Naftowy bogacz z beczką prochu pod bokiem


Nowoczesny Azerbejdżan nierozerwalnie związany jest z wojną o Górski Karabach. Jej przebieg miał decydujący wpływ na pierwsze lata republiki, a brak jej rozstrzygnięcia do dziś rzuca cień na sytuację w regionie.

UPADEK ZSRR. 20. ROCZNICA - czytaj raport specjalny

W zasadzie nigdy nie było dobrze między Ormianami i Azerami. Jedni jako szczycący się starożytną historią chrześcijanie, a drudzy jako naród turecki dopiero budujący swoją nacjonalistyczną tożsamość dali się sobie wzajemnie we znaki już na początku XX wieku, gdy w zawierusze towarzyszącej upadkowi władzy carskiej mnożyły się pogromy i rzezie, których kulminacją były lata I wojny światowej. Komunizm, który nadszedł po krótkim epizodzie azerbejdżańskiej i armeńskiej niepodległości tylko zamroził etniczne konflikty trzymane od tamtej pory w ryzach systemu, a jednocześnie podskórnie je podsycał w myśl imperialnej zasady dziel i rządź.

Gdy więc lody radzieckiego imperium zaczęły puszczać, trzymane dotąd pod butem fobie i nieleczone uprzedzenia karmione rodzącym się na nowo nacjonalizmem dały o sobie znać. I tak nowoczesny Azerbejdżan i nowoczesna Armenia miały wykuć się właśnie w Górskim Karabachu – ormiańskiej enklawie na terytorium Azerskiej SRR. Zaczęło się od ormiańskich demonstracji proniepodległościowych i coraz większej pewności siebie miejscowych karabaskich Ormian podsycanej przez Kreml. W efekcie zagrożeni Azerowie woleli wyjeżdżać do Baku niż żyć w coraz bardziej nieprzychylnym otoczeniu. To samo robili Ormianie uciekając z terenów zamieszkanych w większości przez Azerów. Atmosfera wzajemnej niechęci coraz bardziej się podgrzewała, a nierzadko wybuchała z całą mocą fizyczna nienawiść – w etnicznych starciach zginęły setki ludzi.

 
Wojna o Karabach odcisnęła piętno na całym regionie (Wikipedia/MarshallBagramyan) 

Pogromy i krwawy odwet

Apogeum narodowościowego konfliktu to jednak styczeń 1990 roku, po ogłoszeniu przez Armeńską SRR rozciągnięcia władzy na Górskim Karabachem. W nacjonalistycznej reakcji w pogromie Ormian zginęło blisko sto osób. Odpowiedź sowieckiej władzy była prosta i wyjątkowo sowiecka jako że służyła nie tylko powstrzymaniu pogromu, ale i rozgromienia wszelkiego sprzeciwu ze strony Azerów wobec władzy – armia na czele ze słynnym później gen. Aleksandrem Lebiedziem spacyfikowała Baku. Zginęło co najmniej blisko stu Azerów.

Gwałtowny konflikt z Ormianami stał się paradoksalnie wentylem wolności i demokracji dla Azerów. Korzystając z Gorbaczowowskich reform i rozluźnienia także w Azerbejdżanie powstawać zaczęły inne niż komunistyczne ugrupowania. Konflikt z Ormianami sprzyjał ich pączkowaniu. Najpoważniejszym ruchem zbudowanym m.in. na bakijskiej masakrze okazał się Ludowy Front Azerbejdżanu, który już w 1989 roku zaczął organizować strajki. W 1990 roku ster władzy nie przeszedł do LFA, ale pozostał u komunistów, a konkretnie Ajaza Mutalibowa. To jemu przypadło w udziale ogłoszenie niepodległości kraju 18 października 1991 roku i zostanie pierwszym jego prezydentem, mimo że Mutalibow pragnął zachowania ZSRR. Prezydentem nie był zresztą długo. W azerbejdżańskie życie polityczne znów wtargnął karabaski konflikt.

 
Wrzące Baku w 1990 roku (Wikipedia/LudwigDE) 

Wojna rozdaje karty

6 stycznia 1992 roku Republika Górskiego Karabachu ogłosiła niepodległość i Ormianie przystąpili do ofensywy. Wspierani przez Rosjan nie mieli problemów w rozprawie z niedoświadczonymi Azerami (w radzieckiej armii Azerowie jako muzułmanie nie byli częstym widokiem w jednostkach bojowych, w przeciwieństwie do tradycyjnie prorosyjskich Ormian) i w krótkim czasie zdobyli kilka ważnych punktów oporu Azerów. Przełomowa była masakra azerskich mieszkańców miasteczka Chodżały pod koniec lutego, której wojska podległe Baku (zbieranina marnej republikańskiej armii i kilku de facto niezależnych oddziałów wiernych jedynie swoim dowódcom) nie były w stanie zapobiec. Rozgoryczenie w Baku było tak wielkie, że Mutalibow musiał ustąpić (choć próbował potem wrócić), a zastąpił go przywódca Ludowego Frontu Abulfaz Elczibej.

Kontrofensywa rządu Elczibeja jednak szybko załamała się na wiosnę 1993 roku, a wraz z jej porażką i kontrofensywą Ormian załamał się i rząd Elczibeja (wielu komentatorów sugeruje też, że upadek Elczibeja związany był z jego próba otwarcia azerbejdżańskiego przemysłu naftowego na Zachód, co wyjątkowo nie podobało się jedynemu odbiorcy ropy, Rosjanom). Prezydent padł więc ofiarą zamachu stanu płk. Surata Husejnowa, współodpowiedzialnego za frontowe klęski. Ratując się przed całkowitym upadkiem i nie chcąc oddawać władzy w ręce Husejnowa, Elczibej, dysydent i intelektualista, wezwał na pomoc człowieka, z którym nie było mu nigdy ideologicznie po drodze, generała KGB Hejdara Alijewa.

 
Czarny Styczeń kosztował życie kilkuset ludzi (Wikipedia/Interfase) 

Powrót Alijewa

Ten 70-letni wówczas mężczyzna nie był nikim nowym na azerbejdżańskiej scenie politycznej. Republiką, jako Pierwszy Sekretarz miejscowej Partii, władał już od 1969 roku z nadania Leonida Breżniewa i był postrzegany jako twardogłowy przedstawiciel nomenklatury. Jako kagiebista Alijew był też człowiekiem wszechmocnego szefa KGB Jurija Andropowa, który nawet zdążył ściągnąć go do Baku w czasie swoich krótkich rządów. Jednak Alijew w Moskwie się nie odnalazł i w 1987 roku Michaił Gorbaczow zmusił go do odejścia. Przez kolejne lata Alijew siedział cicho, budując swoją pozycję, w Nachiczewaniu, należącej do Azerbejdżanu autonomicznej republice między Armenia a Turcją. Aż wezwał go Elczibej.

Chętny na władzę i cieszący się popularnością Alijew nie odmówił. Chwilowo wszedł w sojusz z Husejnowem i wspólnie sprawowali władzę – Alijew jako prezydent, Husejnow jako premier. Nowa głowa państwa spróbowała, a jakże, doprowadzić do przełomu w karabaskim konflikcie. Alijew zreorganizował armię, zarządził pobór i nawet zdołał odnieść kilka sukcesów, zanim i jego ofensywa nie utknęła pod koniec zimy 1994 roku. Tym razem jednak i karabaskim Ormianom zabrakło sił na toczenie dalszej walki – w maju zawarto obowiązujący do dziś rozejm. Nie zadowala on żadnej ze stron – z jednej strony niemal 20 proc. Azerbejdżanu (w tym terytoria niekarbaskie) pozostaje pod kontrolą Ormian, a z drugiej strony Republiki Górskiego Karabachu z powodu formalnie trwającej wojny nie uznaje nikt na świecie. Zawieszenie broni pozwoliło jednak obu stronom na zajęcie się innymi sprawami niż toczenie wojny, na czym Azerbejdżan wyszedł zdecydowanie lepiej.

 
Hejdar Alijew odcisnął piętno na współczesnej historii Azerbejdżanu (Wikipedia) 

Gdy Alijew rozprawił się z kolejnymi buntami (usunąć próbował go m.in. Husejnow) i skonsolidował swoją władzę, rozpoczął modernizację kraju. Oparł ją przede wszystkim na ropie naftowej, której Baku jest eksporterem, i na jej sprzedaży na Zachód. Alijew był więc pomysłodawcą ropociągu Baku-Supsa (Gruzja), która pozwalała eksportować ropę przez Morze Czarne, ale przede wszystkim ropociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan (Turcja), który azerbejdżańskiej ropie otwierał drogę na Morze Śródziemne. Otwarcia tego ostatniego dokonał już jednak syn Hejdara, Ilham, od 2003 roku prezydent republiki.

Kurs na stabilizację

Mimo początkowych nadziei epoki Ludowego Frontu Azerbejdżan nie poszedł bowiem drogą zachodniej demokracji. Dla mieszkańców kraju ważniejsza okazała się stabilizacja niż demokracja, gdyż pomimo nadużyć władzy Alijew cieszył się dużym poparciem i sukcesja władzy odbyła się bez większych tarć, co było być może nawet w większym stopniu zasługą nieudolności podzielonej opozycji niż skuteczności aparatu represji państwa. Mimo bowiem władzy silnej ręki obaj Alijewowie starali się nie przesadzać z autorytaryzmem, by nie narażać się na psującą atmosferę interesów krytykę Zachodu. Dlatego też w pewnych granicach tolerowana jest opozycja, a jej przedstawicieli nie spotyka los ich kolegów zza Morza Kaspijskiego, choć władza potrafi reagować i przesadnie na najdrobniejsze przejawy nieposłuszeństwa, co pokazały próby przeniesienia atmosfery Arabskiej Wiosny na ulice Baku.

Prędzej czy później Azerbejdżan Ilhama Alijewa bądź jego następcy czekają jednak duże wyzwania społeczne związane przede wszystkim z modelem gospodarki opartym niemal wyłącznie o surowce, a co za tym idzie z bezrobociem oraz korupcją i nepotyzmem, które zdają się być chorobą trawiącą Azerbejdżan od setek lat. Na razie Alijew korzysta z małej popularności i przebojowości ruchów sprzeciwu, ale sytuacja taka może nie potrwać długo.

Wyzwania zostają

Kolejnym wyzwaniem dla Baku będzie też sytuacja międzynarodowa, a przede wszystkim stosunki z Rosją. Od czasów Hejdara Alijewa Azerbejdżan prowadzi ostrożną politykę niedrażnienia Moskwy, a jednocześnie niewchodzenia z nią w bliższe porozumienia (w Azerbejdżanie nie ma np. wojsk rosyjskich, ale kraj należy do Wspólnoty Niepodległych Państw). W tym samym czasie Baku szuka kontaktów z Zachodem, przede wszystkim by móc jeszcze lepiej upłynnić swoje czarne złoto i gaz. Temu też ma służyć gazociąg Nabucco, który ciągle jest w fazie projektów, ale którym po realizacji ma popłynąć przez Azerbejdżan i z Azerbejdżanu błękitne paliwo dla Europy.

Największym wyzwaniem dla Baku, łączącym w sobie wszystkie poprzednie, pozostanie jednak kwestia Górskiego Karabachu. Uśpiony konflikt cały czas grozi wybuchem, który może przekształcić dwustronny spór w wojnę regionalną. Na razie Azerbejdżan nie wykorzystuje swojej ogromnej przewagi materialnej i militarnej (duża część dochodów z surowców idzie na zbrojenia) nad Ormianami, choć sporadycznie daje do zrozumienia, że „wszystkie opcje są na stole”. Baku powstrzymuje w zasadzie jedynie Rosja, która stoi za Ormianami zarówno tymi z Erywania jak i karabaskiego Stepanakertu. Gdy tylko Baku zaczyna wygrywać melodię odzyskania utraconych ziem, Moskwa daje sygnał, że jakakolwiek zbrojna zmiana status quo w regionie jest przez nią niemile widziana. Nic dziwnego, skoro zamrożony konflikt (tak jak np. w Mołdawii i w Gruzji) to idealne narzędzie nacisku na obie jego strony, co Moskwa skrzętnie wykorzystuje. Na razie postawić się Rosji Azerbejdżan nie zamierza i nie jest w stanie, a i wątpliwe jest, by był w gotów „strawić” cały Górski Karabach. I Ormianom i Azerom pozostaje mieć więc nadzieję, że w końcu jedno z niezliczonych spotkań obu stron ws. rozwiązania konfliktu przyniesie jakieś rozwiązanie. Na to się jednak nie zanosi.

Maciej Tomaszewski

------------

REPUBLIKA AZERBEJDŻANU

Ogłoszenie niepodległości: 30 sierpnia 1991

Stolica: Baku

Powierzchnia: 86 600 km kw.

Ludność: ok. 8,37 mln

Podział etniczny: Azerowie 90,6 proc., Rosjanie 1,8 proc., Ormianie 1,5 proc., inni 6,1 proc.

Języki: azerski (oficjalny) 90,3 proc., lezgi 2,2 proc., rosyjski 1,8 proc., ormiański 1,5 proc., inne 4,2 proc.

Głowa państwa: prezydent Ilham Alijew (od 2003)

Źródło: tvn24.pl