To będzie jedno z najważniejszych przemówień Nicolasa Sarkozy'ego podczas jego prezydentury. Z jednej strony kryzys w eurostrefie, z drugiej kwietniowe wybory prezydenckie. Do tego oskarżenia, że Paryż ustępuje Niemcom ws. sposobów walki z kryzysem i zmian w UE. Francuski przywódca stoi przed trudnym zadaniem. Podczas dzisiejszego przemówienia w Tulonie powinien udzielić odpowiedzi, jak sobie chce z nim radzić.
Na słowa Sarkozy'ego z niecierpliwością czekają zarówno jego rodacy, jak i cała Europa. Prezydent będzie więc musiał znaleźć "złoty środek" w swym przesłaniu.
Kryzys a wybory
Problemem Sarko jest to, że w wielu punktach jego pomysły na walkę z kryzysem w UE szkodzą jego szansom na reelekcję.
Jeśli Sarkozy powie o rezygnacji z części suwerenności, będzie miał problem we Francji. Jeśli tego nie powie, będzie miał problem z rynkami. Stephane Rozes z firmy politycznego doradztwa Cap
Tak jest np. z zadeklarowanym niedawno poparciem dla większej integracji europejskiej. Obóz jego lewicowego rywala już oskarża Sarkozy'ego o oddawanie suwerenności niewybieranym a nominowanym biurokratom i finansistom. Lewica oskarżyła w środę prezydenta o zaprzedanie się bankom i wezwała do konfrontacji z Berlinem w tej kwestii.
- Jeśli Sarkozy powie o rezygnacji z części suwerenności, będzie miał problem we Francji. Jeśli tego nie powie, będzie miał problem z rynkami - podkreśla Stephane Rozes z firmy politycznego doradztwa Cap.
Co więcej, Sarkozy musi cały czas brać pod uwagę rosnące ryzyko obniżenia ratingu Francji z obecnego poziomu AAA.
Suwerenność a Bruksela
W Tulonie francuski prezydent ma też przedstawić swoje propozycje zmian w traktacie UE. Angela Merkel ma zrobić to samo w piątek. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że oboje pracują nad planem oddania Brukseli większej władzy nad narodowymi budżetami, żeby zwiększyć dyscyplinę finansową w UE.
Kiedy napisała o tym francuska prasa, biuro Sarkozy'ego natychmiast pospieszyło z zaprzeczeniem, sugerując, że daleko idąca kontrola KE nad krajowymi budżetami dotyczyłaby jedynie krajów objętych programami pomocowymi, w rodzaju Grecji.
Socjalista Francois Hollande, który - jak wskazują sondaże - ma szansę pokonać Sarkozy'ego w wyborach w 2012, ostro atakuje rywala w tej sprawie. - Nigdy nie zaakceptuję, że w imię kontroli narodowych budżetów lub koordynacji polityki budżetowej, Europejski Trybunał Sprawiedliwości mógłby być sędzią w suwerennych wydatkach i dochodach państwa - powiedział Hollande.
Inny socjalista Jerome Cahuzac, szef parlamentarnej komisji finansów, mówi wprost, że jeśli Paryż przyjmie taki schemat, wzmocni to Niemcy i osłabi Francję w samym centrum eurostrefy.
Problem niemiecki
Nad Sekwaną nie brakuje głosów, że Sarkozy poszedł na zbyt duże ustępstwa wobec Merkel w sprawie Europejskiego Banku Centralnego i euroobligacji. - Nadszedł moment przeciwstawienia się Niemcom i obrony naszych wartości - mówi socjalista Arnaud Montebourg.
Nigdy nie zaakceptuję, że w imię kontroli narodowych budżetów lub koordynacji polityki budżetowej, Europejski Trybunał Sprawiedliwości mógłby być sędzią w suwerennych wydatkach i dochodach państwa. Francois Hollande, kandydat socjalistów na prezydenta
Przed kryzysem, dwa lata temu, koszty obsługi długu Francji i Niemiec były na zbliżonym poziomie. Dziś za pożyczkę na 10 lat, Francja musi płacić dwa razy więcej niż Niemcy.
Kto mu uwierzy?
Sarkozy'ego ostrzeliwuje nie tylko lewica. Wśród popierających go gaullistów wielu sprzeciwia się osłabieniu parlamentarnej kontroli nad budżetem. Zaś populistyczny Front Narodowy Marine Le Pen prowadzi kampanię przeciwko euro.
We wtorek "Le Figaro" zacytowało doradcę prezydenta: "Francuzi sprzeciwiają się jakiemukolwiek większemu federalizmowi, ale większość rozumie, że nie mogą wyjść z kryzysu na własną rękę".
Ale czy to jest równoznaczne z poparciem Sarkozy'ego w wyborach prezydenckich?
25 września 2008, tuż po upadku Lehman Brothers, także w Tulonie, Sarkozy grzmiał o niebezpieczeństwach dzikiego kapitalizmu i mówił, że świat oszalał pozwalając rynkom być tak potężnymi. Teraz, trzy lata później, Sarkozy ma wielki problem - zbyt wielu wyborców postrzega go jako przyjaciela bankowców i elity biznesowej.
Źródło: Reuters