory odbyły się zgodnie z najlepszymi białoruskimi tradycjami" - ocenił dziennik "Kommiersant". Napisał, że niedzielne głosowanie, w którym Alaksandr Łukaszenka ubiegał się o szóstą kadencję, było "najbardziej dramatycznym w historii tego kraju". "Po raz pierwszy obecnemu prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence sprzeciwiała się zjednoczona opozycja" - zauważył "Kommiersant".
"Łukaszenka przegrał, zaczyna się wojna" - tak zatytułował poniedziałkową publikację portal rosyjskojęzycznej sekcji Radia Swoboda. "W niedzielę na Białorusi odbyły się wybory z największą frekwencją w historii kraju. Według oficjalnych danych do lokali wyborczych poszło ponad 84 procent osób i opozycja tego nie kwestionuje. Ale kto jest zwycięzcą? W tym przypadku oceny władz i opozycji się różnią. CKW deklaruje pewne zwycięstwo Łukaszenki, sztab Cichanouskiej nie uznaje tego i twierdzi, że zgodnie z otrzymanymi przez nich kopiami protokołów komisji wyborczych, Cichanouska uzyskała 70-80 procent nie tylko w Mińsku, ale także w całym kraju" - podało Radio Swoboda.
Protesty i starcia z milicją
Według wstępnych wyników podanych w poniedziałek przez Centralną Komisję Wyborczą Łukaszenka otrzymał 80,2 procent głosów, a jego główna rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska - 9,9 procent.
Wybory na Białorusi zakończyły się gwałtownymi protestami i starciami z milicją. Tamtejsze MSW podało w poniedziałek, że w całym kraju zatrzymano około trzech tysięcy osób. Przeciwnicy władz wyszli na ulice największych miast, oprócz Mińska, także w Baranowiczach, Mohylewie, Witebsku i Brześciu.
Źródło: forbes.ru, Wiedomosti, Kommiersant, Radio Swoboda
Źródło zdjęcia głównego: forbes.ru, Wiedomosti, Kommiersant, Radio Swoboda